Historia
Katynia
Widziałem
kosmyk ambicji
Widziałem
głowę marzeń
Widziałem
człowieka
Widziałem
ziarno niewinności
Widziałem
garść zalet
Widziałem
ziemię
Widziałem
dym zła
Widziałem
lufę wymierzoną z nienawiścią
Widziałem
karabin
Widziałem
ciało
na
ziemi
i
karabin w powietrzu
i
rękę, która opadała
bez
sumienia
- potem
Otoczyli
się szańcem kłamstw
Nie
pozostało nic
Naszym
bagnetem świadectwo
siniaki
i płacz po zabitych braciach
Niedostępni
za szklaną mgłą
Odcięci
od dymów i pogorzelisk
Nie
skalali się i nie wyszli ku nam
Moja
ręka była zbyt spracowana
Zbyt
czarna od węgla
Od
cum
Patrzeli
na nas
Bo
ich oczy nie cierpiały od gazu
od
zdrajców
od
jaskrawości krwi
Ciężko
było się podnieść
Gumowa
pałka zostawiła wgniecenie na naszym umyśle
Nienawistna
ręka zawsze celowała bez błędu
Mimo
to staliśmy i gotowi byliśmy przebaczyć
Oni
stali wysoko na Olimpie swojej władzy
I
błyskali niewybitym zębem tam
gdzie
wschodziło ich słońce
Przydeptani
do zimnego asfaltu
Krępowani
łańcuchem milczenia
Wciąż
czekaliśmy aż otworzą bramę
I
z tego polskiego piekła otworzymy furtę czyśćca
W
końcu wydawało nam się że jesteśmy u celu
A
stół jak u Artura
Okazał
się złudną pociechą
Szczelnie
zamknięta w pustym skarbcu
biała
plama
na
kolejne ciemne lata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszelkie komentarze zawierające język wulgarny nie będą publikowane.