piątek, 1 listopada 2019

Chodakowska nie obchodzi Halloween*

Generalnie życie i opinie celebrytów mnie nie interesują. Zupełnie nie rozumiem ich manii wypowiadania się na miliony tematów i udawania autorytetów - ale. Większość youtuberek makiajażowych po urodzeniu dziecka rozpoczyna cykl: "wychowanie dziecka porady" itp 


 Tak jakby oddychanie czyniło kogoś ekspertem od powietrza, a urodzenie dziecka było wyczynem, z którym do dziś nie można było sobie poradzić. Błądząc jednak po internecie natykamy się na takie opinie i wypowiedzi. Ta, którą dziś przeczytałam natchnęła mnie do wpisu. Chodakowska to osoba sukcesu - niezaprzeczalnie dobra w gimnastyce zwanej dziś fitnessem, zdecydowanie dobra buisnesswoman, która zbudowała imperium filmów instruktażowych do ćwiczeń w domu a także sklep z żywnością. 

 Co ma to wspólnego z opiniowaniem Halloween - nic. Nie da się jednak zaprzeczyć że tysiące kobiet namiętnie śledzi tę postać i porządkuje swoje życie wg jej przepisów. Stąd - moje wyrazy uznania, że pani Chodakowska dzieli się też niepopularnymi tradycjami i opiniami. Przeczytajcie sami. Uważam, że powiedziała mądrze i zgadzam się z jej podejściem. Na co dzień w szkole rozmawiam z dzieciakami, które mówiły mi że będą kolędować w to Halloween - rozumiem je - to rodzice wpoili im, co jest właściwe a co nie. 

To rodzice wybrali dla nich taką rozrywkę. Gdzie bowiem dzieci czerpią wiedzę o Halloween* ? Czy po obejrzeniu jednego czy dwóch amerykańskich filmów narodziłby się w nich pomysł przebierania i krążenia po osiedlu ? Przecież jako dzieci też oglądaliśmy amerykańskie filmy, ale zbieranie cukierków dzień przed wszystkimi świętymi nie przyszłoby nam do głowy - nasi rodzice nawet gdyby - wybiliby to z niej nam. 


 Dziś natomiast polscy rodzice w Polsce sami decydują dzieci wypuszczać ubrane za diabełki/zombie/potwory po to, by kultywować zachodnie tradycje. Mania "Dni Dyni" natomiast ogarnęła szkoły , w których niby Hallooween* nie - ale bliżej nieokreślone święto grubego warzywa, mało popularnego w Polsce - już tak. Śmieszne to. Zostawiam Was z wpisem Chodakowskiej, a osobiście wyrażę tylko taką nadzieję, że dzieci tych halloweenowych* nowomodnych będą na ich groby przychodziły przynajmniej raz w roku. 


 *pisownia Halloween niespecjalnie mnie interesuje - z góry przepraszam bardziej wyczulonych

 

Analiza zamachu bombowego w Madrycie 2004 r.


Raport analityczny dot. zamachu w Madrycie 11 marca 2004 roku.



Spis treści

1Wstęp

2Przebieg zamachu

3Środki użyte przez terrorystów

4Przyczyny zamachu

5 Aneks – zestawienie danych z zamachu

6. Bibliografia

1 Wstęp
Zamach w Madrycie z 11 marca 2004 roku, trzy dni przed wyborami parlamentarnymi w Hiszpanii, był największym atakiem islamskich ekstremistów w Europie. W wyniku eksplozji bomb umieszczonych w 4 pociągach, zginęło 191 osób, ok. 2000 zostało rannych.
Do zamachu przyznała się Brygada Abu Hafs al Masriego. Grupa użyła 14 ładunków wybuchowych. W wyniku zamachu, wybory generalne z 14 marca wygrała opozycyjna PSOE z Jose Luisem Zapatero na czele, czego nie wykazywały sondaże sprzed 11.03.2004.


2 Przebieg
W czwartek o godzinie 7:37 czasu lokalnego dochodzi do wybuchu na stacji Atocha w pociągu C-1/21431 na trasie Alcala de Henares – Alcobendas, jadącego z miejscowości Alcala de Henares oddalonej 35 km od Madrytu. Z czterech bomb umieszczonych w wagonach nr 1,4,5,6 wybuchają trzy. O godz.7:39 na stacji Atocha-Tellez wybuchają 4 bomby, zostawione w wagonach nr 1,4,5,6 pociągu C-1/17305CA( spóźniony) na trasie Alcala de Henares - Chamartin . 

Minutę po pierwszym wybuchu na stacji Atocga, dochodzi do eksplozji na stacji El Pozo w pociągu C-1/21435 na trasie Guadalajara – Alcobendas( cztery bomby w wagonach nr 4 i 5 w tym dwa niewypały). Równocześnie wybucha bomba w czwartym wagonie jadącym trasą Alcala de Henares – Prince Pio w pociągu nr C-7/21713.


Angel Acebes, szef MSW, w swoim wystąpieniu o godzinie 11 ogłasza rozpoczęcie śledztwa.

W południe zbiera się gabinet kryzysowy, na którym zamachy zostają przypisane ETA. Hipoteza ta zostaje upubliczniona przez Acebesa w kolejnym wystąpieniu po godzinie 13. Dopiero o godzinie 20:20 Acebes ogłasza otwarcie drugiej(islamskiej) linii śledztwa. Tego samego dnia wieczorem agencja Reutersa informuje o mailu, w którym do zamachu przyznaje się Brygada Abu Hafs Masriego. Następnego dnia o 16:04 rządowi zostaje przekazany raport dotyczący maila, w którym służby negatywnie się do niego ustosunkowują. W sobotę 13 marca policja otrzymuje wiadomość o kasecie video na której rzecznik Al-Kaidy na Europę Abu Dujan al Afgani przyznaje się do zamachu.


3 Środki
3.1 Skład i pochodzenie bomb
Do produkcji bomb użyto materiału wybuchowego Goma 2. Materiał ten jest wykorzystywany w górnictwie i przemyśle wydobywczym. W wyniku śledztwa hiszpańskich służb ustalono, że materiał – 100 kg sprasowanego dynamitu pochodził z kopalni Caolines de Merilles. Organizatorom materiał sprzedał, pracownik kopalni- Emilio Llane. Do każdej z bomb, oprócz materiału wybuchowego, dokładano gwoździe w celu zwiększenia zadawanych szkód. W produkcji ładunków posługiwano się także używanymi w górnictwie detonatorami, głównie miedzianymi oraz aluminiowymi. Jako zapalnika użyto telefon komórkowy na kartę.
Ładunki wybuchowe zostały najprawdopodobniej umieszczone w wagonach bezpośrednio przed zamachem. Świadczyć mogą o tym zeznania świadków. Jeden z nich, Luis Garrudo, dozorca osiedla niedaleko stacji Atoha zeznał policji, że 11 marca rano zauważył białą furgonetkę Renault Kangoo, z której wysiadło trzech mężczyzn, ubranych w zbyt grube, jak na słoneczną pogodę ubrania. Kierowca i dwaj pasażerowie mieli białe czapki i szaliki, zasłaniające twarze. Jeden z nich z torbą lub plecakiem udał się w stronę baru, prowadzącego do stacji, gdzie świadek stracił go z oczu.
Synchronizacja ataków została dokładnie przemyślana. Według planu pociągi C-1/21431 i C-1/7305CA miały wjechać równocześnie na stacje. Siła połączonych eksplozji bomb, umieszczonych w obu pociągach, zdaniem ekspertów, mogłaby doprowadzić nawet do zawalenia się szklanej kopuły dworca, co znacznie zwiększyłoby liczbę ofiar ataku.
Skład Atocha - pociąg typu 446. Pojemność 1452 miejsc(408 siedzących i 1044 stojących), przewoził ok 600 osób. 40% jego powierzchni zajmowali pasażerowie. Ok. 100 pasażerów przypadało na wagon. Bomby wybuchły w 3 wagonach, wybuch dotknął ok. 300 osób. Spośród nich 29 osób zginęło na miejscu (10%), od ran zmarło 170 (56%), co daje 66%. Nie było jednoczesnych wybuchów, więc pasażerowie, słysząc pierwszą eksplozję w 6stym wagonie, zaczęli uciekać, drzwi były otwarte. Martwi na miejscu to pasażerowie jak i  osoby oczekujące na peronie. Średnio, każda bomba zabiła 10 osób, raniła 56.
Skład Tellez: typ 446 70% miejsc było zajętych. Wiózł ok. 165 pasażerów/wagon. 4 bomby wybuchły w 4 wagonach. Pociąg zatrzymał się, niektóre bomby mogły być synchroniczne.



3.2     Rozmieszczenie bomb
3.21 Wagony ATOCHA
 Trzy bomby  umieszczono przy składanych fotelach pod drzwiami wagonu. Pociągi na stacji Alcalá  miały ponad 5-minutowy postój, przy otwartych drzwiach. Rozmieszczenie bomb w wagonach było identyczne (Rys .1-schemat wagonów i umiejscowienie bomb). Składane siedzenia mają panel, po wybuchu powodujący dodatkowe obrażenia pasażerów (Zdj 1).

3.22 Wagony TÉLLEZ
Układ bomb w tym konwoju jest mniej regularny (Rys2), mogły być więc podkładane, gdy pociąg już jechał, a liczba pasażerów w poszczególnych wagonach utrudniała podłożenie pakunków. Materiały wybuchowe w wagonie 1, były umieszczone w półce bagażowej nad siedzeniami (Zdj2).
W wagonie 4C na podłodze obok drzwi(Rys.3)
W wagonie 5C – w drzwiach n a drugim piętrze (Rys.4)
A w 6C – przy siedzeniach (Rys 5)
3.23 Skład El Pozo: dwukondygnacyjny, 2 bomby w górnej części pociągu (Rys 6)
3.24 Sta Eugenia (Rys 7) pojedyncza bomba, dla jego spowolnienia.



4Przyczyny
Operacją kierowali Rabej Osman el Sayed Ahmend ,,Egipcjanin” oraz Amer Azizi. Jako bezpośrednich autorów zamachu ustalono wielu drobnych przestępców. Wielu z organizatorów było pod obserwacją lub wcześniej notowanych. Atak był realizacją celów wpisanych w strategie świętej wojny, mających doprowadzić do wycofania państw europejskich z Iraku i Afganistanu. Według informacji zebranych w czasie śledztwa, islamiści planowali atak na jedno z trzech państw sojuszniczych USA: Hiszpanię, Polskę lub Wielką Brytanie. O wyborze Hiszpanii zadecydowały najprawdopodobniej względy organizacyjne i słabość służb bezpieczeństwa, głęboka integracja ludności muzułmańskiej oraz represje ze strony rządu jakich doświadczali muzułmanie po ataku na World Trade Center 11 września 2001 roku. Istotne znaczenie mogła mieć też chęć odzyskania Al-Andulas(الأندلس) – historycznej ziemi muzułmanów na Półwyspie Iberyjskim. Nie udało się ustalić czy data ataku była celowo związana z datą wyborów w Hiszpanii.



5 Aneks
5.1Zamachy z 11 marca – zastawienie danych
STACJA Atocha Atocha-Tellez El Pozo Sta. Eugenia
NR POCIĄGU C-1/21431 C-1/17305CA C-1/21435 C-7/21713
TRASA Alcala de Henares - Alcobendas Alcal de Henares - Chamartin Guadalajara - Alcobendas Alcala de Henares – Principe Pio
ODJAZD Z ALCALA 07.00 07.05 07.10 07.15
GODZINA WYBUCHU 07:37-07:38 07:39 07:38 07:38
BOMBY 4bomby, wagony nr 1,4,5,6 4bomby, wagon nr 1,4,5,6 4 bomby,wagony nr 4,5,? 1 bomba, wagon nr 4
NIEWYBUCHY 1 x 2 x
Źródło: Z. Jakubowska Madryt 11 marca
5.2
Wykres poparcia poszczególnych partii w Hiszpanii 1977-2008.

Źródło:


5.3 Ryciny




 Rys 2





Rys 6           Pociąg El Pozo i rozmieszczenie bomb

Rys 7 Sta Eugenia

 
 




5.4 Zdjęcia


 




Zdj 3 Atocha widok z satelity


Autorzy analizy, studenci BW: Karolina Pierzak, Lidia Zdzitowiecka, Jakub Łachnowicz

6. Bibliografia:
v  Z.Jakubowska Madryt 11 marca.

poniedziałek, 9 maja 2016

Matka Boska w dziejach Polski

Miesiąc maj sprzyja popołudniowym wędrówkom po okolicy.  Mijamy przydrożne kapliczki i często zatrzymujemy się przy nich na modlitwę Litanii Loretańskiej. Lista świąt i uroczystości Maryjnych oraz ilość tych kapliczek, i poświęcenie miesiąca maja Matce Bożej  otwiera nam oczy na wielkość kultu Maryi w Polsce. Zagłębmy się więc w jej obecność w naszym kraju i jej towarzyszenie dziejom Polski, które rozpoczęło się już w X wieku, wraz z chrztem Mieszka I.

Dla wielu osób najstarszym wyrazem czci Polaków jest grzmiąca w uszach dzięki sienkiewiczowskim Krzyżakom: „Bogurodzica, dziewica, Bogiem sławiena Maryja! /Twego syna, Gospodzina, matko zwolena Maryja,/ Zyszczy nam, spuści nam. /Kiryjelejzon.”. Pieśń pochodzi jednak dopiero z XIII i XIV wieku i jest niewątpliwym dowodem na ogromny kult Maryi w Polsce, do tego stopnia, że wyśpiewują ją kolejne pokolenia Polaków w XXI w. Możemy jednak znaleźć w historii i tradycji Kościoła w Polsce wcześniejsze przykłady wiernych, którzy życie poświęcili Matce Bożej i rozsławili jej imię w naszym narodzie.


W 1079 roku biednemu pasterzowi objawiła się Maryja przy drodze. Dziś miejsce to znamy jako Górka Klasztorna i jest ono jednym z pierwszych sanktuariów ku czci Matki Chrystusa w Polsce.  150 lat później powstała podhalańska parafia Ludźmierz, gdzie niedługo potem pewien węgierski kupiec ofiarował słynącą z łask figurę Matki Bożej. Została ona wiele wieków później koronowana przez kardynała Wyszyńskiego. Już w  1384 roku książę Rusi Władysław Opolczyk uznał, znajdujący się w  Częstochowie obraz Matki Boskiej za cudowny – co dało początek sanktuarium do dziś stanowiącego serce i skupisko czcicieli Maryi w Polsce. Nadal odbywają się tam pielgrzymki a codzienny Apel jest emitowany przez wiele mediów na cały świat.


Nieco później rozpoczyna się w dziejach Polski okres panowania króla Jana Kazimierza, który stanął w obliczu klęsk wywołanych najazdem wojsk szwedzkich na Polskę. Decyduje on, że ratunkiem może okazać się złożenie ślubów Matce Boskiej. 1 kwietnia 1656 roku klęka więc przed cudownym obrazem Matki Boskiej Łaskawej ze słowami: „Ciebie dziś za Patronkę moją i za Królową państw moich obieram. Tak samego siebie, jak i moje Królestwo polskie (…)”. Maryja staje się od tego momentu Królową Polski, chociaż jak podaje S. Szafraniec w kwartalniku 'Homo Dei' już od XV w. nazywano ją „Królową Narodu Polskiego”. Maryja była obecna w sercach walczących pod Grunwaldem w 1410, zatem niewiele mógł Sienkiewicz pomylić się w swojej powieści. Zresztą z myślą o Maryi, a nie tylko obronności kraju, Konrad Mazowiecki sprowadził Zakon Najświętszej Maryi Panny do Polski w 1226 roku.


Lista objawień Maryjnych w Polsce jest długa, do najważniejszego z nich ks. Dawid Pietras w swoim kazaniu z  2.05.2015 zalicza objawienie się Maryi wraz ze św. Stanisławem Kostką włoskiemu jezuicie Juliuszowi Mancinelli: „Zakonnik podczas modlitwy pytał się Maryi, jaki wezwaniem w litanii loretańskiej chce być czczona? Odpowiedziała mu: „Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to Królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie”. 

Podobnie na Wawelu w 1610 r. w obecności króla Polski, Maryja mu powiedziała: „Jestem Królową Polski. Jestem Matką tego narodu, który jest Mi bardzo drogi, więc wstawiaj się do Mnie za nimi o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie”. ” Innym ważnym wydarzeniem, była msza przed bitwą pod Wiedniem, w której uczestniczył król Jan III Sobieski. Król modlił się przed obliczem jasnogórskiej Królowej, a kapłan miał mu powiedzieć: „Janie zwyciężysz!”. Maryja ujawniła się także w bitwie pod Chocimiem, gdzie miała powiedzieć: „modlitwy wasze zostały wysłuchane”. W XVIII wieku Matka Boska przyczyniła się do uzdrowień w wielu parafiach Polski , dzięki czemu zaczęły powstawać nowe sanktuaria jak chociażby w Matemblewie.

W XVII wieku na Ostrej Bramie w Wilnie został wystawiony obraz reprezentujący Maryję, będący inspiracją do umieszczenia Matki Jezusa w epopei narodowej dla Mickiewicza. Szczególny kult wizerunku Matki Boskiej Ostrobramskiej rozpoczął się po najeździe moskiewskim na Wilno. Dowodem na to jak wielce Maryja wpisała się w historię naszego narodu, może być fakt iż bardzo wielu z nas potrafi wyrecytować słowa inwokacji: „Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy/ I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy/ Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!/ Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem”. Niedługo potem, Ostra Brama stanie się miejscem manifestacji patriotycznych, zwłaszcza w okresie zaborów, podziału Polski i ostatecznie oddzielenia Wilna od Rzeczpospolitej, stanie się sercem Polaków na Litwie.

W latach 1850-52, Matka Boża dała wyraz nierozerwalnej łączności z państwem Polskim, kiedy to objawiła się Mikołajowi Sikatce w okolicach Lichenia wraz z białym orłem w koronie na ręku. Do dziś mamy tam ogromne sanktuarium osławione łaskami i cudami. Jak podaje Marta Wielek z portalu Opoka, w 1860 r. na Wiktorówkach „Marysia Murzańska ujrzała Matkę Bożą (…) Prosiła też, żeby przekazać dorosłym wezwanie do nawrócenia i pokuty. ”

W 1877 roku, Maryja swoją obecnością wspierała Polaków podczas zaborów – objawiła się w Gietrzwałdzie trzynastoletniej Justynie Szafryńskiej i dwunastoletniej Barbarze Samulowskiej, zapowiadając że opuszczone i zniszczone świątynie wkrótce otrzymają kapłanów, ze słowami: „Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was” ..  Po zakończeniu I wojny światowej, Polacy upadli na duchu. Biedni i wycieńczeni, tracili wiarę. Zauważył to wg k. Pietrasa, św. Maksymiliana Maria Kolbe, który założył  bractwo Rycerzy Niepokalanej i rozwijał kult Matki Boskiej w 1917 roku, co wielu ludziom dało nadzieję na zmiany w kraju. Przy okazji warto zwrócić uwagę na drugie imię św. Kolbego. Imię Maria do roku 1961 było najpopularniejszym imieniem w Polsce, nadawanym zarówno kobietom jak i mężczyznom, a w ostatnich latach imię to nieprzypadkowo znów nadaje coraz więcej par swoim dzieciom. 
Podczas wojny z Armią Czerwoną, Maryja również wspierała naród Polski w walce z ateizmem nadchodzącym z bolszewickiej Rosji. Znany jest nam wszystkim obraz Jerzego Kossaka „Cud nad Wisłą”, który reprezentuje zjawianie się Matki Boskiej na niebie w czasie oblężenia Warszawy w 1920 roku. Jak mówią podania, tylko obecność Matki Bożej, wlała w serca żołnierzy odwagę i ducha, by zwyciężyć zalewającą Polskę armię i powstrzymać po raz kolejny falę ateizmu.
Podczas II wojny światowej Maryja była jedynym wsparciem dla tysięcy prześladowanych Polaków i innych męczonych przez niemiecką a potem radziecką armię. W 1938 roku Matka Boża przestrzegła Rozalię Celakównę - „idzie na was Boża kara, potrzeba ofiary za Polskę i cały świat”.  Warto nadmienić, że 16 kwietnia br. zmarła wizjonerka Władysława Papis z Warszawy, której Maryja i Chrystus objawiali się 13 razy na Siekierkach w czasie Powstania Warszawskiego, którego klęskę przepowiedziała. Maryja wlała jednak w serca 13-letniej Władzi i jej otoczenia nadzieję, tłumacząc że wkrótce wojna się zakończy. W wielu obozach pozostają już jako obiekty muzealne – różańce zaplatane przez więźniów obozów zagłady z najróżniejszych przedmiotów. W wielu miastach po wojnie odżywał kult Maryjny. Przykładem może być Wejherowo, posiadające cudowny obraz Matki Bożej na księżycu pochodzący z II połowy XVII w. Kiedy odsłonięto go uroczyście w 1953 roku o. Salwator Augustyniak głosił: "Albowiem obecnie nadchodzi czas, aby odnowić dawny kult Matki Bożej, o którym słyszeliście od swoich przodków, że tutaj w Wejherowie, był on zawsze żywy za czasów dawnych zakonników, wypędzonych przez Prusaków w 1875r", o czym informuje o. Pius Turbański OFM.


Nie tylko objawienia kojarzą nam się z cudownym działaniem Najświętszej Panienki. Warto przypomnieć, że wiele figurek i obrazów uwieczniających ją, przetrwało wojny, zniszczenia świątyń i pożary. Przykładem może być uważana za Królową Morza i Kaszub – Matka Boska Sianowska, której figura bez szwanku przeszła dwa pożary.

Śluby Jana Kazimierza zostały odnowione po 300 latach przez kardynała Wyszyńskiego na Jasnej Górze, a potem ustanowił on Maryję główną patronką Polski. Tradycję tę kontynuował Jan Paweł II, który zawierzył Polskę Jasnogórskiej Pani w 1979 roku, wówczas też jak mówi Wacław Walecki na Rzeczpospolitą zstąpił: „pierwszy rozbłysk wolności”. To wtedy Jan Paweł II powiedział Maryi „Totus Tuus, oddaję Ci cały Kościół wszędzie aż do najdalszych krańców ziemi” i dobrowolnie oddał się w jej niewolę, wraz z całym polskim narodem. Nie sposób przemilczeć, że być może dzięki temu aktowi oddania w 1981r. Matka Boska przyczyniła się do uratowania polskiego papieża, po s zamachu 13 maja.

 Długo możnaby wymieniać przykłady roli Maryi w dziejach Rzeczypospolitej Polskiej. Lista poświęconych Jej parafii, pieśni, uroczystości i objawień, mogłaby być przedmiotem niejednej książki. Pewne jest to, że odkąd wiarę katolicką zaszczepił na ziemiach Polan Mieszko I, nieustannie mamy dowody na działanie łaski Matki Boskiej i fakt, iż szczególnie upodobała ona sobie nasz naród.

sobota, 2 kwietnia 2016

Chrzest Polski czy Mieszka I?

Wedle polskiej tradycji w Wielką Sobotę, 14 kwietnia 966 roku odbył się Chrzest Polski. Istnieje wiele pytań wokół tego wydarzenia, ale historycy są zgodni, że przyjął go Mieszko I, książę Polan w rok po zaślubinach z czeską księżniczką dynastii Przemyślidów- Dobrawą, łącząc plemiona Polan w to, czym dziś jest Polska. Przed nami jubileusz 1050. rocznicy chrztu Polski, wydarzenia które dało początek naszej historii. Czy był to gest wyłącznie polityczny, mający na celu tylko rozwój państwa i kultury? Czy może jednak to chrześcijaństwo, odrzucenie pogaństwa i nawrócenie na wiarę w jednego Boga leżą u podstaw powstania Państwa Polskiego, które od tej pory nie wyrzekło się chrześcijaństwa, zgodnie z hasłem Polonia semper fidelis – Polska zawsze wierna Bogu?


Różni historycy wskazują, że poprzez przymierze nabyte przez małżeństwo, Mieszko zamierzał uniezależnić się od niemieckiego cesarza Ottona I, którego wojny mogłyby w końcu doprowadzić do unicestwienia budującej się państwowości Polan. Należy jednak pamiętać, że ta teza jest wyłącznie stereotypem, a nie znamy ani okoliczności, daty, miejsca ani też prawdziwych intencji chrztu Mieszka I. Pewne jest jednak to, że się odbył, a jego znaczenie było olbrzymie, ponieważ umożliwiło drobnym księstwom, koczującym na terenach dzisiejszej Polski, stworzyć twór państwa na tyle silnego, że trwa ono do dziś.

Władze PRL, zauważając istotę chrztu Mieszka I, nie wyrugowały go całkowicie ze świadomości Polaków, ale umniejszyły jego wartość na tyle, byśmy uwierzyli, że w całości było to posunięcie polityczne, cyniczne wręcz, niezwiązane w ogóle z Kościołem Katolickim. To prawda, że przyjęcie chrztu oznaczało dla Mieszka i jego podwładnych przetrwanie, a gdyby go nie przyjął, prawdopodobnie ludność zostałaby wymordowana lub włączona do cesarstwa niemieckiego.

Philip Earl Steele w książce „Nawrócenie i chrzest Mieszka I” wypomina Polsce, iż sami umniejszyliśmy religijną rolę chrztu Mieszka I, który mimo wszystkich zalet tego aktu musiał rozbić własne społeczeństwo zakorzenione w słowiańskich wierzeniach. Porównuje on Mieszka do Konstantyna Wielkiego, który uwierzył iż pod znakiem Krzyża zwycięży. Zamiast przywoływać na pomoc dziesiątki bożków, w których wierze go wychowano, wybrał Chrystusa. Marcin Bąk z Gościa Niedzielnego, zauważył że polska wykładnia w PRL-owskich podręcznikach, trzymała się od takich porównań jak najdalej, wedle marksistowsko-leninowskiej propagandy, religie były tylko środkiem do osiągania celów, a nie wiązały się z duchową przemianą.

Na wymiar wiary Chrztu Polski, zwrócił uwagę już Prymas Wyszyński w 1966 roku:

„Z błogosławionej woli Twojego Syna dotarli do naszej ziemi przed tysiącem lat apostołowie Dobrej Nowiny, ustawili Krzyż, znak zbawienia i nadziei i rozpoczęli chrzcić praojców w Imię Trójcy Świętej. Od tej chwili źródło wody żywej nieustannie spływa na głowy i serca dzieci Narodu polskiego.”

Także biskup Damian Bryl, wskazuje wielką wagę tego wydarzenia, a z jego opinią zgadza się zarówno Andrzej Grajewski, jak i prof. Ożóg:

„Chrzest Mieszka I był doświadczeniem wielowymiarowym, było to nade wszystko wydarzenie religijne. Mieszko I, władca Polan, przyjął chrzest święty i było to fundamentalne doświadczenie tej konkretnej osoby. Z perspektywy wiary możemy powiedzieć o tym, co się wtedy stało w duszy naszego władcy: przejął on Chrystusa za swojego Pana i Zbawiciela, stał się Bożym dzieckiem, został włączony we wspólnotę Kościoła, wspólnotę prorocką, kapłańską i królewską. To wszystko dokonuje się w życiu każdego z nas, gdy przyjmujemy chrzest. (…) Poddani Mieszka przyjmowali chrzest i zarazem jego duchowe konsekwencje, najpierw w wymiarze osobistym, tzn. zmieniali swoje postępowanie i sposób życia zgodnie z zasadami wiary chrześcijańskiej, ale także w wymiarze społecznym, tworząc podstawy rozwoju kultury chrześcijańskiej. Doświadczenie władcy miało konsekwencje dla całej społeczności na różnych poziomach: religijnym, społecznym, politycznym i kulturowym.”


Przyjęcie wiary nie oznaczało dla Mieszka samych przywilejów. Wedle Galla Anonima, musiał on np. porzucić swoich siedem żon, zacząć stosować posty, ale przede wszystkim, skrajnie przebudować mentalność Polan. Pod krzyżem, Polska miała zostać zjednoczona, a słowiańskie gusła, które jak wskazuje ks Nabywaniec, niejednokrotnie wiązały się z demonicznymi praktykami, a nie tylko tańcem wśród kwiatów, musiały zostać obalone przez księcia, co na pewno podzieliło jego poddanych. Proszę sobie wyobrazić, że przychodzi do nas nowy prezydent i ustanawia zmianę wiary dla wszystkich. Wielu ludzi głęboko zakorzenionych w pogaństwie nie chciało się pogodzić z nagłym niszczeniem ich bożków. Mieszko przyjął na siebie odpowiedzialność pogodzenia skłóconego społeczeństwa i przekonania ich do wiary w Chrystusa, nieraz kończyło się to krwawo.

Mieszko jako doświadczony woj i władca, musiał jednak zdawać sobie sprawę z tego, że chrześcijaństwo w tamtym czasie oznaczało rozwój, nową kulturę i było związane z powiewem świeżości z zachodu. Mówił o tym zresztą Jan Paweł II:

"Polska weszła w krąg kultury chrześcijańskiego Zachodu i zaczęła budować swą przyszłość na fundamencie Ewangelii. Od tamtych czasów staliśmy się pełnoprawnymi członkami europejskiej rodziny narodów ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. Wespół z innymi narodami Europy jesteśmy współtwórcami, a zarazem dziedzicami bogatej historii i kultury".

Prof. Krzysztof Ożóg w swojej książce „966. Chrzest Polski.” podkreśla, że chrzest władcy Polan był także aktem jego osobistego nawrócenia, w którym ważną rolę odegrała księżniczka Dąbrówka, kobieta mądra, pobożna i wpływowa.Gall Anonim podaje, że to Dobrawa nalegała, aby Mieszko porzucił pogaństwo i stawiała jego chrzest jako warunek ślubu.  Andrzej Grajewski z Wiara.pl z kolei polemizuje z tą tezą. Mówi, że nie ma żadnych dowodów na to, iż chrzest był częścią kontraktu małżeńskiego z Dąbrówką, ponieważ ślub odbył się przed przyjęciem chrześcijaństwa, więc musiał wynikać wyłącznie z woli Mieszka. Należy jednak rozważyć, że Dobrawa, jako kobieta obyta w świecie, chrześcijanka, której rodzeństwo należało do katolickich zakonów, pomogła Mieszkowi uwierzyć w Boga i przyjąć wiarę o Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, a Mieszko I dostrzegł wagę tej wiary i postanowił, iż to ona może zbawić jego i jego poddanych, chociaż Marcin Bąk z portalu Wrodzinie.pl wyjaśnia, że w X wieku chrzest władcy nie musiał oznaczać chrztu poddanych, a mógł jedynie do niego zachęcać.

Jak przekonuje ks. prof. dr. hab. Stanisław Nabywaniec, kierownik Zakładu Historii Nowożytnej na Uniwersytecie Rzeszowskim:

„chrzest Mieszka I był doświadczeniem i wydarzeniem przede wszystkim religijnym. Ludziom tamtej epoki, również tym z kręgów pogańskich, nie było znane pojęcie ateizmu, niewiary. Mieszko I, przyjmując chrzest, przyjmował go z wiarą. Trudno zmierzyć jej głębokość, ale jego chrzest nie był pustym spektaklem obliczonym jedynie na korzyści polityczne. Aby dostrzec to, co się dokonało wówczas w duszy księcia Polan (…)historyczny władca „porzucił stare bogi” i szczerze przyjął Chrystusa nie tylko do swojego kraju, ale także do swego serca, w którym niewątpliwie dokonały się te wszystkie wielkie dzieła Boga, które dokonują się w sercu każdego człowieka”.

Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się jakie pobudki najbardziej skierowały Mieszka I ku chrześcijaństwu. Nie możemy jednak wykluczyć, że to on sam, był na tyle światłym władcą iż zdecydował się zmienić swoje życie. Na zakończenie przytoczę kronikę Galla Anonima, która mogłaby potwierdzać tę tezę:

 „Zaiste ślepą była przedtem Polska, nie znając ani czci prawdziwego Boga, ani zasad wiary, lecz przez oświeconego [cudownie] Mieszka i ona także została oświeconą, bo gdy on przyjął wiarę, naród polski uratowany został od śmierci w pogaństwie”.

Warto dodać, że obchody 1050. rocznicy chrztu Polski 14-16 kwietnia odbędą się w Gnieźnie i w Poznaniu, a honorowy patronat nad obchodami 1050. rocznicy Chrztu Polski objął prezydent Andrzej Duda.



Obrazy:
Chrzest Polski. Współczesny fresk w Gnieźnie, obok pomnika Bolesława Chrobrego, w pobliżu katedry.
Jan Matejko „zaprowadzenie chrześcijaństwa” obraz olejny

czwartek, 20 sierpnia 2015

„Nie ma sprawy ważniejszej niż Polska.” - Wincenty Witos, chłop, katolik, trzykrotny premier

Na polskich wsiach odbywają się jeszcze ciągle dożynki, to przypomniało mi, aby wspomnieć o człowieku, który dla polskiej wsi zrobił więcej niż PSL w ciągu ostatnich 20 lat. Ponadto, w tym roku przypada 70. rocznica śmierci trzykrotnego premiera Rzeczypospolitej Polskiej, Wincentego Witosa. Wincenty Witos był nie tylko politykiem, wizjonerem i działaczem ruchu ludowego w Polsce, ale także człowiekiem czynu, który nie bał się okazywać swojej wiary w Boga i ojczyznę. Wielki człowiek na miarę swoich czasów, którego ręce parały się ciężką fizyczną pracą, a umysł obejmował rozwiązania problemów nie tylko wsi, ale całej Polski przechodzącej z podległego państwa, przez dwie pustoszące ją wojny, ku wolności i rozwojowi.
Nade wszystko kochał polską wieś i od wczesnych lat młodości ją aktywnie wspierał, skromnie odpowiedział na pochwały ludzi swoich czasów: „Chłop zachował w najgorszych chwilach ziemię, religię i narodowość. Te trzy wartości dały podstawę do stworzenia państwa”, ale i on sam przyczynił się znacząco do odbudowy państwa, w którym wcześniej chłop kojarzył się wyłącznie z pańszczyzną. 



Wywodzący się z biednej chłopskiej rodziny Witos, znał trud ciężkiej pracy na roli. W dzieciństwie wraz z rodzicami i dwoma braćmi mieszkał w przerobionej ze stajni izbie, a rodzina posiadała zaledwie dwie morgi ziemi. Rodzice dbali jednak o wychowanie i edukację dzieci, dzięki czemu chłopiec ukończył 4 klasy szkoły wiejskiej, po czym jako czternastolatek zaczął pracować z ojcem jako drwal. Ciężka fizyczna praca, wyznaczała rytm życia Witosów, do czasu kiedy Wincentego powołano do armii austriackiej w 1895 roku. Na dwa lata opuścił rodzinne Wierzchosławice, a po powrocie w 1898 wziął ślub i osiadł na gospodarce. Cały czas jednak miał ambicję rozwinąć rolnictwo w swojej okolicy, a swoje idee głosić publicznie. Już jako 19-latek wysłał pierwszy artykuł do lwowskiego Przyjaciela Ludu.

W wieku 21 lat Witos wstąpił do świeżo powstałego Stronnictwa Ludowego, które zaczęło prężnie działać w Galicji na rzecz odbudowy polskiego państwa i rozwiązania podstawowych problemów wsi. Studiując historię Polski, doszedł do wniosku, że to magnateria zgubiła nasze państwo i tylko z pomocą dotąd pomijanej i nieświadomej części społeczeństwa, jaką było chłopstwo, można ją odbudować. Stronnictwo opowiadało się za demokratycznymi wyborami, rozwojem oświaty, a przede wszystkim równouprawnieniem chłopów i ich godną reprezentacją w polityce.

Mimo iż ruch ludowy zmieniał kilkakrotnie nazwy, wraz z Witosem był to ten sam twór, który miał na celu angażowanie rolnictwa w sfery państwa, tak by chłopi stanowili silne zaplecze opowiadające się zawsze po stronie Polski, która będzie o nich z kolei dbała. Wincenty Witos od początku wspierał działania stronnictwa w kierunku powiększania najmniejszych gospodarstw, awansu społecznego mieszkańców wsi, czy reformy rolnej. Po wstąpieniu do Stronnictwa, wielu ludzi dostrzegało jego potencjał. Wybrano go na wójta Wierzchosławic i wiceprezesa „Piasta”. W tym okresie doprowadził do wybudowania młyna, domu ludowego, poprawienia stanu dróg czy nawet utworzenia systemu melioracyjnego w swojej okolicy. Warto nadmienić, że jako człowiek religijny, co roku hucznie obchodzono w Wierzchosławicach dożynki, które rozpoczynała uroczysta Msza Święta. Witos, dostrzegając potrzebę edukowania rozbudował również lokalną szkołę, założył koło rolnicze i rozwinął ruch spółdzielczy. Jego praca została wkrótce dostrzeżona, a jego pozycja w polityce umacniała się z roku na rok tak, że jako wiceprezes „Piasta” rozwinął ruch ludowy w czasie I wojny światowej i po niej PSL stało się mocną partią polskiego sejmu. Mimo, że urodził się prostym chłopem, potrafił rozmawiać z każdym począwszy od prostych  gospodarzy poprzez posłów, po intelektualną śmietanką tamtych czasów: Władysława Reymonta, gen. Józefa Hallera, gen. Władysława Sikorskiego i samego marszałka Piłsudskiego.

Od 1908 roku Witos pełnił funkcję posła w Galicji, a także w austriackiej Radzie Państwa, a rok później w polskim Sejmie. W 1914 roku został prezesem PSL „Piast”. Od 1920 roku aż do przewrotu majowego sześć lat później, stał na czele polskiego rządu jako premier. W krytycznym momencie wojny polsko-sowieckiej 24 lipca 1920 r. stanął na czele Rządu Obrony Narodowej. Tytuły i stanowiska, nie były jednak najważniejsze dla Wincentego Witosa. Nawet kiedy miał ważne spotkanie w sejmie, potrafił rankiem wyjechać w pole. Nadzwyczaj pracowity, w ciągu roku uczestniczył w kilkudziesięciu wiecach chłopskich, a jednocześnie nigdy nie przestawał pisać. Na jednym z wieców powiedział:
 "Pamiętajcie, że przed Wami nie ma wyboru. Możecie być gospodarzami Polski albo niewolnikiem drugich.
Był jednym z pierwszych posłów młodej Polski, którzy nigdy nie uchylali się od kontaktu z ludźmi i często odwiedzali zwykłych obywateli. Zawsze był wierny chrześcijańskim wartościom i nie poddawał się wpływom innych.

W roku 1931 został prezesem Rady Naczelnej Stronnictwa Ludowego. Za swą działalność w opozycji do sanacji został aresztowany i w procesie brzeskim skazany na 1,5 roku więzienia. Na Sali sądowej bronił swoich racji przeciwko zbyt dużej władzy Piłsudskiego tymi słowami:


„Wyznaję zasadę, że nigdy i nigdzie, w żadnym państwie nie wystarczy i dla obrony, i w każdej innej sytuacji państwa, ani klika, ani poszczególny, choćby najwięcej genialny człowiek. Ciężar ten musi wziąć na siebie całe społeczeństwo. Nie chcemy więc, żeby Polska budowana była na jednym człowieku, chcemy, ażeby budowało ją całe społeczeństwo.”

 Od 1933 roku przebywał na emigracji w Czechosłowacji. Kiedy z niej powracał na drodze do Lwowa został ranny w bombardowaniu Niemców, kilka dni po tym jak rozpoczęła się II wojna światowa. W czasie wojny, nawoływał do walki o niepodległość, za co został aresztowany. Odparł również próby nakłonienia go do współpracy z nazistami. U schyłku wojny stan zdrowia Witosa uległ dalszemu pogorszeniu. Dużo się modlił, przebywając od 15 sierpnia 1945 w szpitalu Ojców Bonifratrów w Krakowie. Tydzień później objął stanowisko prezesa PSL. We wrześniu, schorowany, leżąc w szpitalnym łóżku napisał ostatnią odezwę, zatytułowaną Do braci chłopów, w której pisał:

„ .. i znowu po latach ciężkiej rozłąki, schodzimy się razem w wolnej, niepodległej Polsce... Budujemy więc to nasze państwo na ruinach, zgliszczach i popiołach, stawiamy gmach, w którym stale i niepodzielnie królować winny samodzielność, wolność, prawo i sprawiedliwość... Pomni przeszłości, budując w warunkach jak najtrudniejszych, baczmy pilnie, aby do tego gmachu nie dostały się zarazki zgnilizny i rozkładu mające go zniszczyć, gdy on ma stać wiecznie... Świadomi swoich praw i obowiązków, jak i odpowiedzialności przed przyszłością i narodem, stańcie razem do pracy, pracy wytrwałej, tworząc dobra konieczne dla współczesnych i potomnych…”. 

31 sierpnia 1945 zakończył swoją ziemską wędrówkę, aby na zawsze pozostać zapamiętanym na kartach historii jako wielki patriota. Podczas swojej pielgrzymki do Polski w 1991 roku, Jan Paweł II cytował słowa Wincentego Witosa w Radzyminie, gdzie Witos walczył  w czasie wojny bolszewickiej, na temat potrzeby świadomości i niezależności chłopów i wskazywał, że model  włączania rolników w sprawy Polski sprawi iż będą walczyli o „każdą skibę tej ziemi” oraz  „wyznacza nie tylko drogę polskim chłopom, ale również tym wszystkim, którzy są odpowiedzialni za organizację życia społeczno-gospodarczego polskiej wsi.”

Tak mi dopomóż Bóg

Z pewnej perspektywy można już spojrzeć na inauguracyjne wystąpienie Andrzeja Dudy. Jako, że z prezydentem mam wspólne wydaje mi się podejście do wiary, zanalizowałam jego przemowę właśnie w tym kontekście i starałam się poszukać tych punktów w jego mowie, które świadczą o tym, że po drodze nam z myśleniem o polityce jako dążeniu do dobra wspólnego, poszanowania wzajemnych praw i obowiązków.



„Dziękuję” – to pierwsze słowa nowego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy. To bardzo wymowne, że nowy prezydent potrafił od tego właśnie słowa rozpocząć swoją kadencję. Wyrazy wdzięczności dla Polaków połączone były z wiarą prezydenta w to, że Polskę da się zmienić na lepsze, jeśli budowana będzie w zgodzie wszystkich wierzących i niewierzących oraz poszanowaniu wzajemnych praw.  

Po ceremonii zaprzysiężenia, na którym Prezydent ślubował: "Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem" Andrzej Duda dodał: „tak mi dopomóż Bóg”, co nie jest tylko pustym frazesem, ponieważ prezydent wspominał wielokrotnie, że będzie rządził w zgodzie ze swoim chrześcijańskim sumieniem aby łączyć a nie dzielić Polskę.

Jak mówił podczas swojej inauguracji 6 sierpnia br: „Chciałem dzisiaj, proszę państwa, bardzo mocno powiedzieć: jednym z podstawowych oczekiwań jest to, byśmy zaczęli odbudowywać wspólnotę”. Z wielką klasą prezydent podziękował ustępującej głowie państwa za obecność na sali. Prezydent obiecał, że dotrzyma swoich obietnic składanych w czasie kampanii wyborczej, której szefową była Beata Szydło.  Godnym zauważenia jest fakt, że prezydent nazwał swój urząd: „służbą Ojczyźnie w przestrzeni krajowej i międzynarodowej”, tym samym zaznaczył, że będzie bronić interesów Polaków i powróci do korzeni tradycji, która polityków nie stawia ponad przeciętnych ludzi. Mówił do zgromadzonych posłów: „Powinniśmy być razem i powinniśmy razem służyć ludziom. To jest wielkie zadanie na najbliższe lata. Przede wszystkim dla mnie, dla prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”. 

Andrzej Duda odniósł się do najbardziej palących problemów, takich jak emigracja: „Dziś miliony naszych rodaków są rozsiane po całym świecie. Oni potrzebują większego kontaktu z Polską. Oni potrzebują aktywności ze strony rządzących. W związku z tym podjąłem decyzję, że w ramach Kancelarii Prezydenta powstanie biuro do spraw Polonii i Polaków za granicą, po to aby te zadania aktywnie podjąć”. Ponadto prezydent wspomniał o potrzebie budowania nowych miejsc pracy i wspomagania tych, którzy nie mogą sobie poradzić w życiu z powodu chorób i skrajnej nędzy.  Troska o dobro wspólnoty była zresztą widoczna już przed zaprzysiężeniem, kiedy Andrzej Duda odwiedzał tysiące Polaków, rozmawiał z nimi, słuchał i po prostu, był blisko nich.

Nie jest tajemnicą, że nowy prezydent jest gorliwym katolikiem. W swoim przemówieniu, powołał się na swój moralny autorytet – Jana Pawła II: „nasz wielki rodak Jan Paweł II mówił: <wymagajcie od siebie nawet wtedy, kiedy inni od was nie wymagają>.  Ja powiem tak: proszę państwa, dzisiaj wymagają. Słyszałem to przez ostatnie pół roku na każdym kroku. Wymagają od nas, wymagają od polityków.” Andrzej Duda, jako patriota nie mógł pominąć polskiej historii i tradycji: „ mamy wielką historię i nie mamy się czego wstydzić, wręcz przeciwnie, powinniśmy być z niej dumni.”

Następnie prezydent wraz ze swoją małżonką, córką i rodzicami, którzy przez całą kampanię wspierali go, udał się na Mszę Świętą w Archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Możemy być pewni, że prezydent nie będzie wspierał środowisk niszczących Kościół Katolicki czy uderzających w tradycję. Sam został wychowany w katolickiej rodzinie, która nigdy nie odwracała się od Boga. „Pan Bóg wyznaczył nową misję Andrzejowi. Chciałabym, żeby był głową całego narodu, żeby po prostu zjednoczył wszystkich. Żeby była ta nasza polityka święta, czyli bez ubliżania sobie, bez upokarzania się wzajemnie”- powiedziała matka Andrzeja Dudy, Janina Milewska-Duda. Ojciec nowego prezydenta, profesor Jan Duda dodał, że "to początek bardzo trudnej drogi. Bez oparcia w wierze Andrzej nie byłby w stanie tego udźwignąć". Warto wspomnieć, że nowy prezydent cały swój program działania opiera na myśli chrześcijańskiej. W czasie kampanii do prezydenta przyległo stwierdzenie „katolik intensywny” czyli taki, który nie wstydzi się Jezusa, ale szanuje inne wyznania.

Być może wybór na prezydenta rozstrzygnął się nieprzypadkowo w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, a zaprzysiężenie w święto Przemienienia Pańskiego? Być może, jest to znak, że jak mówił Jan Paweł II nowy Duch wstąpi na tę ziemię, a Polska przemieni się w jeszcze piękniejszą i silniejszą, prowadzoną przez mądrych ludzi. Czas pokaże. 

sobota, 27 czerwca 2015

Tunezja - jedź i nie wracaj

Całkowitą kompromitacją okazała się akcja "Tunezja - jadę tam". Wielce europejscy i poprawni politycznie celebryci, swoją akcją mimo ostrzeżeń MSZ narazili wielu łatwo ulegających sugestii turystów na śmierć w zamachu terrorystycznym. Zamach, który miał miejsce wczoraj, dał się przecież przewidzieć. Biali, którzy na siłę pchają się do państw ogarniętych konfliktami, może nareszcie powinni zdać sobie sprawę z tego, że to iż wojny nie ma u nich w kraju, nie znaczy że gdzie indziej nie wygląda ona jak z najgorszych koszmarów ? Oczywiście, może akurat 5 tysięcy osób będzie miało szczęści i nic im się nie stanie. jednak ten procent, którego ręka konfliktu zbrojnego dotknie, odczuje to boleśnie.









W ciągu minionego tygodnia, byliśmy świadkami niesłychanych przejawów 'tolerancji', która mija się  z wszelkimi granicami. Akceptacja homoseksualnych małżeństw  w USA odbiła się szerokim echem, na tyle, że co dziesiąty z moich znajomych na FB przemalował swoje profilowe na tęczowe barwy.
Nie na tym jednak poprzestaje rząd Obamy i współczesny mainstream Stanów Zjednoczonych. Pojawił się pomysł, by zbanować flagę Konfederacji, ponieważ jakich chłopaczek, który zastrzelił 6 czarnoskórych udostępniał zdjęcie z flagą... Jak mówił Max Kolonko - udostępniał też zdjęcie z okularami przeciwsłonecznymi czy ich też zabronią?

Flaga Konfederacji ma wydźwięk zgoła inny niż próbują to udowadniać nowocześni politycy amerykańscy. Nie jest ona wyrazem rasizmu i walki z czarnymi, fakt iż była flaga Południa w czasie wojny secesyjnej, mówi jedyne o tym, iż jest symbolem rozlanej krwi i zabitych w tamtym czasie.

Współczesny świat stara się walczyć z wszelkimi symbolami, dotychczas neutralnymi, bądź ogólnie respektowanymi, na siłę wpychając te, które promują mniejszości.

Oto polski sejm przyjmuje ustawę o in vitro, odtąd każdy podatnik, bez względu na to czy zgadza się z etycznym wymiarem tego zabiegu czy nie, będzie na niego łożył. W tym samym czasie, dzieci w domach dziecka cierpią i liczą na to, że ktoś weźmie je pod opiekę. Ludzie jednak na siłę starają się zmieniać porządek rzeczy i walczyć z naturą. Tak jak w przypadku małżeństw tej samej płci, w której chcą udowadniać, że dwaj mężczyźni to to samo, co matka i ojciec, tak tutaj - próbują przypiąć in vitro łatkę leczenia niepłodności. Nie jest to leczeniem, ale wszczepianiem na siłę komórek jednego ciała w inne. Nie ma nic wspólnego z wciąż niedocenianą naprotechnologią, która faktycznie niepłodność leczy.

Mam więc łożyć na to, by ktoś mógł sobie produkować dziecko, wybierając mu geny, jednocześnie mrożąc bądź zabijając zarodki, którym szans na życie już nie dano. W tym samym kraju, gdzie pieją wciąż na temat tego iż państwo za dużo pomaga bezrobotnym i nieporadnym życiowo, a pieniędzy na lecenie raka u dziecka odmawia z sarkazmem sam minister zdrowia - bo po co pakować miliony w umierające dziecko -  skoro naprodukujemy nowe? W tym samym kraju, gdzie matce odebrano trójkę dzieci i je rozdzielono (nawet na Sybir wysyłając nie rozdzielano rodzeństw !!) bo królik i chomik w domu śmierdziały, a dziewczynka chodziła smutna. Do jasnej .... Powtórzę, za posłem Wojciechowskim - "a w domu dziecka ją rozweselą". 

Kolejny raz opłakiwać chce się świat konsumpcjonizmu, macdonaldyzacji, gdzie już życie ludzkie znaczenie ma mniejsze niż durny smartfon. 


Jakaś maligna i szał wariata ogarnęła Europę Zachodnią i Amerykę Północną i nie odstępuje od kilkudziesięciu lat. Szał na uszczęśliwianie na siłę mniejszości i ich panowanie. Nie można już być normalnym, bo to przeciw wolności nienormalnych. Patrząc na to wszystko, zastanawiam się gdzie ten koniec świata. Może on już nadchodzi, a może moje newsy i wiadomości za bardzo zdominowały kraje, rzekomo cywilizowane, że już zapominamy, że świat składa się z innych kultur, jeszcze tak bardzo tym wariactwem nie ogarniętych. Składa się też z niebezpiecznych, takich które nasz "cywilizowany" Zachód stara się ciągle ugłaskiwać i pokazywać w świetle tolerancyjnego zrozumienia. Moim zdaniem, w zamachach terrorystycznych nie ma tolerancji. A do Tunezji niech sobie jeżdżą ci, którzy nie mają zamiaru wracać....

niedziela, 24 maja 2015

Noc pozostawiam wampirom - coś dla duszy

Coś dla ducha na niedzielę i ostudzenie emocji wyborczych. Nagranie z mojego wieczorku poetyckiego, który odbył się 8 maja br w Starej Prochowni SCEK  w Warszawie.

Tytuł: "Lidia Zdzitowiecka - Noc pozostawiam wampirom"


Wykonanie: Grupa Amatorów Malkontentów
Reżyseria : Łukasz Krawczyński
Śpiew: Agnieszka Kłębek
Fortepian : Patrycjusz Kisła
Autorka tekstów : Lidia Zdzitowiecka
Występują: Katarzyna Bojkowska, Seweryn Chojnacki, Magdalena Kaczor, Aleksandra Krowicka Paulina Lendzion Agnieszka Łuszcz , Łukasz Krawczyński
nagranie i montaż Daniel Kociołek


Zapraszam !




sobota, 23 maja 2015

Maria Konopnicka - faszystka i średniowiecze? O dwóch Mariach K.

Dziś mija 173. rocznica urodzin jednej z największych polskich pisarek  patriotek - Marii Konopnickiej. Autorki "Roty" - pieśni o dumie narodu, która wlewała nadzieję w serca milionów Polaków od 1908 roku. Dziś uderzyła mnie jej postawa - podobna do zachowania pewnej Marii z Polski AD 2015.



Maria Konopnicka żyła w okresie zaborów. Sprzeciwiała się w swojej publicystyce germanizacji w szkołach w zaborze pruskim, gdzie mieszkała.  "Rota" jest jednak czymś więcej niż kulminacją tej walki. Jest ona wyrazem miłości do Ojczyzny. Jest powiewem nadziei na dobre zmiany, który przebijał się przez ogólne zmęczenie i bezsilną rozpacz mieszkańców zaborów. Patrząc na te dwie  strofy pieśni: 




"Do krwi ostatniej kropli z żył

Bronić będziemy ducha,

Aż się rozpadnie w proch i w pył

Krzyżacka zawierucha.


Nie damy miana Polski zgnieść,

nie pójdziem żywo w trumnę.

W Ojczyzny imię, na Jej cześć,

podnosim czoła dumne."



Zastanawiam się, jak współczesne media i propaganda mainstreamu oceniłyby Konopnicką dziś? Otóż, jest ona piewczynią oddawania życia za kraj, coś czego tvn i GW nie rozumie i nie popiera przecież. Czy nazwano by ją faszystką, ciemnogrodem i promotorką powrotu do średniowiecza? Zapewne.  Nie od dziś istnieją przeciwnicy kochania swojej Ojczyzny. Mało tego, nie od dziś istnieją ci, dla których literatura, nauka, poszerzanie wiedzy i robienie czegoś ponad przeciętność, ponad siedzenie przed TV , jest stratą czasu i ciemniactwem. Taki był mąż Konopnickiej, który zabraniał jej pisać, publikować i kazał siedzieć w domu. W przeciwieństwie - do obśmiewanego przez niektórych liberalnych i nowoczesnych "edukatorów" - Sienkiewicza czy Orzeszkowej, którzy ją do tego namawiali.  

Współczesny mainstream, przypomina mi właśnie takiego pana Konopnickiego, mówiącego - siedź w domu (vide Ewa K.), nic nie rób ponad, Polska ma się świetnie - na przekór prawdzie. Wmawiającego nam, że cofamy Polskę do średniowiecza, bo żądamy godnego życia, z kulturą pozbawioną wulgarności i płytkiej szatki "szokowania" jaką nakłada się na kulturę, udającej niestety, piękną szatę cesarza. Czy może, zadano by we współczesnej Polsce, Konopnickiej 20 godzin prac społecznych, za chęć obrony wartości ? Przypomnę, że nawet za czasów zaborów Konopnickiej nie ukarano, za manifestowanie sprzeciwu wobec germanizacji dzieci. A wczoraj nasz polski sąd, w WOLNEJ Polsce, rozwiniętej, nowoczesnej, karze 18letnią Marię Kołakowską za to, że ośmieliła się zakłócić spokój ludzi, którzy z tych wartości kpią <sic>. Żyjemy w Polsce pseudo tolerancji, która działa tylko w jedną stronę. Nakazuje się nam tolerować każde ścierwo, każdy rynsztok, a nas - nie toleruje się.

Dwie Marie K. Czasy tak różne, a problemy tak podobne. Jak widać ponad 100 lat od agitacji patriotycznej Konopnickiej - Polska nie cofnęła się do średniowiecza, wręcz przeciwnie. Zdążyła w tym czasie się odrodzić i to nie raz. Nie dajmy się więc pochłonąć bezmózgiej propagandzie, że za następnych 100 lat, przez manifestacje naszej tradycji, kultury, języka i miłości do Polski - będziemy siedzieli w jaskiniach. Historia pokazuje, że w rzeczywistości, bywa odwrotnie.