sobota, 25 stycznia 2014

Etyka zawodowa funkcjonariuszy służb specjalnych a praktyka.

Patrząc na wydarzenia na świecie ostatnio, postanowiłam opublikować swoją analizę służb państwowych pod kątem etyki jej funkcjonariuszy najlepszych polskich jednostek. Niewiele zmieniło się od 2011 roku, kiedy ją sporządziłam.

Pojęcie etyki zawodowej obejmuje szeroki zakres pewnych norm moralnych. Którymi powinien kierować się każdy wykonujący dany zawód. Etyka funkcjonariuszy służb państwowych nakłada na tę grupę zawodową nowe obowiązki moralne, tłumaczy postulaty etyki ogólnej na język praktyki zawodowej. Ogólne pojęcie etyki najtrafniej, moim zdaniem, przedstawił Platon już w starożytności: „Etyka akcentuje potrzebę zgody obywateli co do kierowania się pewnymi wartościami w życiu społecznym i osobistym. Są to: mądrość, umiarkowanie, sprawiedliwość, odwaga. Mądrość najważniejsza. W idealnym państwie są ludzie mądrzy. Cnotą rządzących jest mądrość, a rządzonych – podporządkowanie się.” 1.
Poniżej w kilku rozdziałach chciałabym wykazać, jak można tę definicję odnieść do realnego zachowania funkcjonariuszy służb specjalnych i rozróżnić kwestię łamania etyki zawodowej w służbie dla państwa i w prywatnym interesie.




Spis treści:




2. Polskie służby – upolitycznienie, niejasności, a etyka 
3.Korupcja, zaniechania i działania poza prawem-afera hazardowa i inne
4. Seksualność funkcjonariusza w ramach stanowiska 
5. Kłamstwo i oszustwo czyli baza wzajemnych stosunków funkcjonariuszy 
6. Podsumowanie 
7. Wykaz źródeł






2. Polskie służby – upolitycznienie, niejasności, a etyka


Wg Krzysztofa Kozłowskiego, pierwszego niekomunistycznego ministra spraw wewnętrznych za czasów rządu Tadeusza Mazowieckiego, nie z rzeczywistego zapotrzebowania, ale politycznych ambicji partii, które fundowały sobie nowe supertajne agencje i biura w nagrodę za sukcesy wyborcze. : „ w politykach złudne przekonanie, że do rządzenia, oprócz telewizji, potrzebne im są również własne służby specjalne – mówi. Praca w takiej służbie dodaje nie tylko prestiżu. Wyższe pensje, emerytura po 15 latach, dodatki za niebezpieczną pracę – jest o co powalczyć. To atrakcyjne miejsca pracy, ale skoro atrakcyjne to i kuszące łamaniem zasad etyki zawodowej.
NIK, w 2005 r. próbował ocenić organizację służb specjalnych i nadzór nad nimi. Sporządził taki raport: „NIK nie miała możliwości przeprowadzenia kontroli sposobu uregulowania zasad i dokumentowania czynności operacyjno-rozpoznawczych i analityczno-informacyjnych w ABW i AW z uwagi na odmowę przedłożenia do kontroli stosownych dokumentów i wyjaśnień przez Szefa ABW i Szefa AW”2. Instytucje te nie wyjaśniają, (podobno ze względu na przepisy o ich służbach i instrukcje wewnętrzne)niczego. „Te instrukcje traktowane są jako parawan dla obchodzenia przepisów „– wg emerytowanego oficera ABW.
Niejasność przepisów, brak grubej kreski podziału, zaniedbania to jedno, ale upolitycznienie to druga sprawa., Agenci i funkcjonariusze ABW czy CBA, zamiast dbać o bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne kraju, biorą udział w politycznych gierkach inspirowanych gdzieś w politycznych gabinetach swoich przełożonych i zwierzchników szefów.  To w dużej mierze wina polityków, którzy nie wiedzą mimo faktu, ze upłynęło 20 lat – do czego, a raczej komu i czemu służą służby specjalne. Jednak nie można powiedzieć, że nie jest to również grzech samych funkcjonariuszy, którz się na to godzą. Zwłaszcza ci – wyżsi rangą. Upolitycznienie ma też coś wspólnego z etyką. W momencie, w którym służby są upolitycznione , funkcjonariusze nie działają już na korzyść państwa i obywateli, ale na własną, zyskiwaną przez lobbystów z sejmu.
Jednym z rodzajów gierek, jakie stosują politycy wobec służb, a te niczym barany prowadzone na rzeź – biorą w nich udział, jest odpowiednio utajnianie lub odtajnianie spraw prowadzonych przez ABW, CBŚ i CBA – te trzy jednostki w szczególności. Zależnie od tego, jakie wrażenie ma zostać wywołane w mediach, niejednokrotnie, wysocy funkcjonariusze wydają odpowiednie decyzje, a nawet pozwalają na przecieki. Natomiast wynoszenie informacji poza „firmę”, jak to się zwykło mawiać, już nie tylko jest nieetyczne, ale też kategorycznie zabronione i karalne. Takie rzeczy mają jednak miejsce. Wbrew pozorom, utajnianie z kolei również może być nadużywane, z tymże tutaj jest już to kwestia sumienia danego funkcjonariusza, ponieważ o sankcjach trudno w takim przypadku mówić.
Niektóre afery po prostu należy ujawniać. Do zadań szefów agencji specjalnych należy wyławianie informacji, których nie powinno się podawać do opinii publicznej oraz tych, które wręcz należy. Chodzi mi tu szczególnie o afery związane z politykami, prokuratorami, policjantami – czyli wszystkimi, którzy z podatków obywateli swojego kraju, otrzymują pensję za urzędowanie na stanowiskach, które tym obywatelom mają zapewnić sprawiedliwość i bezpieczeństwo.
Okazuje się jednak, że niektórzy funkcjonariusze czują się bezkarni w pomijaniu (zaniechaniu) tych spraw, a nawet zupełnie gubią je pośród innych – z mniej ważnymi osobistościami. Efekt jest, jaki jest: oficerowie operacyjni, zasłaniając się tajemnicą służbową, nikomu nie zamierzają się z niczego tłumaczyć. A posłowie komisji, wciąż coś wyjaśniając, niczego jeszcze nie wyjaśnili i nawet sami nie kryją się ze swoją bezsilnością. Ale ci sami politycy zapominają o prawdzie znanej od lat: służby pozostawione same sobie same zaczynają kreować rzeczywistość. A ta ma się często nijak do wyobrażeń ich mocodawców. Warto tu jako przykład przytoczyć głośną od niedawna sprawę listów byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego z zapytaniem o sprawy, które rozpoczął w czasie swojej kadencji. Okazuje się jednak, że nikt nie kwapi się do ich wyjaśnienia i nie odczuwa silnej presji oczyszczenia bądź obciążenia pewnych osób związanych z jednej strony z polityką, z drugiej być może, z mafią – zarzutami. Zawsze można powiedzieć, że nie ma czasu, że coś innego jest ważniejsze, że nie warto sobie tym zawracać głowy i tu dotykamy sumienia i poczucia etyki u odpowiednich funkcjonariuszy, którzy powinni decyzje w tych sprawach podejmować. To przecież czynnik ludzki decyduje – to oni muszą rozważyć co jest ważne, czym warto się zająć. Przede wszystkim jednak, zgodnie z etyką, nie powinni oglądać się na to , co jest dla nich samych korzystne. Bez względu na to do jakiej partii należała osoba obciążana przez „Brodę”, odpowiedni ludzie służb specjalnych, nie wykazali się jakoś obiektywizmem i bezstronnością. Jeśli nie można udowodnić, że jest to działanie celowe, to na pewno można powiedzieć, że jest nieetyczne. Służby specjalne to nie miejsce dla tchórzy – o tym wie każdy, ale jak widać, praktyka pokazuje że mało kto sobie coś z tego robi.
W poniższej pracy użyłam wielu źródeł, głównie z gazet i książek, ale wymaga to pewnego komentarza. Otóż w sensie stricte zawodowym, ujawnienie faktów, które zabronił ujawniać przełożony nie jest etyczne. Jednak zarówno książka Ostrovskiego, jak i Suworowa powstały nie dlatego, że któryś z byłych agentów chciał zrobić karierę pisarza i dlatego wstąpił w szeregi służb. Ani Mosad lat 1970-90 ani GRU, nie znały pojęcia etyki i w wielu sprawach popełniały karygodne błędy z własnego zaniedbania, korupcji, zepsucia, wzajemnych powiązań, które skutkowały efektem odwrotnym dla państwa, niż jego bezpieczeństwo. Stąd też, w tym wypadku to właśnie poczucie etyki, sprawiedliwości i miłość do własnego kraju, każdemu z tych mężczyzn nakazała odejść ze służby, połamać chore zasady i walczyć o sprawiedliwość i naprawę instytucji, które zatraciły się w sobie.
W porównaniu z takimi postaciami, użyta przeze mnie książka osławionego byłego agenta Tomka, brzmi śmiesznie, ale przez to właśnie chcę pokazać pewien kontrast. Gdzie jest etyka tego człowiek, jako funkcjonariusza? Nikt nie wie. Wygląda na to, że tylnym wejściem przepchnięty do najlepszych w Polsce służb, nie radził sobie i popełnił kardynalny błąd. Kiedy sprawy, w których uczestniczył jako funkcjonariusz, zamieniły się w ogromne afery, w których nawet prokuratorzy nie wiedzą o co chodzi – ten człowiek okazał się błaznem i małpką wystawioną przez nie wiadomo kogo. Nie można mówić o etyce, gdy w grę wchodzi „śmieszny facet”, wyciągający i piorący brudy bohaterek swoich zadań służbowych (Marczuk-Pazura i Sawicka)3, ponieważ one znalazły sposób na opinię publiczną – czyli oskarżanie funkcjonariusza. Mądry i postępujący w zgodzie z etyką zawodową funkcjonariusz służb państwowych nie dałby się wciągnąć w jakiekolwiek polemiki, trzymałby się w cieniu i nie ujawniał faktów swoich dochodzeń dla sławy. Książka o nim, dodatkowo uczyniła wiele szkody – stworzyła portret polskich służb, jako śmieszny, dziecinny, nieszczery i nabierający na seks sławne panie polityki i filmu. Etyka zakłada natomiast umiejętne zachowanie dobrego imienia swojej służby, kraju i urzędu – tu wszystkie te zasady pogwałcono. Dlatego tak śmiesznie, że aż przykro postawić obok siebie na półce wspomnienia agentów Mosadu, GRU, FBI i pożal się Boże, agenta Tomka.


3.Korupcja, zaniechania i działania poza prawem-afera hazardowa i inne


Wydarzenia ze sławnym rzekomym lub nie – podrywaczem, Polacy w dużej mierze przyjęli jednak z przymrużeniem oka. Chociaż wyciekło sporo żenujących informacji i słabość służb naszego kraju objawiła się w jeszcze gorszym, krzywym zwierciadle, nasze służby mają gorsze rzeczy na sumieniu. Poważne i łamiące nie tylko etykę, ale przede wszystkim prawo – to, do obrony którego je powołano.
Po pierwsze – schizofreniczny wygląd naszych służb specjalnych na dobre zakorzenił się w umysłach Polaków po ujawnieniu afery hazardowej, w którą zamieszani byli między innymi funkcjonariusze CBA. Polityce niewiele zmieniają w instytucjach, a te nadal pozostają chore. Nie działają etycznie, to wytwarza problemy i brak zaufania wśród społeczeństwa Po wyborach -samo ulokowanie w odpowiednich agencjach nowych ludzi, a zostawienie bez zmian struktury i zasad działania grozi wewnętrznym konfliktem „starych z nowymi”, kolejnymi przeciekami i oczywistymi zarzutami, że Biuro jest łagodne wobec ludzi władzy. Mechanizm produkowania politycznych afer przez i wokół CBA trudno będzie wyłączyć. Problem degenerowania się służb specjalnych dotyczy, oczywiście, nie tylko CBA, które jednak skupiło w sobie w wyjątkowym stopniu wszystkie negatywne zjawiska.

Służby z zasady są tajemnicze. Śledzą, podsłuchują, prowokują i wyłapują. Korzystają z tajnych współpracowników. Funkcjonariusze działający pod przykryciem podszywają się pod inne osoby, raz mogą być biznesmenami, raz gangsterami. Pozwala im na to prawo. Mogą fałszować dokumenty tożsamości, wręczać łapówki, ba, nawet włamywać się do cudzego domu, aby zainstalować swoje mikrofony i kamery. To rodzi ogromne ryzyko – ale także pokusę – przekraczania, niewyraźnie narysowanych, granic prawa. Agenci CBA, jak pamiętamy, sfałszowali podpis urzędującego wójta gminy Mrągowo, a to jest nielegalne. Z etyką, nigdy się to nawet nie spotkało. Jeśli już, to powinni stworzyć postać fikcyjnego samorządowca i podpisać się jego fikcyjnym nazwiskiem. Uznali jednak, że oszustwa z racji ich zawodu są do przyjęcia. Brak tu było zastanowienia w sumieniu, co jest dobre, a co jest złe. Po Polsce wędrują przebierańcy ze służb specjalnych, jak legendarny już piękny Tomek w roli amanta, i uganiają się za sukcesem. Oplatają kraj jak gęsta sieć. Czasem tak gęsta, że sami się w nią zaplątują. Nie zważają na prawdziwy cel ich pracy, ten którego etyka ma zabezpieczyć – państwo.
Dlatego tak ważne jest ustalenie tego, co wolno takim funkcjonariuszom, gdzie jest granica działań operacyjnych w warunkach pokoju, poza którą dobro chronione już nie równoważy rozmaitych strat obywateli. Także utraty zaufania do państwa. Tutaj znowu mowa o etyce funkcjonariuszy – tym razem, zwierzchników młodych kadetów, bo to od nich trzeba wyjść. To oni są pierwszymi strażnikami etyki w młodych, gniewnych, i jeżeli tutaj jabłoń zacznie się psuć, nie będzie owoców. O tej filozofii służb mówi się rzadko, zbyt łatwo uznając uprawnienia takich instytucji za oczywiste. Ale dzisiaj, kiedy próbujemy podnosić standardy życia publicznego, warto te pozorne oczywistości poddawać weryfikacji. Służby chcą te tendencje do zwiększenia jawności i kontroli puszczać bokiem, ale nie należy im tego ułatwiać. Zwłaszcza że to imperium ma stałą, naturalną skłonność do rozrastania się.
Dla porównania z tymi mało chlubnymi przypadkami postępowania od etyki, na zakończenie tego rozdziału przytoczę przykład agenta FBI, który może służyć za wzorzec postępowania. W wydanej w tym roku książce Joaquina "Jacka" Garcii i Michaela Levina „Gangster” emerytowany już teraz agent Jack opowiada o swojej pracy, jak to przeniknął w struktury nowojorskiej mafii by ją rozpracować.  Funkcjonariusz ten zżył się z gangsterami, z niektórymi nawet zaprzyjaźnił, miał dostęp do wielu wpływowych polityków, którzy namawiali go do współpracy z nim jako mafiosem. Ale najważniejsze wartości, dla których podjął się tej pracy, nigdy nie umykały mu z oczu: gangsterzy to bezwzględni, chciwi i pozbawieni skrupułów przestępcy, a on ma za zadanie ich zwalczyć. Jack w swojej książce uwypukla fakt, że mit honorowego gangstera pokazany w "Ojcu chrzestnym" to już dawno tylko mit. Bandyci nie mają honoru , a honorem musi odznaczać się funkcjonariusz. Wszelka lojalność liczy się tylko o tyle, o ile przynosi zarobek. Gdy podwładny przestaje przynosić działkę szefowi, przestaje być pod jego ochroną. Dlatego też Jack nie daje się uwieźć, każdy by pomyślał „łatwemu i przyjemnemu” kolaborowaniu z mafią, ale wykonuje swoją pracę. Służy swojemu państwu i tylko to się liczy. Inaczej jest chociażby w najnowszym- opisanym przez świadka Mariusza S. ps Maniek przypadku w gdańskiej prokuraturze (sprawa mafii Sławomira W. ps Generał). Służby specjalne, miały implikować Mańkowi, że nie uzyska statusu świadka koronnego dopóty, dopóki jego zarzuty będą obejmować prokuratora Cholewickiego. Zamiast chronić osobę, która doprowadziła do postawienia zarzutów 29-osobom z gangu, terroryzującego część Polski, w tym Generała, zlecającego zabójstwo, immunitetem chroni się prokuratora, który jak szczegółowo opisywał Mariusz S. – w pewnym momencie był drugą najważniejszą osobą gangu (otrzymywał połowę kwoty z przekrętów). Ta sytuacja znów ogranicza zaufanie Polaków- tym razem do CBŚ. Nie potrafi bowiem ona chronić osoby, wydającej przestępców, których jeszcze 10 pozostaje bez zarzutów i czeka z wykopanym dołkiem na jej „dorwanie”. Takie rzeczy nie dzieją się w filmach, a w naszym kraju, w którym mamy tyle służb, że tylko wykładowcy akademiccy potrafią je wszystkie wymienić z pamięci. Zaniedbań funkcjonariuszy, które chyba wynikają z ich pomijania etyki w pracy, bo raczej niewiele sami zyskują na tych zaniedbaniach, jest więcej.
Ale najgorsze jest świadome łamanie przez te służby prawa i pozbawianie życia osób, które swojej etyce i swoim wartościom były wierne, a te wartości dążyły do doskonalenia naszego kraju i kształtu służb. Przykład agenta FBI może być dla każdego z naszych polskich funkcjonariuszy idealnym przykładem etycznego postępowania, które wyznacza idea, etos patrioty i silne poczucie obowiązku, którego jako funkcjonariusz człowiek ten się podjął.
O tym, że wielu z nich nie ma takich wartości świadczą sprawy, w które po łokcie umoczeni są funkcjonariusze służb państwowych, a ich uprawnienia bardzo utrudniają wyłonienie się klarownej prawdy o tych zdarzeniach. Wystarczy tylko wspomnieć najgłośniejsze zbrodnie niewyjaśnionych morderstw III RP, za których niewyjaśnieni czyjeś sumienie odpowiada. Sumienie tych, którzy za nic mają cel i etykę własnej pracy. Mówię tu o głośnym morderstwie Jarosława Ziętary, którego UOP starał się zwerbować, ponieważ jako dziennikarz pisał o bulwersujących sprawach. Nikt nie uszanował jego woli pozostania w gazecie poznańskiej, aż ktoś zniecierpliwiony go porwał i najpewniej zabił. Problem z tym morderstwem, za który odpowiada złamaniem etyki kilku funkcjonariuszy UOP – to dopuszczenie się wielu zaniedbań i wszczęcie śledztwa dopiero po roku od jego zaginięcia. W kilka dni po porwaniu wysłannicy UOP, podszywając się pod policjantów, zabrali dyskietki i kasety magnetofonowe należące do Ziętary. A następnie przez lata, aż do dziś, odmawiają prokuraturze wydania tych dokumentów. W ostatnich dniach prokurator generalny nakazał śledztwo w sprawie przecieku przenieść do prokuratury wrocławskiej. Trudno jednak uwierzyć, aby dziś po tylu latach odkryto tajemnicę związaną z tym porwaniem i zabójstwem. Nie wiem czy to jest legalne, bo ciężko wyznać się w jakby odmiennym systemie prawa przysługującym tym służbom, ale na pewno nie jest etyczne.
Teza, że za zbrodnią Piotra Jaroszewicza (1992) stały służby specjalne, a one zgodnie ze swoim rutynowym postępowaniem rozsiewają fałszywe ślady, aby odsunąć od siebie podejrzenia pojawiła się już dawno temu. To kolejny przykład nadszarpywania imienia służb – który jest wynikiem łamania etyki przez funkcjonariuszy. I to śledztwo, jak wiele innych, już od pierwszych godzin obnażyło nieudolność i niedbałość policji. Przez pierwsze godziny, a nawet dni po odkryciu zabójstwa nie zabezpieczono terenu, na którym można byłoby znaleźć i utrwalić pozostawione przez zabójców ślady. Potem za winnych uznano czterech rzezimieszków, co poniewczasie okazało się śmieszne. Gdyby ludzie wykonywali swoje obowiązki jak należy, nikt nie robiłby takich domysłów. Jak widać, nikt się w tej sprawie nie poczuwał. Następna w kolejności byłaby sprawa Olewnika, ale tu zaniedbania i udziwniania są tak często powtarzane i tak widoczne, że nie ma nawet potrzeby znów o nich pisać. Sam ś.p. Olewnik z pewnością nie spodziewał się, że nasze służby są aż tak nieudolne i robią wszystko na odwal. A gdzie etyczna służba krajowi ? Brak. Związane z zaniedbaniami służb są także zabójstwa Waldemara Pańko (1991, związany z aferą FOZZ); Marka Papały i Ireneusza Sekuły. Jak widać, sporo zaniedbań ma na koncie nasza służba.


4. Seksualność funkcjonariusza w ramach stanowiska


Czytając 'Wyznania szpiega' Victora Ostrovskiego, byłego katzy4 Mosadu, można dojść do wniosku, że wcale niełatwo znaleźć usprawiedliwienie, dla niektórych zachowań funkcjonariuszy służb specjalnych, dla ich niektórych poczyczynań erotycznych, dokonaywanych na służbie, bądź w związku z wykonywaną służbą. . O ile można usprawiedliwiać seks - dla pozyskania informacji, czy agenta, o tyle nie znajduje usprawiedliwienia wykorzystanie swojej pozycji zawodowej (a w tym wypadku mamy do czynienia ze specyficznym „zawodem”) dla celów prywatnych. Ostrovsky mówi w swojej książce o częstych imprezach, które nazywa "sex party". W rzeczywistości, są to orgie organizowane na terenie "biura " - w tym wypadku Mosadu. Wykorzystywany jest fakt, iż jest to najpilniej strzeżone miejsce w Izraelu i nikt postronny nie ma tam wstępu. Wg opisu autorów książki, uczestnikami takich imprez są wysocy urzędnicy Mosadu (był tam np. v-szef, wielu wykładowców akademii dla rekrutów oraz oczywiście sekretarki, które dobierane są według urody. Co więcej, wymieniane w celach seksualnych pomiędzy szefami. Dziewczyny te, dodaje Ostrovsky, są w wieku 18-20 lat. Nawet zakładając, że wszystkie osoby, które biorą udział w takich zabawach, są tam dobrowolnie, nie jest to zachowaniem etycznym. Bardzo nadwyręża obraz instytucji państwowej, w jakiej się pracuje oraz oczywiście deprawuje to młodych kadetów, którzy mniej lub bardziej przypadkowo natykają się na takie sceny, a rano obcują z ludźmi, których widzieli, w najintymniejszych sytuacjach, poprzedniego wieczoru. Miejmy nadzieję, że takie sytuacje nie mają miejsca w służbach tajnych XXIwieku, jednak właśnie ta niejawność i nadzwyczajna ochrona, stwarza pokusę i okazję do tego typu zachowań. A nie oszukujmy się – „okazja czyni złodzieja”. Nie jest to etyczne, a łatwo wpaść w tego typu sytuacje, wobec wszechogarniającego nasz świat wylewu pornografii, dewiacji seksualnych i przesłanek erotycznych w mediach. Często głośno jest o „tzw. seksie w pracy” w zwyczajnych, prywatnych przedsiębiorstwach, gdzie warunki, umówmy się, nie są ku temu sprzyjające. Proszę zatem pomnożyć takie sytuacje razy 10 a wyjedzie liczba „okazji” w służbach specjalnych. Są przecież pokoje łączności, gdzie nie może przebywać nikt poza łącznikiem, sfery „nienaruszalne” i tym podobne, których jako laik nie potrafię nawet nazwać. W Mosadzie, skrzętnie wykorzystywano takie miejsca. Jak mówi Ostrovsky: „sex jest kartą przetargową” do wyższej pozycji w instytucji. Często zdarza się, że katsa wykorzystują nieobecność swoich podopiecznych (agentów), i w trakcie formalnych odwiedzin u rodzin tychże, zręcznie nawiązują romanse z ich żonami. Można oczywiście winić niewierne żony, jednak nie ulega wątpliwości, że po pierwsze: to katza sa na służbie, po drugie to oni powinni się kierować etyką zawodową (a jak w jednym z wywiadów już nawet osławiony polski agent Tomek (którego case komentuję w rozdziale 2.) zadeklarował, a potem opisał w swej książce – „jedna z podstawowych zasad pracy agenta mówi, że nie można przekraczać barier kontaktów intymnych5), katza to wyspecjalizowani w kłamstwie i manipulacji agenci, którzy docelowo powinni umieć złamać każdego, a już na pewno niewinne i normalne osoby, które nie znają takich sztuczek i nie mają nic wspólnego z branżą. Jak widać, jest to działalność wyłącznie dla własnej korzyści, jednocześnie jest jasne, że żaden zwykły człowiek nie ma tylu furtek i możliwości co ci funkcjonariusze.
Znani nam bohaterowie z filmów typu James Bond byli niemal każdego wieczoru w sypialniach rożnych kobiet, jednak jak się okazuje w praktyce, obiektem werbunku są generalnie mężczyźni, a kartą przetargową dotarcia do nich są ich słabości i pieniądze. Dużo częstszym celem są wiec osoby z dewiacjami seksualnymi, często takie, którym nie układa się pożycie we własnym domu. Wykorzystywanie tych słabości w służbie własnego kraju, może być uważane za etyczne z punku widzenia zainteresowanego państwa, ale z ludzkiego punktu widzenia, na pewno nie jest.
Kolejny aspekt tego tematu jest związany z prostytucją. Z przeczytanych przeze mnie książek wynika wprost, że służbom specjalnym wcale nie zależy na ograniczaniu prostytucji. Jest ona bowiem idealnym narzędziem, pomocnym w werbunku agentów i w zdobywaniu informacji. Prostytutki są traktowane przedmiotowo. Wykonują swoja 'prace' w trakcie której łatwo znaleźć tzw haki na daną osobę, które mogą służyć do szantażu psychicznego.
Niejednokrotnie prostytutki te są usuwane w momencie w którym wiedza za dużo, wydają się niebezpieczne, lub już nie są przydatne. Czy takie postępowanie mieści się w granicach moralności. Raczej nie.
Kwestia ratowania instytucji własnego państwa to główny cel służb państwowych. Dlaczego - dlatego że chodzi o bezpieczeństwo jego obywateli, jednak częstokroć to przecz właśnie jednostki - obywatele danego państwa cierpią poprzez łamanie etyki jego funkcjonariuszy. Na kłamstwie i zdradzie cierpią żony i rodziny samych funkcjonariuszy. Czy sprawy państwa są aż tak ważne, by poświęcać ich dobro i szanse na normalne życie. Można założyć że tak, ale nigdy nie można wykazać wystarczająco poważnych argumentów, które by za tym przemawiały.






5. Kłamstwo i oszustwo czyli baza wzajemnych stosunków funkcjonariuszy


Wewnątrz tajnych komórek bezpieczeństwa, wytwarzają się wielopoziomowe systemy zależności. Ponieważ te organy maja system samostanowienia prawa- nikt bowiem, wbrew pozorom nie stoi wyżej nad szefami tych służb. Maja oni narzędzia do wszelkiego rodzaju fałszerstw. Zarówno gdy idzie o wytwarzanie fikcyjnych obywateli, interesów, dokumentów, jak i kiedy należy sfałszować zgodę bądź sprzeciw demokratycznie wybranej władzy, w zakresie w jakim ta władza demokratycznie otrzymała pewne możliwości. Często spotykana praktyka, to podpisywanie dokumentów z zakresu polityki zagranicznej, z góry - w imieniu premiera lub głowy danego państwa. Problem leży w tym, ze ten demokratyczny zwierzchnik nigdy się nie dowiaduje o tym, ze cokolwiek zostało "przez niego" podpisane. Co gorsza, praktykuje się to głownie w celach prywatnych wysoko postawionych funkcjonariuszy. Dostają za to pieniądze, których pochodzenie, naturalnie, nie zostanie nigdy poddane w wątpliwość ani skontrolowane.
Zależności pomiędzy tymi ludźmi są o tyle groźne, że dzieje się to w małym, rzadko wymienialnym środowisku, gdzie każdy doskonale zna swoich wrogów i przyjaciół, a jednocześnie uczciwy człowiek nie może nic z tym zrobić - albo boi się o utratę elitarnej, ciężko zdobytej pozycji, albo tez natychmiast jest ścigany i uniemożliwia się mu ujawnienie pewnych faktów - czy to "niszczeniem " jego pozycji, całego życia, przemocą fizyczna, szantażem. Lub najzwyczajniej w świecie, żaden z odpowiednich funkcjonariuszy nie jest zainteresowany wyciąganiem konsekwencji od znajomych. Brak jednoznacznej hierarchii również może powodować, że tak naprawdę każdy jest zależny od siebie i zwyczajnie boi się takie konsekwencje wyciągać od osoby, która może posiadać środki do zniszczenia jego samego.
Ostrovsky podaje własny przykład, gdzie dotyka go bardzo prosta sytuacja. Otóż dzień przed planowaną akcją, w której ma odgrywać ustaloną z góry rolę, wyciąga przypadkowo ważne informacje, które zupełnie powinny zmienić scenariusz działania. Nikt jednak nie chce go wysłuchać, a szef ignoruje jego informacje i ruga samego Victora, za nawiązywanie jakiegokolwiek kontaktu. Następnego dnia, zgodnie z tym co przewidział, akcja nie udaje się. Cała wina jest zepchnięta na Victora, on zostaje zdegradowany, a uprzednio jeszcze uniemożliwia się mu wyjaśnienie sprawy i poznanie jej szczegółowych skutków. Jeśli na takich zasadach działają „służby” - to nie zasługują na to miano. Wzajemne poplecznictwo, a także ogromny wpływ ludzi nieprzychylnych danej osobie, powodują zamęt i nieprawidłowe działanie tych instytucji. Państwo traci na rzecz poszczególnych funkcjonariuszy pieniądze i "zyskuje" niekorzystne sytuacje, które mogłyby zostać odwrócone przez etycznie działających w tym miejscu ludzi.
To nie pojedynczy przypadek. Można je mnożyć. Funkcjonariusze mniej utalentowani, nawet tacy oszukujący na zadaniach w akademii (jak choćby przez składanie fałszywych raportów), jeśli tylko maja "plecy" nie zostają usunięci z pracy, jak to się dzieje w przypadku każdego normalnego kadeta. Wręcz przeciwnie - awansują i odpowiadają za ważne operacje, które przez ich zaniedbania czato napotykają ogromne trudności , a nawet nie udają się. Winę za to ponoszą zwierzchnicy, którzy nie kierują się zasadami etycznymi, a jedynie prywatnymi interesami. Trzeba tu jeszcze wykazać bardzo groźne zjawisko związane z tajnym charakterem służb specjalnych. W większości przypadków, o swoich operacjach nie informują oni lokalnej policji, i innych odpowiedzialnych służb jawnych. Łącznie ze służbami bezpieczeństwa kraju, na terenie którego prowadzą działania. Brak współpracy, wzajemne blokowanie się w wykonywanych czynnościach, a także późniejsze zakłamywanie przebiegu sytuacji (za które odpowiada wojna psychologiczna - wymyśla koncepcje i realizuje w mediach odpowiednia wersje wydarzeń, tak aby można było odpowiednio zaszantażować lub wykorzystać informacje niekorzystne dla przeciwnej strony.
Uważam, że jest to kolejny przykład łamania pewnych zasad etycznych. Niejednokrotnie, po fakcie- nie ma znaczenia czy podana zostanie prawdziwa wersja wydarzeń, czy nie - ale zasady etyki, nakazują prawdomówność wobec opinii publicznej wtedy gdy taka jest możliwa. Wykorzystywanie innych podmiotów lub doprowadzanie do ich upokorzenia nie ma na celu ochrony dobra społecznego.
Problemy z przestrzeganiem etyki, funkcjonariusze maja niejednokrotnie kiedy chodzi o wyciąganie informacji z "kontaktów", jak i obchodzenie się z przestępcami, kiedy znany jest popełniony przez nich czyn przeciw prawu. To prawda, że z terrorystami się nie dyskutuje, jednak zawsze powinien obradować wewnętrzny, tajny sąd który rozpatrzy, czy rzeczywiście mamy do czynienia z przestępca, a co najmniej premier lub głowa państwa jako zwierzchnik sił specjalnych, powinna wydać wyrok zgodny z obowiązującym w danej sytuacji prawem, względem przestępcy. Chodzi o to, by funkcjonariusze, którzy mają przestrzegać prawa, nie łamali go. Samosądy, czy bezprawne wyroki, które tajne służby wydają to nie przejaw etyki. Służby nie mogą stanowić w demokratycznym kraju tzw "państwa w państwie". O to wszystko powinien zadbać przede wszystkim ich szef, ale też sam z osobna - każdy funkcjonariusz.

Pod znakiem zapytani a stoi tez aspekt wszechstronnego i nieograniczonego podsłuchu, lub podglądu. W mojej opinii, do założenia jakiegokolwiek z urządzeń służących inwigilacji, służby powinny posiadać niezbite dowody na to, że osoba ta jest zamieszana w czyny niezgodne z prawem i ktoś te decyzje powinien kontrolować, a wszelkie osoby wydające takie decyzje - być gdzieś podpisane. Aby żadna pomyłka, bądź nadużycie nie uszło na sucho funkcjonariuszowi łamiącemu elementarne zasady etyki w sposób oczywisty, świadomy i nie służący rozwiązaniu jakiejś sprawy. Jednocześnie jednak, nie można twierdzić, że każde działanie funkcjonariusza, które wykracza poza ustalony schemat jest łamaniem etyki. Przede wszystkim, zadaniem funkcjonariusza jest być skutecznym. Musi więc mięć on pole do uznaniowości pewnych decyzji i działań.


6. Podsumowanie


Reasumując, można powiedzieć, że od tego, czy etyka zawodowa będzie przestrzegana przez funkcjonariuszy, czy nie – zależy wiele czynników. Zależy poziom bezpieczeństwa, jakość wykonywanych czynności, wykrywalność przestępstw i skuteczność karania sprawców. Zależy bardzo mocno wizerunek danej instytucji, a co za tym idzie zaufanie do niej obywateli. Instytucje te zostały powołane, by obywatele czuli się bezpiecznie, ale jeżeli funkcjonariusze nie będą kierować się etyką , takie państwo zacznie schodzić na manowce. Ryba psuje się od głowy. Dobrze byłoby, gdyby poczucie obowiązku i tej prawdziwej, literalnej służby zakorzeniło się w naszych polskich funkcjonariuszach. Abyśmy nie wstydzili się literaturą o agencie Tomku, ale mieli w swoich szereg oddanych ludzi dla których los własnego kraju i praca, której się podjęli będzie ważniejsza niż rządząca partia, szczeble kariery zawodowej i to, na co łapią swoje ofiary „pieniądze, profity i słabostki”.





7. Wykaz źródeł:


1 Cezary Łazarewicz, Piotr Pytlakowski , „Służby po aferze hazardowej” w „Polityka” , 20 października 2009
2 Hoy Claire, Ostrovsky Victor „Wyznania szpiega. Z tajemnic izraelskiego wywiadu”, Warszawa 1991
3 Suworow Wiktor, „Akwarium”, Warszawa 1990
4 Jerzy Jachowicz „Czarna lista zbrodni w III RP” w „Uważam Rze”, s. 31, nr 14/2011 , 9 - 15 maja 2011
5 Piotr Nisztor „Być jak ojciec chrzestny” w „Uważam Rze” , s.34, nr 18/2011, 6-12 czerwca 2011
6 Joaquin Garcia, Michał Levin „Gangster: Prawdziwa historia agenta FBI, który przeniknął do mafii”, Kraków 2011
8 Piotr Krysiak „Agent Tomek: Spowiedź” Warszawa, 2010

Przypisy
1 Platon, Dialog „Państwo”, księga II
2 Sprawozdanie z działalności Najwyższej Izby Kontroli w 2005 roku
3 „Marczuk z Sawicką przeciwko Tomkowi” w „Gazecie Wyborczej” Bogdan Wróblewski, 2010-08-11

4 Oficer Mosadu odpowiedzialny za rekrutację agentów z wrogich państw.

5 Krysiak Piotr„Agent Tomek: Spowiedź”, Warszawa 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszelkie komentarze zawierające język wulgarny nie będą publikowane.