czwartek, 20 sierpnia 2015

„Nie ma sprawy ważniejszej niż Polska.” - Wincenty Witos, chłop, katolik, trzykrotny premier

Na polskich wsiach odbywają się jeszcze ciągle dożynki, to przypomniało mi, aby wspomnieć o człowieku, który dla polskiej wsi zrobił więcej niż PSL w ciągu ostatnich 20 lat. Ponadto, w tym roku przypada 70. rocznica śmierci trzykrotnego premiera Rzeczypospolitej Polskiej, Wincentego Witosa. Wincenty Witos był nie tylko politykiem, wizjonerem i działaczem ruchu ludowego w Polsce, ale także człowiekiem czynu, który nie bał się okazywać swojej wiary w Boga i ojczyznę. Wielki człowiek na miarę swoich czasów, którego ręce parały się ciężką fizyczną pracą, a umysł obejmował rozwiązania problemów nie tylko wsi, ale całej Polski przechodzącej z podległego państwa, przez dwie pustoszące ją wojny, ku wolności i rozwojowi.
Nade wszystko kochał polską wieś i od wczesnych lat młodości ją aktywnie wspierał, skromnie odpowiedział na pochwały ludzi swoich czasów: „Chłop zachował w najgorszych chwilach ziemię, religię i narodowość. Te trzy wartości dały podstawę do stworzenia państwa”, ale i on sam przyczynił się znacząco do odbudowy państwa, w którym wcześniej chłop kojarzył się wyłącznie z pańszczyzną. 



Wywodzący się z biednej chłopskiej rodziny Witos, znał trud ciężkiej pracy na roli. W dzieciństwie wraz z rodzicami i dwoma braćmi mieszkał w przerobionej ze stajni izbie, a rodzina posiadała zaledwie dwie morgi ziemi. Rodzice dbali jednak o wychowanie i edukację dzieci, dzięki czemu chłopiec ukończył 4 klasy szkoły wiejskiej, po czym jako czternastolatek zaczął pracować z ojcem jako drwal. Ciężka fizyczna praca, wyznaczała rytm życia Witosów, do czasu kiedy Wincentego powołano do armii austriackiej w 1895 roku. Na dwa lata opuścił rodzinne Wierzchosławice, a po powrocie w 1898 wziął ślub i osiadł na gospodarce. Cały czas jednak miał ambicję rozwinąć rolnictwo w swojej okolicy, a swoje idee głosić publicznie. Już jako 19-latek wysłał pierwszy artykuł do lwowskiego Przyjaciela Ludu.

W wieku 21 lat Witos wstąpił do świeżo powstałego Stronnictwa Ludowego, które zaczęło prężnie działać w Galicji na rzecz odbudowy polskiego państwa i rozwiązania podstawowych problemów wsi. Studiując historię Polski, doszedł do wniosku, że to magnateria zgubiła nasze państwo i tylko z pomocą dotąd pomijanej i nieświadomej części społeczeństwa, jaką było chłopstwo, można ją odbudować. Stronnictwo opowiadało się za demokratycznymi wyborami, rozwojem oświaty, a przede wszystkim równouprawnieniem chłopów i ich godną reprezentacją w polityce.

Mimo iż ruch ludowy zmieniał kilkakrotnie nazwy, wraz z Witosem był to ten sam twór, który miał na celu angażowanie rolnictwa w sfery państwa, tak by chłopi stanowili silne zaplecze opowiadające się zawsze po stronie Polski, która będzie o nich z kolei dbała. Wincenty Witos od początku wspierał działania stronnictwa w kierunku powiększania najmniejszych gospodarstw, awansu społecznego mieszkańców wsi, czy reformy rolnej. Po wstąpieniu do Stronnictwa, wielu ludzi dostrzegało jego potencjał. Wybrano go na wójta Wierzchosławic i wiceprezesa „Piasta”. W tym okresie doprowadził do wybudowania młyna, domu ludowego, poprawienia stanu dróg czy nawet utworzenia systemu melioracyjnego w swojej okolicy. Warto nadmienić, że jako człowiek religijny, co roku hucznie obchodzono w Wierzchosławicach dożynki, które rozpoczynała uroczysta Msza Święta. Witos, dostrzegając potrzebę edukowania rozbudował również lokalną szkołę, założył koło rolnicze i rozwinął ruch spółdzielczy. Jego praca została wkrótce dostrzeżona, a jego pozycja w polityce umacniała się z roku na rok tak, że jako wiceprezes „Piasta” rozwinął ruch ludowy w czasie I wojny światowej i po niej PSL stało się mocną partią polskiego sejmu. Mimo, że urodził się prostym chłopem, potrafił rozmawiać z każdym począwszy od prostych  gospodarzy poprzez posłów, po intelektualną śmietanką tamtych czasów: Władysława Reymonta, gen. Józefa Hallera, gen. Władysława Sikorskiego i samego marszałka Piłsudskiego.

Od 1908 roku Witos pełnił funkcję posła w Galicji, a także w austriackiej Radzie Państwa, a rok później w polskim Sejmie. W 1914 roku został prezesem PSL „Piast”. Od 1920 roku aż do przewrotu majowego sześć lat później, stał na czele polskiego rządu jako premier. W krytycznym momencie wojny polsko-sowieckiej 24 lipca 1920 r. stanął na czele Rządu Obrony Narodowej. Tytuły i stanowiska, nie były jednak najważniejsze dla Wincentego Witosa. Nawet kiedy miał ważne spotkanie w sejmie, potrafił rankiem wyjechać w pole. Nadzwyczaj pracowity, w ciągu roku uczestniczył w kilkudziesięciu wiecach chłopskich, a jednocześnie nigdy nie przestawał pisać. Na jednym z wieców powiedział:
 "Pamiętajcie, że przed Wami nie ma wyboru. Możecie być gospodarzami Polski albo niewolnikiem drugich.
Był jednym z pierwszych posłów młodej Polski, którzy nigdy nie uchylali się od kontaktu z ludźmi i często odwiedzali zwykłych obywateli. Zawsze był wierny chrześcijańskim wartościom i nie poddawał się wpływom innych.

W roku 1931 został prezesem Rady Naczelnej Stronnictwa Ludowego. Za swą działalność w opozycji do sanacji został aresztowany i w procesie brzeskim skazany na 1,5 roku więzienia. Na Sali sądowej bronił swoich racji przeciwko zbyt dużej władzy Piłsudskiego tymi słowami:


„Wyznaję zasadę, że nigdy i nigdzie, w żadnym państwie nie wystarczy i dla obrony, i w każdej innej sytuacji państwa, ani klika, ani poszczególny, choćby najwięcej genialny człowiek. Ciężar ten musi wziąć na siebie całe społeczeństwo. Nie chcemy więc, żeby Polska budowana była na jednym człowieku, chcemy, ażeby budowało ją całe społeczeństwo.”

 Od 1933 roku przebywał na emigracji w Czechosłowacji. Kiedy z niej powracał na drodze do Lwowa został ranny w bombardowaniu Niemców, kilka dni po tym jak rozpoczęła się II wojna światowa. W czasie wojny, nawoływał do walki o niepodległość, za co został aresztowany. Odparł również próby nakłonienia go do współpracy z nazistami. U schyłku wojny stan zdrowia Witosa uległ dalszemu pogorszeniu. Dużo się modlił, przebywając od 15 sierpnia 1945 w szpitalu Ojców Bonifratrów w Krakowie. Tydzień później objął stanowisko prezesa PSL. We wrześniu, schorowany, leżąc w szpitalnym łóżku napisał ostatnią odezwę, zatytułowaną Do braci chłopów, w której pisał:

„ .. i znowu po latach ciężkiej rozłąki, schodzimy się razem w wolnej, niepodległej Polsce... Budujemy więc to nasze państwo na ruinach, zgliszczach i popiołach, stawiamy gmach, w którym stale i niepodzielnie królować winny samodzielność, wolność, prawo i sprawiedliwość... Pomni przeszłości, budując w warunkach jak najtrudniejszych, baczmy pilnie, aby do tego gmachu nie dostały się zarazki zgnilizny i rozkładu mające go zniszczyć, gdy on ma stać wiecznie... Świadomi swoich praw i obowiązków, jak i odpowiedzialności przed przyszłością i narodem, stańcie razem do pracy, pracy wytrwałej, tworząc dobra konieczne dla współczesnych i potomnych…”. 

31 sierpnia 1945 zakończył swoją ziemską wędrówkę, aby na zawsze pozostać zapamiętanym na kartach historii jako wielki patriota. Podczas swojej pielgrzymki do Polski w 1991 roku, Jan Paweł II cytował słowa Wincentego Witosa w Radzyminie, gdzie Witos walczył  w czasie wojny bolszewickiej, na temat potrzeby świadomości i niezależności chłopów i wskazywał, że model  włączania rolników w sprawy Polski sprawi iż będą walczyli o „każdą skibę tej ziemi” oraz  „wyznacza nie tylko drogę polskim chłopom, ale również tym wszystkim, którzy są odpowiedzialni za organizację życia społeczno-gospodarczego polskiej wsi.”

Tak mi dopomóż Bóg

Z pewnej perspektywy można już spojrzeć na inauguracyjne wystąpienie Andrzeja Dudy. Jako, że z prezydentem mam wspólne wydaje mi się podejście do wiary, zanalizowałam jego przemowę właśnie w tym kontekście i starałam się poszukać tych punktów w jego mowie, które świadczą o tym, że po drodze nam z myśleniem o polityce jako dążeniu do dobra wspólnego, poszanowania wzajemnych praw i obowiązków.



„Dziękuję” – to pierwsze słowa nowego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy. To bardzo wymowne, że nowy prezydent potrafił od tego właśnie słowa rozpocząć swoją kadencję. Wyrazy wdzięczności dla Polaków połączone były z wiarą prezydenta w to, że Polskę da się zmienić na lepsze, jeśli budowana będzie w zgodzie wszystkich wierzących i niewierzących oraz poszanowaniu wzajemnych praw.  

Po ceremonii zaprzysiężenia, na którym Prezydent ślubował: "Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem" Andrzej Duda dodał: „tak mi dopomóż Bóg”, co nie jest tylko pustym frazesem, ponieważ prezydent wspominał wielokrotnie, że będzie rządził w zgodzie ze swoim chrześcijańskim sumieniem aby łączyć a nie dzielić Polskę.

Jak mówił podczas swojej inauguracji 6 sierpnia br: „Chciałem dzisiaj, proszę państwa, bardzo mocno powiedzieć: jednym z podstawowych oczekiwań jest to, byśmy zaczęli odbudowywać wspólnotę”. Z wielką klasą prezydent podziękował ustępującej głowie państwa za obecność na sali. Prezydent obiecał, że dotrzyma swoich obietnic składanych w czasie kampanii wyborczej, której szefową była Beata Szydło.  Godnym zauważenia jest fakt, że prezydent nazwał swój urząd: „służbą Ojczyźnie w przestrzeni krajowej i międzynarodowej”, tym samym zaznaczył, że będzie bronić interesów Polaków i powróci do korzeni tradycji, która polityków nie stawia ponad przeciętnych ludzi. Mówił do zgromadzonych posłów: „Powinniśmy być razem i powinniśmy razem służyć ludziom. To jest wielkie zadanie na najbliższe lata. Przede wszystkim dla mnie, dla prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”. 

Andrzej Duda odniósł się do najbardziej palących problemów, takich jak emigracja: „Dziś miliony naszych rodaków są rozsiane po całym świecie. Oni potrzebują większego kontaktu z Polską. Oni potrzebują aktywności ze strony rządzących. W związku z tym podjąłem decyzję, że w ramach Kancelarii Prezydenta powstanie biuro do spraw Polonii i Polaków za granicą, po to aby te zadania aktywnie podjąć”. Ponadto prezydent wspomniał o potrzebie budowania nowych miejsc pracy i wspomagania tych, którzy nie mogą sobie poradzić w życiu z powodu chorób i skrajnej nędzy.  Troska o dobro wspólnoty była zresztą widoczna już przed zaprzysiężeniem, kiedy Andrzej Duda odwiedzał tysiące Polaków, rozmawiał z nimi, słuchał i po prostu, był blisko nich.

Nie jest tajemnicą, że nowy prezydent jest gorliwym katolikiem. W swoim przemówieniu, powołał się na swój moralny autorytet – Jana Pawła II: „nasz wielki rodak Jan Paweł II mówił: <wymagajcie od siebie nawet wtedy, kiedy inni od was nie wymagają>.  Ja powiem tak: proszę państwa, dzisiaj wymagają. Słyszałem to przez ostatnie pół roku na każdym kroku. Wymagają od nas, wymagają od polityków.” Andrzej Duda, jako patriota nie mógł pominąć polskiej historii i tradycji: „ mamy wielką historię i nie mamy się czego wstydzić, wręcz przeciwnie, powinniśmy być z niej dumni.”

Następnie prezydent wraz ze swoją małżonką, córką i rodzicami, którzy przez całą kampanię wspierali go, udał się na Mszę Świętą w Archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Możemy być pewni, że prezydent nie będzie wspierał środowisk niszczących Kościół Katolicki czy uderzających w tradycję. Sam został wychowany w katolickiej rodzinie, która nigdy nie odwracała się od Boga. „Pan Bóg wyznaczył nową misję Andrzejowi. Chciałabym, żeby był głową całego narodu, żeby po prostu zjednoczył wszystkich. Żeby była ta nasza polityka święta, czyli bez ubliżania sobie, bez upokarzania się wzajemnie”- powiedziała matka Andrzeja Dudy, Janina Milewska-Duda. Ojciec nowego prezydenta, profesor Jan Duda dodał, że "to początek bardzo trudnej drogi. Bez oparcia w wierze Andrzej nie byłby w stanie tego udźwignąć". Warto wspomnieć, że nowy prezydent cały swój program działania opiera na myśli chrześcijańskiej. W czasie kampanii do prezydenta przyległo stwierdzenie „katolik intensywny” czyli taki, który nie wstydzi się Jezusa, ale szanuje inne wyznania.

Być może wybór na prezydenta rozstrzygnął się nieprzypadkowo w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, a zaprzysiężenie w święto Przemienienia Pańskiego? Być może, jest to znak, że jak mówił Jan Paweł II nowy Duch wstąpi na tę ziemię, a Polska przemieni się w jeszcze piękniejszą i silniejszą, prowadzoną przez mądrych ludzi. Czas pokaże. 

sobota, 27 czerwca 2015

Tunezja - jedź i nie wracaj

Całkowitą kompromitacją okazała się akcja "Tunezja - jadę tam". Wielce europejscy i poprawni politycznie celebryci, swoją akcją mimo ostrzeżeń MSZ narazili wielu łatwo ulegających sugestii turystów na śmierć w zamachu terrorystycznym. Zamach, który miał miejsce wczoraj, dał się przecież przewidzieć. Biali, którzy na siłę pchają się do państw ogarniętych konfliktami, może nareszcie powinni zdać sobie sprawę z tego, że to iż wojny nie ma u nich w kraju, nie znaczy że gdzie indziej nie wygląda ona jak z najgorszych koszmarów ? Oczywiście, może akurat 5 tysięcy osób będzie miało szczęści i nic im się nie stanie. jednak ten procent, którego ręka konfliktu zbrojnego dotknie, odczuje to boleśnie.









W ciągu minionego tygodnia, byliśmy świadkami niesłychanych przejawów 'tolerancji', która mija się  z wszelkimi granicami. Akceptacja homoseksualnych małżeństw  w USA odbiła się szerokim echem, na tyle, że co dziesiąty z moich znajomych na FB przemalował swoje profilowe na tęczowe barwy.
Nie na tym jednak poprzestaje rząd Obamy i współczesny mainstream Stanów Zjednoczonych. Pojawił się pomysł, by zbanować flagę Konfederacji, ponieważ jakich chłopaczek, który zastrzelił 6 czarnoskórych udostępniał zdjęcie z flagą... Jak mówił Max Kolonko - udostępniał też zdjęcie z okularami przeciwsłonecznymi czy ich też zabronią?

Flaga Konfederacji ma wydźwięk zgoła inny niż próbują to udowadniać nowocześni politycy amerykańscy. Nie jest ona wyrazem rasizmu i walki z czarnymi, fakt iż była flaga Południa w czasie wojny secesyjnej, mówi jedyne o tym, iż jest symbolem rozlanej krwi i zabitych w tamtym czasie.

Współczesny świat stara się walczyć z wszelkimi symbolami, dotychczas neutralnymi, bądź ogólnie respektowanymi, na siłę wpychając te, które promują mniejszości.

Oto polski sejm przyjmuje ustawę o in vitro, odtąd każdy podatnik, bez względu na to czy zgadza się z etycznym wymiarem tego zabiegu czy nie, będzie na niego łożył. W tym samym czasie, dzieci w domach dziecka cierpią i liczą na to, że ktoś weźmie je pod opiekę. Ludzie jednak na siłę starają się zmieniać porządek rzeczy i walczyć z naturą. Tak jak w przypadku małżeństw tej samej płci, w której chcą udowadniać, że dwaj mężczyźni to to samo, co matka i ojciec, tak tutaj - próbują przypiąć in vitro łatkę leczenia niepłodności. Nie jest to leczeniem, ale wszczepianiem na siłę komórek jednego ciała w inne. Nie ma nic wspólnego z wciąż niedocenianą naprotechnologią, która faktycznie niepłodność leczy.

Mam więc łożyć na to, by ktoś mógł sobie produkować dziecko, wybierając mu geny, jednocześnie mrożąc bądź zabijając zarodki, którym szans na życie już nie dano. W tym samym kraju, gdzie pieją wciąż na temat tego iż państwo za dużo pomaga bezrobotnym i nieporadnym życiowo, a pieniędzy na lecenie raka u dziecka odmawia z sarkazmem sam minister zdrowia - bo po co pakować miliony w umierające dziecko -  skoro naprodukujemy nowe? W tym samym kraju, gdzie matce odebrano trójkę dzieci i je rozdzielono (nawet na Sybir wysyłając nie rozdzielano rodzeństw !!) bo królik i chomik w domu śmierdziały, a dziewczynka chodziła smutna. Do jasnej .... Powtórzę, za posłem Wojciechowskim - "a w domu dziecka ją rozweselą". 

Kolejny raz opłakiwać chce się świat konsumpcjonizmu, macdonaldyzacji, gdzie już życie ludzkie znaczenie ma mniejsze niż durny smartfon. 


Jakaś maligna i szał wariata ogarnęła Europę Zachodnią i Amerykę Północną i nie odstępuje od kilkudziesięciu lat. Szał na uszczęśliwianie na siłę mniejszości i ich panowanie. Nie można już być normalnym, bo to przeciw wolności nienormalnych. Patrząc na to wszystko, zastanawiam się gdzie ten koniec świata. Może on już nadchodzi, a może moje newsy i wiadomości za bardzo zdominowały kraje, rzekomo cywilizowane, że już zapominamy, że świat składa się z innych kultur, jeszcze tak bardzo tym wariactwem nie ogarniętych. Składa się też z niebezpiecznych, takich które nasz "cywilizowany" Zachód stara się ciągle ugłaskiwać i pokazywać w świetle tolerancyjnego zrozumienia. Moim zdaniem, w zamachach terrorystycznych nie ma tolerancji. A do Tunezji niech sobie jeżdżą ci, którzy nie mają zamiaru wracać....

niedziela, 24 maja 2015

Noc pozostawiam wampirom - coś dla duszy

Coś dla ducha na niedzielę i ostudzenie emocji wyborczych. Nagranie z mojego wieczorku poetyckiego, który odbył się 8 maja br w Starej Prochowni SCEK  w Warszawie.

Tytuł: "Lidia Zdzitowiecka - Noc pozostawiam wampirom"


Wykonanie: Grupa Amatorów Malkontentów
Reżyseria : Łukasz Krawczyński
Śpiew: Agnieszka Kłębek
Fortepian : Patrycjusz Kisła
Autorka tekstów : Lidia Zdzitowiecka
Występują: Katarzyna Bojkowska, Seweryn Chojnacki, Magdalena Kaczor, Aleksandra Krowicka Paulina Lendzion Agnieszka Łuszcz , Łukasz Krawczyński
nagranie i montaż Daniel Kociołek


Zapraszam !




sobota, 23 maja 2015

Maria Konopnicka - faszystka i średniowiecze? O dwóch Mariach K.

Dziś mija 173. rocznica urodzin jednej z największych polskich pisarek  patriotek - Marii Konopnickiej. Autorki "Roty" - pieśni o dumie narodu, która wlewała nadzieję w serca milionów Polaków od 1908 roku. Dziś uderzyła mnie jej postawa - podobna do zachowania pewnej Marii z Polski AD 2015.



Maria Konopnicka żyła w okresie zaborów. Sprzeciwiała się w swojej publicystyce germanizacji w szkołach w zaborze pruskim, gdzie mieszkała.  "Rota" jest jednak czymś więcej niż kulminacją tej walki. Jest ona wyrazem miłości do Ojczyzny. Jest powiewem nadziei na dobre zmiany, który przebijał się przez ogólne zmęczenie i bezsilną rozpacz mieszkańców zaborów. Patrząc na te dwie  strofy pieśni: 




"Do krwi ostatniej kropli z żył

Bronić będziemy ducha,

Aż się rozpadnie w proch i w pył

Krzyżacka zawierucha.


Nie damy miana Polski zgnieść,

nie pójdziem żywo w trumnę.

W Ojczyzny imię, na Jej cześć,

podnosim czoła dumne."



Zastanawiam się, jak współczesne media i propaganda mainstreamu oceniłyby Konopnicką dziś? Otóż, jest ona piewczynią oddawania życia za kraj, coś czego tvn i GW nie rozumie i nie popiera przecież. Czy nazwano by ją faszystką, ciemnogrodem i promotorką powrotu do średniowiecza? Zapewne.  Nie od dziś istnieją przeciwnicy kochania swojej Ojczyzny. Mało tego, nie od dziś istnieją ci, dla których literatura, nauka, poszerzanie wiedzy i robienie czegoś ponad przeciętność, ponad siedzenie przed TV , jest stratą czasu i ciemniactwem. Taki był mąż Konopnickiej, który zabraniał jej pisać, publikować i kazał siedzieć w domu. W przeciwieństwie - do obśmiewanego przez niektórych liberalnych i nowoczesnych "edukatorów" - Sienkiewicza czy Orzeszkowej, którzy ją do tego namawiali.  

Współczesny mainstream, przypomina mi właśnie takiego pana Konopnickiego, mówiącego - siedź w domu (vide Ewa K.), nic nie rób ponad, Polska ma się świetnie - na przekór prawdzie. Wmawiającego nam, że cofamy Polskę do średniowiecza, bo żądamy godnego życia, z kulturą pozbawioną wulgarności i płytkiej szatki "szokowania" jaką nakłada się na kulturę, udającej niestety, piękną szatę cesarza. Czy może, zadano by we współczesnej Polsce, Konopnickiej 20 godzin prac społecznych, za chęć obrony wartości ? Przypomnę, że nawet za czasów zaborów Konopnickiej nie ukarano, za manifestowanie sprzeciwu wobec germanizacji dzieci. A wczoraj nasz polski sąd, w WOLNEJ Polsce, rozwiniętej, nowoczesnej, karze 18letnią Marię Kołakowską za to, że ośmieliła się zakłócić spokój ludzi, którzy z tych wartości kpią <sic>. Żyjemy w Polsce pseudo tolerancji, która działa tylko w jedną stronę. Nakazuje się nam tolerować każde ścierwo, każdy rynsztok, a nas - nie toleruje się.

Dwie Marie K. Czasy tak różne, a problemy tak podobne. Jak widać ponad 100 lat od agitacji patriotycznej Konopnickiej - Polska nie cofnęła się do średniowiecza, wręcz przeciwnie. Zdążyła w tym czasie się odrodzić i to nie raz. Nie dajmy się więc pochłonąć bezmózgiej propagandzie, że za następnych 100 lat, przez manifestacje naszej tradycji, kultury, języka i miłości do Polski - będziemy siedzieli w jaskiniach. Historia pokazuje, że w rzeczywistości, bywa odwrotnie.
  

piątek, 22 maja 2015

Libańskie Ordonki - czyli dlaczego Libanki śpiewają po polsku

W tym roku przypada 65 rocznica śmierci Hanki Ordonówny, jednej z największych polskich gwiazd w historii. Z tej okazji chciałabym zaprezentować niecodzienną płytę, na której promocję natknęłam się w 2011 roku, kiedy to dziewczyny z Libanu koncertowały w Polsce. Gdy po raz pierwszy stykamy się z tytułem płyty „Libańskie Ordonki”, mamy wrażenie, że czegoś nie zrozumieliśmy. Co ma wspólnego Ordonka, czyt. Hanka Ordonówna, z Libanem? Więcej, co ma wspólnego Liban z Polską? 


Ordonki 


Libańskie Ordonki to piękne, zdolne dziewczęta z Libanu, które przebywający tam na misji salezjanin – ks. Kazimierz Gajowy namówił do nagrania płyty po polsku. Najpierw jednak Maya Chedid i Maya Outayek, wraz z młodymi Libańczykami skupionymi wokół ks. Gajowego, poznali losy polskich uchodźców w ich kraju. Poprzez stworzenie płyty chcieli przypomnieć historyczne więzi między naszymi krajami. Dziewczęta przyjadą odwiedzić naszych studentów na ich letni obóz Okazuje się, że wystarczy zagłębić się w historię naszych narodów, aby odkryć związek pomiędzy polską artystką a egzotycznym krajem Bliskiego Wschodu. Można tylko żałować, że nie uczą tego na historii. 

wtorek, 19 maja 2015

Zestawienie internetowych sond wyborczych ! wybory 2015

Z zasady nigdy nie wierzę w sondaże, jednak z ciekawości przejrzałam dziś internety. Dane co prawda dotyczą tylko skomputeryzowanych, ale pamiętajmy że każdy sondaż jest prowadzony w jakiejś konkretnej grupie ludzi, którzy się mu poddali. Sondy wyszukałam tak jak leciały, wpisując hasło "na kogo zagłosujesz w ii turze" do wyszukiwarki google. Wszystkie dane na dzień 19.05.2015 ok .godz. 01:10.

(kliknij na wybrane zdjęcie by powiększyć)



Newseek Polska

niedziela, 17 maja 2015

Co z tą wojną ?

Odkąd Rosja wtargnęła bezpardonowo do naszego sąsiada - Ukrainy, dywagacje na temat tego, czy jesteśmy u progu kolejnej wojny światowej, nie schodzą z naszych ust. Dało się je trochę zapomnieć przez kampanię prezydencką, jednak złowrogie myśli, ciągle gdzieś z nami są.

Ostatnio tygodnik WSieci podrzucił swoim czytelnikom artykuł z kontrowersyjnego Tygodnika ABC, który głosi w swoim nagłówku:

piątek, 15 maja 2015

Komorowski idzie po przegraną - celowo

Gafy Komorowskiego to nie przypadek. W ciągu minionego tygodnia byliśmy świadkami zaciętej walki o krzesełko prezydenckie, czyli fotel na którym dotąd (tylko) siedział Bronisław Komorowski. Urzędujący prezydent wpadł w rodzaj paniki, którego nikt się nie spodziewał. Wpadka za wpadką, Bronek – jak jowialnie mówią o nim nawet przeciętni mieszkańcy dotychczas POwskiego Pomorza, daje ciała tak ostro, że zaczęło mnie to zastanawiać.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Życie jest nowelą -satyra dla intelygentnych

Dokładnie 7 lat temu napisałam pewną satyrę z okazji przesilenia serialowego.
Przeczytałam ją dziś ponownie i ze zdziwieniem stwierdzam, że nadal da się ją zrozumieć i pewne rzeczy ponownie zyskały na aktualności. Przypadkowa p. Ogórek, która pojawiła się tam 7 lat temu jako symbol ekozielonych, ma dziś nowe znaczenie. Stare lecz ciągle jare znaczenie ma za to większość spraw związanych z mediami i polityką. Brakuje w nim zupełnie prezydenta BK, ale on sam sobie dostarcza materiału na satyrę (vide Inowrocławka obwodnica-Miś) ;p


wszyscy się ubawili więc zapraszam do poczytania, mam nadzieję że uśmiech zagości na Waszych twarzach:


Życie jest nowelą


odcinek #387456

U Foresterów muzyka gra
Barbara z Lucjanem o dzieci dba
Dziadek na czołgu dorabiał niedawno
Pyrkało więc praca ta nie szła na marno
W barwy szczęścia opływa dostatkiem
Z Londyńczykami przepłynął się statkiem
miłości na nim nie brakowało
A i cudzo…ziemców było niemało.
Wygrał partyjkę z Putinem raz, drugi
I Bulionerzy popadli w długi
We frankach szwajcarskich były kredyty
Dziadek -milioner! Portfel nabity,
ma chłop pieniążki, raz wyznał śmiało:
„Panie, sam Lubicz obadał me ciało,
w prywatnej klinice, od noszy daleko,
nie kiepscy lekarze bo pili mleko”
szpital chodź nie na Zielonej jest Górze
równie jest sławny i będzie stał dłużej
skórzanych interesów tam się nie robi
jak w ostrym dyżurze po cichu chodzi
nie mówi nikt pokaż na co cię stać
na nową nerkę, zastawkę, bajpas …

wtorek, 31 marca 2015

Polityka czyli Kłamczucha 2.0


W poniedziałek zwinnie łżę jak z nut
We wtorek przed każdym i każdej kłamię
W środę wprawnie bałamucę
W czwartek bajeruję i łżę jak pies
W piątek tworzę bujdy i brednie na resorach
W sobotę kładę lipę i wierutną blagę
W niedzielę zadaję kłam,  fałszywy pic
i precyzyjny fotomontaż
We dnie łgam !
W nocy wciskam kit!
W wolnym czasie kłamliwie okłamuję swoje zakłamanie
A kłamstwo?!!?
 Ciągle nie popłaca i wypływa
-

to chyba przez te krótkie nogi…






Ostatnio ciężko mi coś napisać na blogu, kampania wyborcza obnaża zgniliznę polskiej polityki, a ostatnie wyroki sądowe pogłębiają dno. Za to chciałabym podzielić się kilkoma swoimi wierszami. O kim pomyśleliście po przeczytaniu ;) ?

niedziela, 11 stycznia 2015

Nowy rok bieży a państwo nadal leży!

Witajcie Drodzy Czytelnicy w nowym 2015 roku!

Zacytuję księdza, którego wysłuchałam na kazaniu 1.01.2013 roku : "to będzie zły rok". 
Powiem więcej, możemy być pewni, że będzie nawet gorszy. Miły początek mojego wpisu, ma za zadanie obnażyć Wam, smutną, prawdę że i w tym roku nie będziemy tu słodzić.

Zaczęło się nieprzyjemnie morderstwem grafików Charlie Hebdo, a nawet nie chcę myśleć czym się skończy ekspansja dżihadyjskich muzułmanów w tym roku. Mam obawy, że nowe zamachy pojawią się i w Niemczech i w Skandynawii a być może i nawet w Polsce.