środa, 7 listopada 2012

Zima ***


***

mroźny ranek przestraszony zębami lodu,
pyszniącymi się w odbiciu ledwo żywej z zimna rzeki,
nieśmiało wychyla
delikatne obłoki zza horyzontu,
bladym okiem skostniałego słońca
z zaciekawieniem spogląda na las

na odizolowaną od zgiełku i hałasu przestrzeń,
spowitą nieskazitelną bielą,
przed którą szarość nocy ucieka w stronę księżyca,
podążającego, dla ogrzania się, w okolice równika,
dociera środek dnia

spadający lekką kaskadą śnieg,
dodaje niemłodym drzewom powagi,
emerytowane brzozy tulą się do siebie,
zasłuchane w magię enigmatycznej muzyki natury,
którą skrzypiące szkielety buków,
obejmują polanę

sędziwy dąb, ubierając śnieżny kożuch,
dziwi się wiewiórce, wybitej z orzechowego snu,
że jej rude futro zakłóca biel lasu,
podczas gdy bezpieczne, ciepłe gniazdo w jego pniu
stoi otworem

słońce zmęczone przetykaniem promieni
przez siatkę konarów,
udaje się na spoczynek

zbudzony nagłym poruszeniem księżyc,
zmierza do conocnej pracy,
lekkim wietrzykiem, kołysze las do snu

aksamitna kurtyna nocy opada,
koło zimowej doby ponownie rusza,
śnieg sypie nieprzerwanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszelkie komentarze zawierające język wulgarny nie będą publikowane.