środa, 7 listopada 2012

Podróż, 2008


Podróż

1
Ścieżka była długa

Co raz mijałem kolejny zakręt
Drzewa kłaniały się w pas
Słonecznej koronie świtu
Powietrze kołysało znajomy swojski zapach rumianku

Spojrzałem w oko białej chmurze i
uwierzyłem

Bóg dał mi drugą szansę

2
Był letni wieczór
Wracałem pijany wściekłością
Matka znów zaprzedała duszę
Tłumaczyła się starością
Nie zauważając dawnej sukienki
wchłaniającej kałużę pod wanną
Kolejny raz
nie zdążyła się doczołgać

Droga była śliska
Co raz mijałem bukowe trupy
Pnie zawężały mi drogę
Łysymi koronami
Powietrze w samochodzie było zbyt gęste

Zobaczyłem tylko dwa świetliste oka
i moja świadomość poszybowała poza horyzont

on był w ciężkim stanie...
3
Był zimowy ranek
Wracałem otrzeźwiony mroźnym powietrzem
Oddałem lekarzowi nowo zarobione pieniądze
Te pierwsze- uczciwe
Tłumaczyłem się obowiązkiem
Nie wspominając o nie rdzewiejącej miłości
Kolejny raz przemawiającej do rozumu

Moja duma zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach...

4
Szedłem pełnym kwiatów ogrodem
po horyzont roztaczał się bajkowy krajobraz
Wspaniała karmazynowa zorza
płonęła tuż nad ciemnym błękitem
statecznego morza
Nie znałem dotąd uczucia porywającego zachwytu
za lasami gęstymi od myśli
wzlatujących to nad wzgórza idei
to nad ciemne i mroczne doliny
wyłaniały się nowe drogi
prowadzące w obłoki
czasem wyżej aż po krańce
znanego mi kosmosu
Idąc tak wyboistą ścieżką
zdarzały się rozwidlenia i ciemne stepy
przytłoczone pożółkłymi chwastami
ledwo podtrzymującymi ociężałe
nijakie powietrze
w przepychu naturalnego chaosu
zdumiewałem się prostotą bogactwa


miałem teraz swój prywatny
rozkoszny Eden



A wszystko
Bo szukałem
i znalazłem prostą równinę
dotąd nie tkniętą
-
Przebaczenie



To była jedyna niezapomniana podróż
W głąb siebie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszelkie komentarze zawierające język wulgarny nie będą publikowane.