Patrząc na wydarzenia na świecie ostatnio, postanowiłam opublikować swoją analizę służb państwowych pod kątem etyki jej funkcjonariuszy najlepszych polskich jednostek. Niewiele zmieniło się od 2011 roku, kiedy ją sporządziłam.
Pojęcie etyki zawodowej obejmuje szeroki zakres pewnych norm moralnych. Którymi powinien kierować się każdy wykonujący dany zawód. Etyka funkcjonariuszy służb państwowych nakłada na tę grupę zawodową nowe obowiązki moralne, tłumaczy postulaty etyki ogólnej na język praktyki zawodowej. Ogólne pojęcie etyki najtrafniej, moim zdaniem, przedstawił Platon już w starożytności: „Etyka akcentuje potrzebę zgody obywateli co do kierowania się pewnymi wartościami w życiu społecznym i osobistym. Są to: mądrość, umiarkowanie, sprawiedliwość, odwaga. Mądrość najważniejsza. W idealnym państwie są ludzie mądrzy. Cnotą rządzących jest mądrość, a rządzonych – podporządkowanie się.” 1.
Poniżej w kilku rozdziałach chciałabym wykazać, jak można tę definicję odnieść do realnego zachowania funkcjonariuszy służb specjalnych i rozróżnić kwestię łamania etyki zawodowej w służbie dla państwa i w prywatnym interesie.
Spis treści:
2. Polskie służby – upolitycznienie, niejasności, a etyka
3.Korupcja, zaniechania i działania poza prawem-afera hazardowa i inne
4. Seksualność funkcjonariusza w ramach stanowiska
5. Kłamstwo i oszustwo czyli baza wzajemnych stosunków funkcjonariuszy
6. Podsumowanie
7. Wykaz źródeł
2. Polskie służby – upolitycznienie, niejasności, a etyka
Wg Krzysztofa Kozłowskiego, pierwszego niekomunistycznego ministra spraw wewnętrznych za czasów rządu Tadeusza Mazowieckiego, nie z rzeczywistego zapotrzebowania, ale politycznych ambicji partii, które fundowały sobie nowe supertajne agencje i biura w nagrodę za sukcesy wyborcze. : „ w politykach złudne przekonanie, że do rządzenia, oprócz telewizji, potrzebne im są również własne służby specjalne – mówi. Praca w takiej służbie dodaje nie tylko prestiżu. Wyższe pensje, emerytura po 15 latach, dodatki za niebezpieczną pracę – jest o co powalczyć. To atrakcyjne miejsca pracy, ale skoro atrakcyjne to i kuszące łamaniem zasad etyki zawodowej.
NIK, w 2005 r. próbował ocenić organizację służb specjalnych i nadzór nad nimi. Sporządził taki raport: „NIK nie miała możliwości przeprowadzenia kontroli sposobu uregulowania zasad i dokumentowania czynności operacyjno-rozpoznawczych i analityczno-informacyjnych w ABW i AW z uwagi na odmowę przedłożenia do kontroli stosownych dokumentów i wyjaśnień przez Szefa ABW i Szefa AW”2. Instytucje te nie wyjaśniają, (podobno ze względu na przepisy o ich służbach i instrukcje wewnętrzne)niczego. „Te instrukcje traktowane są jako parawan dla obchodzenia przepisów „– wg emerytowanego oficera ABW.
Niejasność przepisów, brak grubej kreski podziału, zaniedbania to jedno, ale upolitycznienie to druga sprawa., Agenci i funkcjonariusze ABW czy CBA, zamiast dbać o bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne kraju, biorą udział w politycznych gierkach inspirowanych gdzieś w politycznych gabinetach swoich przełożonych i zwierzchników szefów. To w dużej mierze wina polityków, którzy nie wiedzą mimo faktu, ze upłynęło 20 lat – do czego, a raczej komu i czemu służą służby specjalne. Jednak nie można powiedzieć, że nie jest to również grzech samych funkcjonariuszy, którz się na to godzą. Zwłaszcza ci – wyżsi rangą. Upolitycznienie ma też coś wspólnego z etyką. W momencie, w którym służby są upolitycznione , funkcjonariusze nie działają już na korzyść państwa i obywateli, ale na własną, zyskiwaną
przez lobbystów z sejmu.
Jednym z rodzajów
gierek, jakie stosują politycy wobec służb, a te niczym barany
prowadzone na rzeź – biorą w nich udział, jest odpowiednio
utajnianie lub odtajnianie spraw prowadzonych przez ABW, CBŚ i CBA –
te trzy jednostki w szczególności. Zależnie od tego, jakie
wrażenie ma zostać wywołane w mediach, niejednokrotnie, wysocy
funkcjonariusze wydają odpowiednie decyzje, a nawet pozwalają na
przecieki. Natomiast wynoszenie informacji poza „firmę”, jak to
się zwykło mawiać, już nie tylko jest nieetyczne, ale też
kategorycznie zabronione i karalne. Takie rzeczy mają jednak
miejsce. Wbrew pozorom, utajnianie z kolei również może być
nadużywane, z tymże tutaj jest już to kwestia sumienia danego
funkcjonariusza, ponieważ o sankcjach trudno w takim przypadku
mówić.
Niektóre afery po prostu należy ujawniać. Do zadań szefów
agencji specjalnych należy wyławianie informacji, których nie
powinno się podawać do opinii publicznej oraz tych, które wręcz
należy. Chodzi mi tu szczególnie o afery związane z politykami,
prokuratorami, policjantami – czyli wszystkimi, którzy z podatków
obywateli swojego kraju, otrzymują pensję za urzędowanie na
stanowiskach, które tym obywatelom mają zapewnić sprawiedliwość
i bezpieczeństwo.
Okazuje się jednak, że niektórzy funkcjonariusze czują się bezkarni w pomijaniu (zaniechaniu) tych spraw, a nawet zupełnie gubią je pośród innych – z mniej ważnymi osobistościami. Efekt jest, jaki jest: oficerowie operacyjni, zasłaniając się tajemnicą służbową, nikomu nie zamierzają się z niczego tłumaczyć. A posłowie komisji, wciąż coś wyjaśniając, niczego jeszcze nie wyjaśnili i nawet sami nie kryją się ze swoją bezsilnością. Ale ci sami politycy zapominają o prawdzie znanej od lat: służby pozostawione same sobie same zaczynają kreować rzeczywistość. A ta ma się często nijak do wyobrażeń ich mocodawców. Warto tu jako przykład przytoczyć głośną od niedawna sprawę listów byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego z zapytaniem o sprawy, które rozpoczął w czasie swojej kadencji. Okazuje się jednak, że nikt nie kwapi się do ich wyjaśnienia i nie odczuwa silnej presji oczyszczenia bądź obciążenia pewnych osób związanych z jednej strony z polityką, z drugiej być może, z mafią – zarzutami. Zawsze można powiedzieć, że nie ma czasu, że coś innego jest ważniejsze, że nie warto sobie tym zawracać głowy i tu dotykamy sumienia i poczucia etyki u odpowiednich funkcjonariuszy, którzy powinni decyzje w tych sprawach podejmować. To przecież czynnik
ludzki decyduje – to oni muszą rozważyć co jest ważne, czym
warto się zająć. Przede wszystkim jednak, zgodnie z etyką, nie
powinni oglądać się na to , co jest dla nich samych korzystne. Bez
względu na to do jakiej partii należała osoba obciążana przez
„Brodę”, odpowiedni ludzie służb specjalnych, nie wykazali się
jakoś obiektywizmem i bezstronnością. Jeśli nie można
udowodnić, że jest to działanie celowe, to na pewno można
powiedzieć, że jest nieetyczne. Służby specjalne to nie miejsce
dla tchórzy – o tym wie każdy, ale jak widać, praktyka pokazuje
że mało kto sobie coś z tego robi.
W poniższej pracy użyłam wielu
źródeł, głównie z gazet i książek, ale wymaga to pewnego
komentarza. Otóż w sensie stricte zawodowym, ujawnienie faktów,
które zabronił ujawniać przełożony nie jest etyczne. Jednak
zarówno książka Ostrovskiego, jak i Suworowa powstały nie
dlatego, że któryś z byłych agentów chciał zrobić karierę
pisarza i dlatego wstąpił w szeregi służb. Ani Mosad lat 1970-90
ani GRU, nie znały pojęcia etyki i w wielu sprawach popełniały
karygodne błędy z własnego zaniedbania, korupcji, zepsucia,
wzajemnych powiązań, które skutkowały efektem odwrotnym dla
państwa, niż jego bezpieczeństwo. Stąd też, w tym wypadku to
właśnie poczucie etyki, sprawiedliwości i miłość do własnego
kraju, każdemu z tych mężczyzn nakazała odejść ze służby,
połamać chore zasady i walczyć o sprawiedliwość i naprawę
instytucji, które zatraciły się w sobie.
W porównaniu z takimi postaciami, użyta przeze mnie książka
osławionego byłego agenta Tomka, brzmi śmiesznie, ale przez to
właśnie chcę pokazać pewien kontrast. Gdzie jest etyka tego
człowiek, jako funkcjonariusza? Nikt nie wie. Wygląda na to, że
tylnym wejściem przepchnięty do najlepszych w Polsce służb, nie
radził sobie i popełnił kardynalny błąd. Kiedy sprawy, w których
uczestniczył jako funkcjonariusz, zamieniły się w ogromne afery, w
których nawet prokuratorzy nie wiedzą o co chodzi – ten człowiek
okazał się błaznem i małpką wystawioną przez nie wiadomo kogo.
Nie można mówić o etyce, gdy w grę wchodzi „śmieszny facet”,
wyciągający i piorący brudy bohaterek swoich zadań służbowych
(Marczuk-Pazura i Sawicka)3,
ponieważ one znalazły sposób na opinię publiczną – czyli
oskarżanie funkcjonariusza. Mądry i postępujący w zgodzie z etyką
zawodową funkcjonariusz służb państwowych nie dałby się
wciągnąć w jakiekolwiek polemiki, trzymałby się w cieniu i nie
ujawniał faktów swoich dochodzeń dla sławy. Książka o nim,
dodatkowo uczyniła wiele szkody – stworzyła portret polskich
służb, jako śmieszny, dziecinny, nieszczery i nabierający na seks
sławne panie polityki i filmu. Etyka zakłada natomiast umiejętne
zachowanie dobrego imienia swojej służby, kraju i urzędu – tu
wszystkie te zasady pogwałcono. Dlatego tak śmiesznie, że aż
przykro postawić obok siebie na półce wspomnienia agentów Mosadu,
GRU, FBI i pożal się Boże, agenta Tomka.
3.Korupcja, zaniechania i działania poza prawem-afera hazardowa i inne
Wydarzenia ze sławnym rzekomym lub nie – podrywaczem, Polacy w
dużej mierze przyjęli jednak z przymrużeniem oka. Chociaż
wyciekło sporo żenujących informacji i słabość służb naszego
kraju objawiła się w jeszcze gorszym, krzywym zwierciadle, nasze
służby mają gorsze rzeczy na sumieniu. Poważne i łamiące nie
tylko etykę, ale przede wszystkim prawo – to, do obrony którego
je powołano.
Po pierwsze – schizofreniczny wygląd naszych służb
specjalnych na dobre zakorzenił się w umysłach Polaków po
ujawnieniu afery hazardowej, w którą zamieszani byli między innymi
funkcjonariusze CBA. Polityce niewiele zmieniają w instytucjach, a
te nadal pozostają chore. Nie działają etycznie, to wytwarza
problemy i brak zaufania wśród społeczeństwa Po wyborach -samo
ulokowanie w odpowiednich agencjach nowych ludzi, a zostawienie
bez zmian struktury i zasad działania grozi wewnętrznym
konfliktem „starych z nowymi”, kolejnymi przeciekami
i oczywistymi zarzutami, że Biuro jest łagodne wobec ludzi
władzy. Mechanizm produkowania politycznych afer przez i wokół
CBA trudno będzie wyłączyć. Problem degenerowania się służb
specjalnych dotyczy, oczywiście, nie tylko CBA, które jednak
skupiło w sobie w wyjątkowym stopniu wszystkie negatywne
zjawiska.
Służby z zasady są tajemnicze. Śledzą, podsłuchują, prowokują i wyłapują. Korzystają z tajnych współpracowników. Funkcjonariusze działający pod przykryciem podszywają się pod inne osoby, raz mogą być biznesmenami, raz gangsterami. Pozwala im na to prawo. Mogą fałszować dokumenty tożsamości, wręczać łapówki, ba, nawet włamywać się do cudzego domu, aby zainstalować swoje mikrofony i kamery. To rodzi ogromne ryzyko – ale także pokusę – przekraczania, niewyraźnie narysowanych, granic prawa. Agenci CBA, jak pamiętamy, sfałszowali podpis urzędującego wójta gminy Mrągowo, a to jest nielegalne. Z etyką, nigdy się to nawet nie spotkało. Jeśli już, to powinni stworzyć postać fikcyjnego samorządowca i podpisać się jego fikcyjnym nazwiskiem. Uznali jednak, że oszustwa z racji ich zawodu są do przyjęcia. Brak tu było zastanowienia w sumieniu, co jest dobre, a co jest złe. Po Polsce wędrują przebierańcy ze służb specjalnych, jak legendarny już piękny Tomek w roli amanta, i uganiają się za sukcesem. Oplatają kraj jak gęsta sieć. Czasem tak gęsta, że sami się w nią zaplątują. Nie zważają na prawdziwy cel ich pracy, ten którego etyka ma zabezpieczyć – państwo.
Dlatego tak ważne jest ustalenie tego, co wolno takim funkcjonariuszom, gdzie jest granica działań
operacyjnych w warunkach pokoju, poza którą dobro chronione
już nie równoważy rozmaitych strat obywateli. Także utraty
zaufania do państwa. Tutaj znowu mowa o etyce funkcjonariuszy –
tym razem, zwierzchników młodych kadetów, bo to od nich trzeba
wyjść. To oni są pierwszymi strażnikami etyki w młodych,
gniewnych, i jeżeli tutaj jabłoń zacznie się psuć, nie będzie
owoców. O tej filozofii służb mówi się rzadko, zbyt łatwo
uznając uprawnienia takich instytucji za oczywiste. Ale dzisiaj,
kiedy próbujemy podnosić standardy życia publicznego, warto te
pozorne oczywistości poddawać weryfikacji. Służby chcą te
tendencje do zwiększenia jawności i kontroli puszczać bokiem,
ale nie należy im tego ułatwiać. Zwłaszcza że to imperium ma
stałą, naturalną skłonność do rozrastania się.
Dla porównania z tymi
mało chlubnymi przypadkami postępowania od etyki, na zakończenie
tego rozdziału przytoczę przykład agenta FBI, który może służyć
za wzorzec postępowania. W wydanej w tym roku książce Joaquina
"Jacka" Garcii i Michaela Levina „Gangster”
emerytowany już teraz agent Jack opowiada o swojej pracy, jak to
przeniknął w struktury nowojorskiej mafii by ją rozpracować.
Funkcjonariusz ten zżył się z gangsterami, z niektórymi
nawet zaprzyjaźnił, miał dostęp do wielu wpływowych polityków,
którzy namawiali go do współpracy z nim jako mafiosem. Ale
najważniejsze wartości, dla których podjął się tej pracy, nigdy
nie umykały mu z oczu: gangsterzy to bezwzględni, chciwi i
pozbawieni skrupułów przestępcy, a on ma za zadanie ich zwalczyć.
Jack w swojej książce uwypukla fakt, że mit honorowego gangstera
pokazany w "Ojcu chrzestnym" to już dawno tylko mit.
Bandyci nie mają honoru , a honorem musi odznaczać się
funkcjonariusz. Wszelka lojalność liczy się tylko o tyle, o ile
przynosi zarobek. Gdy podwładny przestaje przynosić działkę
szefowi, przestaje być pod jego ochroną. Dlatego też Jack nie daje
się uwieźć, każdy by pomyślał „łatwemu i przyjemnemu”
kolaborowaniu z mafią, ale wykonuje swoją pracę. Służy swojemu
państwu i tylko to się liczy. Inaczej jest chociażby w najnowszym-
opisanym przez świadka Mariusza S. ps Maniek przypadku w gdańskiej
prokuraturze (sprawa mafii Sławomira W. ps Generał). Służby
specjalne, miały implikować Mańkowi, że nie uzyska statusu
świadka koronnego dopóty, dopóki jego zarzuty będą obejmować
prokuratora Cholewickiego. Zamiast chronić osobę, która
doprowadziła do postawienia zarzutów 29-osobom z gangu,
terroryzującego część Polski, w tym Generała, zlecającego
zabójstwo, immunitetem chroni się prokuratora, który jak
szczegółowo opisywał Mariusz S. – w pewnym momencie był drugą
najważniejszą osobą gangu (otrzymywał połowę kwoty z
przekrętów). Ta sytuacja znów ogranicza zaufanie Polaków- tym
razem do CBŚ. Nie potrafi bowiem ona chronić osoby, wydającej
przestępców, których jeszcze 10 pozostaje bez zarzutów i czeka z
wykopanym dołkiem na jej „dorwanie”. Takie rzeczy nie dzieją
się w filmach, a w naszym kraju, w którym mamy tyle służb, że
tylko wykładowcy akademiccy potrafią je wszystkie wymienić z
pamięci. Zaniedbań funkcjonariuszy, które chyba wynikają z ich
pomijania etyki w pracy, bo raczej niewiele sami zyskują na tych
zaniedbaniach, jest więcej.
Ale najgorsze jest świadome łamanie przez te
służby prawa i pozbawianie życia osób, które swojej etyce i
swoim wartościom były wierne, a te wartości dążyły do
doskonalenia naszego kraju i kształtu służb. Przykład agenta FBI
może być dla każdego z naszych polskich funkcjonariuszy idealnym
przykładem etycznego postępowania, które wyznacza idea, etos
patrioty i silne poczucie obowiązku, którego jako funkcjonariusz
człowiek ten się podjął.
O tym, że wielu z nich
nie ma takich wartości świadczą sprawy, w które po łokcie
umoczeni są funkcjonariusze służb państwowych, a ich uprawnienia
bardzo utrudniają wyłonienie się klarownej prawdy o tych
zdarzeniach. Wystarczy tylko wspomnieć najgłośniejsze zbrodnie
niewyjaśnionych morderstw III RP, za których niewyjaśnieni czyjeś
sumienie odpowiada. Sumienie tych, którzy za nic mają cel i etykę
własnej pracy. Mówię tu o głośnym morderstwie Jarosława
Ziętary, którego UOP starał się zwerbować, ponieważ jako
dziennikarz pisał o bulwersujących sprawach. Nikt nie uszanował
jego woli pozostania w gazecie poznańskiej, aż ktoś
zniecierpliwiony go porwał i najpewniej zabił. Problem z tym
morderstwem, za który odpowiada złamaniem etyki kilku
funkcjonariuszy UOP – to dopuszczenie się wielu zaniedbań i
wszczęcie śledztwa dopiero po roku od jego zaginięcia. W kilka dni
po porwaniu wysłannicy UOP, podszywając się pod policjantów,
zabrali dyskietki i kasety magnetofonowe należące do Ziętary. A
następnie przez lata, aż do dziś, odmawiają prokuraturze wydania
tych dokumentów. W ostatnich dniach prokurator generalny nakazał
śledztwo w sprawie przecieku przenieść do prokuratury
wrocławskiej. Trudno jednak uwierzyć, aby dziś po tylu latach
odkryto tajemnicę związaną z tym porwaniem i zabójstwem. Nie wiem
czy to jest legalne, bo ciężko wyznać się w jakby odmiennym
systemie prawa przysługującym tym służbom, ale na pewno nie jest
etyczne.
Teza, że za zbrodnią Piotra Jaroszewicza (1992)
stały służby specjalne, a one zgodnie ze swoim rutynowym
postępowaniem rozsiewają fałszywe ślady, aby odsunąć od siebie
podejrzenia pojawiła się już dawno temu. To kolejny przykład
nadszarpywania imienia służb – który jest wynikiem łamania
etyki przez funkcjonariuszy. I to śledztwo, jak wiele innych, już
od pierwszych godzin obnażyło nieudolność i niedbałość
policji. Przez pierwsze godziny, a nawet dni po odkryciu zabójstwa
nie zabezpieczono terenu, na którym można byłoby znaleźć i
utrwalić pozostawione przez zabójców ślady. Potem za winnych
uznano czterech rzezimieszków, co
poniewczasie okazało się śmieszne.
Gdyby ludzie wykonywali swoje obowiązki jak należy, nikt nie
robiłby takich domysłów. Jak widać, nikt się w tej sprawie nie
poczuwał. Następna w kolejności byłaby sprawa Olewnika, ale tu
zaniedbania i udziwniania są tak często powtarzane i tak widoczne,
że nie ma nawet potrzeby znów o nich pisać. Sam ś.p. Olewnik z
pewnością nie spodziewał się, że nasze służby są aż tak
nieudolne i robią wszystko na odwal. A gdzie etyczna służba
krajowi ? Brak. Związane z zaniedbaniami służb są także
zabójstwa Waldemara Pańko (1991, związany z aferą FOZZ); Marka
Papały i Ireneusza Sekuły. Jak widać, sporo zaniedbań ma na
koncie nasza służba.
4. Seksualność funkcjonariusza w ramach stanowiska
Czytając 'Wyznania
szpiega' Victora Ostrovskiego, byłego katzy4
Mosadu, można dojść do wniosku, że wcale niełatwo znaleźć
usprawiedliwienie, dla niektórych zachowań funkcjonariuszy służb
specjalnych, dla ich niektórych poczyczynań erotycznych,
dokonaywanych na służbie, bądź w związku z wykonywaną służbą.
. O ile można usprawiedliwiać seks - dla pozyskania informacji, czy
agenta, o tyle nie znajduje usprawiedliwienia wykorzystanie swojej
pozycji zawodowej (a w tym wypadku mamy do czynienia ze specyficznym
„zawodem”) dla celów prywatnych. Ostrovsky mówi w swojej
książce o częstych imprezach, które nazywa "sex party".
W rzeczywistości, są to orgie organizowane na terenie "biura "
- w tym wypadku Mosadu. Wykorzystywany jest fakt, iż jest to
najpilniej strzeżone miejsce w Izraelu i nikt postronny nie ma tam
wstępu. Wg opisu autorów książki, uczestnikami takich imprez są
wysocy urzędnicy Mosadu (był tam np. v-szef, wielu wykładowców
akademii dla rekrutów oraz oczywiście sekretarki, które dobierane
są według urody. Co więcej, wymieniane w celach seksualnych
pomiędzy szefami. Dziewczyny te, dodaje Ostrovsky, są w wieku
18-20 lat. Nawet zakładając, że wszystkie osoby, które biorą
udział w takich zabawach, są tam dobrowolnie, nie jest to
zachowaniem etycznym. Bardzo nadwyręża obraz instytucji państwowej,
w jakiej się pracuje oraz oczywiście deprawuje to młodych
kadetów, którzy mniej lub bardziej przypadkowo natykają się na
takie sceny, a rano obcują z ludźmi, których widzieli, w
najintymniejszych sytuacjach, poprzedniego wieczoru. Miejmy nadzieję,
że takie sytuacje nie mają miejsca w służbach tajnych XXIwieku,
jednak właśnie ta niejawność i nadzwyczajna ochrona, stwarza
pokusę i okazję do tego typu zachowań. A nie oszukujmy się –
„okazja czyni złodzieja”. Nie jest to etyczne, a łatwo wpaść
w tego typu sytuacje, wobec wszechogarniającego nasz świat wylewu
pornografii, dewiacji seksualnych i przesłanek erotycznych w
mediach. Często głośno jest o „tzw. seksie w pracy” w
zwyczajnych, prywatnych przedsiębiorstwach, gdzie warunki, umówmy
się, nie są ku temu sprzyjające. Proszę zatem pomnożyć takie
sytuacje razy 10 a wyjedzie liczba „okazji” w służbach
specjalnych. Są przecież pokoje łączności, gdzie nie może
przebywać nikt poza łącznikiem, sfery „nienaruszalne” i tym
podobne, których jako laik nie potrafię nawet nazwać. W Mosadzie,
skrzętnie wykorzystywano takie miejsca. Jak mówi Ostrovsky: „sex
jest kartą przetargową” do wyższej pozycji w instytucji. Często
zdarza się, że katsa wykorzystują nieobecność swoich
podopiecznych (agentów), i w trakcie formalnych odwiedzin u rodzin
tychże, zręcznie nawiązują romanse z ich żonami. Można oczywiście winić niewierne żony, jednak nie ulega wątpliwości, że po pierwsze: to katza sa na służbie, po drugie to oni powinni się kierować etyką zawodową (a jak w jednym z wywiadów już nawet osławiony polski agent Tomek (którego case komentuję w rozdziale 2.) zadeklarował, a potem opisał w swej książce – „jedna z podstawowych zasad pracy agenta mówi, że nie można przekraczać barier kontaktów intymnych”5),
katza to wyspecjalizowani w kłamstwie i manipulacji
agenci, którzy docelowo powinni umieć złamać każdego, a już na
pewno niewinne i normalne osoby, które nie znają takich sztuczek i
nie mają nic wspólnego z branżą. Jak widać, jest to działalność
wyłącznie dla własnej korzyści, jednocześnie jest jasne, że
żaden zwykły człowiek nie ma tylu furtek i możliwości co ci
funkcjonariusze.
Znani nam bohaterowie z
filmów typu James Bond byli niemal każdego wieczoru w sypialniach
rożnych kobiet, jednak jak się okazuje w praktyce, obiektem
werbunku są generalnie mężczyźni, a kartą przetargową dotarcia
do nich są ich słabości i pieniądze. Dużo częstszym celem są
wiec osoby z dewiacjami seksualnymi, często takie, którym nie
układa się pożycie we własnym domu. Wykorzystywanie tych słabości
w służbie własnego kraju, może być uważane za etyczne z punku
widzenia zainteresowanego państwa, ale z ludzkiego punktu widzenia,
na pewno nie jest.
Kolejny aspekt tego tematu jest związany z
prostytucją. Z przeczytanych przeze mnie książek wynika wprost, że
służbom specjalnym wcale nie zależy na ograniczaniu prostytucji.
Jest ona bowiem idealnym narzędziem, pomocnym w werbunku agentów i
w zdobywaniu informacji. Prostytutki są traktowane przedmiotowo.
Wykonują swoja 'prace' w trakcie której łatwo znaleźć tzw haki
na daną osobę, które mogą służyć do szantażu psychicznego.
Niejednokrotnie prostytutki te są usuwane w
momencie w którym wiedza za dużo, wydają się niebezpieczne, lub
już nie są przydatne. Czy takie postępowanie mieści się w
granicach moralności. Raczej nie.
Kwestia ratowania
instytucji własnego państwa to główny cel służb państwowych.
Dlaczego - dlatego że chodzi o bezpieczeństwo jego obywateli,
jednak częstokroć to przecz właśnie jednostki - obywatele danego
państwa cierpią poprzez łamanie etyki jego funkcjonariuszy. Na
kłamstwie i zdradzie cierpią żony i rodziny samych
funkcjonariuszy. Czy sprawy państwa są aż tak ważne, by poświęcać
ich dobro i szanse na normalne życie. Można założyć że tak,
ale nigdy nie można wykazać wystarczająco poważnych argumentów,
które by za tym przemawiały.
5. Kłamstwo i oszustwo czyli baza wzajemnych stosunków funkcjonariuszy
Wewnątrz tajnych
komórek bezpieczeństwa, wytwarzają się wielopoziomowe systemy
zależności. Ponieważ te organy maja system samostanowienia prawa-
nikt bowiem, wbrew pozorom nie stoi wyżej nad szefami tych służb.
Maja oni narzędzia do wszelkiego rodzaju fałszerstw. Zarówno gdy
idzie o wytwarzanie fikcyjnych obywateli, interesów, dokumentów,
jak i kiedy należy sfałszować zgodę bądź sprzeciw
demokratycznie wybranej władzy, w zakresie w jakim ta władza
demokratycznie otrzymała pewne możliwości. Często spotykana
praktyka, to podpisywanie dokumentów z zakresu polityki
zagranicznej, z góry - w imieniu premiera lub głowy danego
państwa. Problem leży w tym, ze ten demokratyczny zwierzchnik nigdy
się nie dowiaduje o tym, ze cokolwiek zostało "przez niego"
podpisane. Co gorsza, praktykuje się to głownie w celach prywatnych
wysoko postawionych funkcjonariuszy. Dostają za to pieniądze,
których pochodzenie, naturalnie, nie zostanie nigdy poddane w
wątpliwość ani skontrolowane.
Zależności pomiędzy tymi ludźmi są
o tyle groźne, że dzieje się to w małym, rzadko wymienialnym
środowisku, gdzie każdy doskonale zna swoich wrogów i przyjaciół,
a jednocześnie uczciwy człowiek nie może nic z tym zrobić - albo
boi się o utratę elitarnej, ciężko zdobytej pozycji, albo tez
natychmiast jest ścigany i uniemożliwia się mu ujawnienie pewnych
faktów - czy to "niszczeniem " jego pozycji, całego
życia, przemocą fizyczna, szantażem. Lub najzwyczajniej w świecie,
żaden z odpowiednich funkcjonariuszy nie jest zainteresowany
wyciąganiem konsekwencji od znajomych. Brak jednoznacznej hierarchii
również może powodować, że tak naprawdę każdy jest zależny od
siebie i zwyczajnie boi się takie konsekwencje wyciągać od osoby,
która może posiadać środki do zniszczenia jego samego.
Ostrovsky podaje własny przykład,
gdzie dotyka go bardzo prosta sytuacja. Otóż dzień przed planowaną
akcją, w której ma odgrywać ustaloną z góry rolę, wyciąga
przypadkowo ważne informacje, które zupełnie powinny zmienić
scenariusz działania. Nikt jednak nie chce go wysłuchać, a szef
ignoruje jego informacje i ruga samego Victora, za nawiązywanie
jakiegokolwiek kontaktu. Następnego dnia, zgodnie z tym co
przewidział, akcja nie udaje się. Cała wina jest zepchnięta na
Victora, on zostaje zdegradowany, a uprzednio jeszcze uniemożliwia
się mu wyjaśnienie sprawy i poznanie jej szczegółowych skutków.
Jeśli na takich zasadach działają „służby” - to nie
zasługują na to miano. Wzajemne poplecznictwo, a także ogromny
wpływ ludzi nieprzychylnych danej osobie, powodują zamęt i
nieprawidłowe działanie tych instytucji. Państwo traci na rzecz
poszczególnych funkcjonariuszy pieniądze i "zyskuje"
niekorzystne sytuacje, które mogłyby zostać odwrócone przez
etycznie działających w tym miejscu ludzi.
To nie pojedynczy
przypadek. Można je mnożyć. Funkcjonariusze mniej utalentowani,
nawet tacy oszukujący na zadaniach w akademii (jak choćby przez
składanie fałszywych raportów), jeśli tylko maja "plecy"
nie zostają usunięci z pracy, jak to się dzieje w przypadku
każdego normalnego kadeta. Wręcz przeciwnie - awansują i
odpowiadają za ważne operacje, które przez ich zaniedbania czato
napotykają ogromne trudności , a nawet nie udają się. Winę za to
ponoszą zwierzchnicy, którzy nie kierują się zasadami etycznymi,
a jedynie prywatnymi interesami. Trzeba tu jeszcze wykazać bardzo
groźne zjawisko związane z tajnym charakterem służb specjalnych.
W większości przypadków, o swoich operacjach nie informują oni
lokalnej policji, i innych odpowiedzialnych służb jawnych. Łącznie
ze służbami bezpieczeństwa kraju, na terenie którego prowadzą
działania. Brak współpracy, wzajemne blokowanie się w
wykonywanych czynnościach, a także późniejsze zakłamywanie
przebiegu sytuacji (za które odpowiada wojna psychologiczna -
wymyśla koncepcje i realizuje w mediach odpowiednia wersje wydarzeń,
tak aby można było odpowiednio zaszantażować lub wykorzystać
informacje niekorzystne dla przeciwnej strony.
Uważam, że jest to
kolejny przykład łamania pewnych zasad etycznych. Niejednokrotnie,
po fakcie- nie ma znaczenia czy podana zostanie prawdziwa wersja
wydarzeń, czy nie - ale zasady etyki, nakazują prawdomówność
wobec opinii publicznej wtedy gdy taka jest możliwa. Wykorzystywanie
innych podmiotów lub doprowadzanie do ich upokorzenia nie ma na celu
ochrony dobra społecznego.
Problemy z
przestrzeganiem etyki, funkcjonariusze maja niejednokrotnie kiedy
chodzi o wyciąganie informacji z "kontaktów", jak i
obchodzenie się z przestępcami, kiedy znany jest popełniony przez
nich czyn przeciw prawu. To prawda, że z terrorystami się nie
dyskutuje, jednak zawsze powinien obradować wewnętrzny, tajny sąd
który rozpatrzy, czy rzeczywiście mamy do czynienia z przestępca,
a co najmniej premier lub głowa państwa jako zwierzchnik sił
specjalnych, powinna wydać wyrok zgodny z obowiązującym w danej
sytuacji prawem, względem przestępcy. Chodzi o to, by
funkcjonariusze, którzy mają przestrzegać prawa, nie łamali go.
Samosądy, czy bezprawne wyroki, które tajne służby wydają to nie
przejaw etyki. Służby nie mogą stanowić w demokratycznym kraju
tzw "państwa w państwie". O to wszystko powinien zadbać
przede wszystkim ich szef, ale też sam z osobna - każdy
funkcjonariusz.
Pod znakiem zapytani a
stoi tez aspekt wszechstronnego i nieograniczonego podsłuchu, lub
podglądu. W mojej opinii, do założenia jakiegokolwiek z urządzeń
służących inwigilacji, służby powinny posiadać niezbite dowody
na to, że osoba ta jest zamieszana w czyny niezgodne z prawem i ktoś
te decyzje powinien kontrolować, a wszelkie osoby wydające takie
decyzje - być gdzieś podpisane. Aby żadna pomyłka, bądź
nadużycie nie uszło na sucho funkcjonariuszowi łamiącemu
elementarne zasady etyki w sposób oczywisty, świadomy i nie służący
rozwiązaniu jakiejś sprawy. Jednocześnie jednak, nie można
twierdzić, że każde działanie funkcjonariusza, które wykracza
poza ustalony schemat jest łamaniem etyki. Przede wszystkim,
zadaniem funkcjonariusza jest być skutecznym. Musi więc mięć on
pole do uznaniowości pewnych decyzji i działań.
6. Podsumowanie
Reasumując, można powiedzieć, że od tego, czy
etyka zawodowa będzie przestrzegana przez funkcjonariuszy, czy nie –
zależy wiele czynników. Zależy poziom bezpieczeństwa, jakość
wykonywanych czynności, wykrywalność przestępstw i skuteczność
karania sprawców. Zależy bardzo mocno wizerunek danej instytucji, a
co za tym idzie zaufanie do niej obywateli. Instytucje te zostały
powołane, by obywatele czuli się bezpiecznie, ale jeżeli
funkcjonariusze nie będą kierować się etyką , takie państwo
zacznie schodzić na manowce. Ryba psuje się od głowy. Dobrze
byłoby, gdyby poczucie obowiązku i tej prawdziwej, literalnej
służby zakorzeniło się w naszych polskich funkcjonariuszach.
Abyśmy nie wstydzili się literaturą o agencie Tomku, ale mieli w
swoich szereg oddanych ludzi dla których los własnego kraju i
praca, której się podjęli będzie ważniejsza niż rządząca
partia, szczeble kariery zawodowej i to, na co łapią swoje ofiary
„pieniądze, profity i słabostki”.
7. Wykaz źródeł:
1
Cezary Łazarewicz, Piotr Pytlakowski , „Służby po aferze
hazardowej” w „Polityka” , 20 października 2009
2 Hoy Claire,
Ostrovsky Victor „Wyznania szpiega. Z tajemnic izraelskiego
wywiadu”, Warszawa 1991
3 Suworow Wiktor, „Akwarium”, Warszawa 1990
4 Jerzy
Jachowicz „Czarna lista zbrodni w III RP” w „Uważam Rze”, s.
31, nr 14/2011 , 9 - 15 maja 2011
5 Piotr
Nisztor „Być jak ojciec chrzestny” w „Uważam Rze” , s.34,
nr 18/2011, 6-12 czerwca 2011
6 Joaquin Garcia, Michał Levin „Gangster: Prawdziwa historia agenta FBI, który przeniknął do mafii”, Kraków 2011
8 Piotr Krysiak „Agent Tomek: Spowiedź”
Warszawa, 2010
Przypisy
1
Platon, Dialog „Państwo”, księga II
2
Sprawozdanie
z działalności Najwyższej Izby Kontroli w
2005 roku
3
„Marczuk z Sawicką przeciwko Tomkowi” w „Gazecie Wyborczej”
Bogdan Wróblewski, 2010-08-11
4
Oficer
Mosadu odpowiedzialny za rekrutację agentów z wrogich państw.
5
Krysiak Piotr„Agent Tomek: Spowiedź”, Warszawa 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszelkie komentarze zawierające język wulgarny nie będą publikowane.