wtorek, 17 grudnia 2013

Żelazna Angie vol 3

Jeśli pomyślimy o Niemczech w kontekście polityki natychmiast mamy ją przed oczami. Co jest potrzebne by odnieść w polityce taki sukces, że inne kraje muszą albo liczyć się z jej opinią, albo mieć z tyłu głowy, że ruchy w polityce zagranicznej są przez nią bacznie obserwowane? Czym zasłużyła sobie na szacunek wystarczający by objąć władzę w swoim  kraju po raz trzeci? Czym jednocześnie zasłużyła na nienawiść swoich oponentów? Kto się jej boi, a kto w niej pokłada wszelkie nadzieje? Być może przypomnienie biogramu Angeli Merkel odpowie na niektóre z tych pytań.

Z okazji dzisiejszego rozpoczęcia  3 kadencji Angeli Merkel jako kanclerz Niemiec, warto się zastanowić nad tym dlaczego ten kraj ma tak silnego przywódcę. Gdzie leży siłą Angeli Merkel ?

Angela Merkel urodziła się w 1954 roku w Hamburgu. Jej ojciec, syn polskiego emigranta i żołnierza obu stron II wojny Światowej, był luterańskim pastorem, matka nauczycielką łaciny i angielskiego.
Młodość Merkel spędziła w NRD, mieszkając w Templinie i studiując fizykę w Lipsku. W 1986 obroniła doktorat z chemii fizycznej i pracowała w instytucie Akademii Nauk NRD. Trzy lata później upadł mur berliński, a Merkel wstąpiła do partii Demokratischer Aufbruch. Trzydziestoparoletnia wówczas dziewczyna, dostała funkcję zastępcy rzecznika pierwszego demokratycznego rządu NRD.

Wkrótce jej kariera polityczna zanotowała znaczący skok. Jako deputowana do Bundestagu, w 1990 roku została ministrem rządu Helmuta Kohla. Najpierw zajmowała się prawami kobiet, po następnych wyborach otrzymała tekę ministra środowiska i bezpieczeństwa jądrowego, co znacznie bardziej korespondowało z jej wykształceniem.

W 1998 roku Kohl przegrał wybory, a Merkel wskoczyła na fotel sekretarza generalnego CDU. Nie trzeba było długo czekać, a zastąpiła skompromitowanego aferą finansową Wolfganga Schäuble na stanowisku przewodniczącego partii - będąc tym samym pierwszą w Niemczech kobietą o takiej pozycji. Po pięciu latach nadawania CDU bardziej konserwatywnego kształtu wysunięto jej kandydaturę na kanclerza Niemiec.

I był to właśnie pierwszy raz kiedy wygrała wybory parlamentarne, ponownie jako pierwsza kobieta w historii kraju. W październiku 2005 roku utworzyła koalicję CDU/CSU-SPD. Lepszy wynik podczas wyborów 2009 pozwolił jej na koalicję z FDP. A tegoroczne wygrane wybory skutkowały podpisaniem przez nią koalicji z Sigmarem Gabrielem (SPD) i Horstem Seehoferem (CSU).

Merkel zamierza to co każdy przywódca kraju - wzmocnić siłę gospodarczą i finansową Niemiec, by do 2017 roku ludziom żyło się lepiej, swoją przysięgę tradycyjnie zakończyła "Tak mi dopomóż Bóg". Nie jest powiedziane że tak się nie stanie. Żelazna Dziewczynka, Angie, pokazała nie raz że interes Niemiec stawia ponad wszystko. Mimo swoich polskich korzeni nie jest zainteresowana przyznawaniem jakichkolwiek praw mniejszości polskiej w Niemczech, czy też jakiejkolwiek innej. Co więcej, popiera projekty takie jak Muzeum Wypędzonych (Niemców z Polski).

W swojej polityce europejskiej, nie ma drugiej takiej osoby, z którą liczą się pozostałe państwa członkowskie.Nie ma drugiej osoby, która tak otwarcie postulowała że Grecja, Cypr i inne państwa muszą płacić za swoje grzechy. Jedyną "kosą na ten kamień" na arenie międzynarodowej wydawał się przez chwilę Władimir Putin. Do dzisiaj wspominany jest  w mediach incydent, w którym to Putin na spotkanie na Kremlu wpuścił swojego czarnego labradora Koniego, wiedząc iż Merkel boi się psów od czasu, gdy została pogryziona w dzieciństwie. Mimo to, Merkel pokazała że jest twarda, a z Putinem woli ubijać interesy niż walczyć na drobne gesty. W swojej przemowie przy okazji otwarcia trzeciej kadencji, zaznaczyła że z Rosją pragnie kontynuować "partnerstwo dla modernizacji". W umowie koalicyjnej zaznaczono, iż  "Bezpieczeństwo w Europie i wokół Europy możliwe jest tylko z Rosją, a nie przeciwko niej".

Jednocześnie koalicjanci deklarują włączenie Polski do dialogu rosyjsko-niemieckiego oraz kontynuowanie współpracy, głównie w zakresie Współpracy Młodzieży (coś mi to przypomina...). Lecz naturalnie jako pierwszą Merkel wymienia Francję i współpracę, którą jedzie odświeżyć natychmiast - na pierwszą wizytę wybiera się do Paryża.

W najnowszej umowie koalicyjnej Merkel przeforsowała kilka kosztownych postulatów o łącznej wartości ok 23 mld euro - jak np płacę minimalną w wysokości 8,50 euro za godzinę dla wszystkich zatrudnionych oraz obniżenie do 63 lat wieku emerytalnego dla osób z 45-letnim okresem składkowym.

Chociaż brytyjskie i amerykańskie media wyśmiewają Merkel w swoich satyrycznych dialogach i rysunkach, jest to polityk z krwi i kości, który doprowadzi do skutku swoje zamierzenia i plany. Nie ma się co dziwić, że Niemcy od tak dawna chlubią się jej stylem prowadzenia polityki.

Źródła:


6 rzecz, których nie wiedziałeś o Angeli Merkel http://www.theguardian.com/world/german-elections-blog-2013/2013/sep/10/angela-merkel-origins-germany-election

http://www.rmf24.pl/raport-wybory-niemcy/fakty/news-angela-merkel-po-raz-trzeci-zostala-kanclerzem-niemiec,nId,1075739

http://www.tvn24.pl/angela-merkel-kanclerzem-po-raz-trzeci-tak-mi-dopomoz-bog,380260,s.html

http://en.wikipedia.org/wiki/Angela_Merkel

piątek, 13 grudnia 2013

Czy(m) stan wojenny się skończył?

Na III Marszu Wolności, Solidarności i Niepodległości, który przechodził dziś ulicami Warszawy, Andrzej Gwiazda przypomniał, pod pomnikiem Piłsudskiego, iż ostatnio coraz częściej ludzie zadają sobie pytanie, czy stan wojenny się skończył ? „Skutki stanu wojennego są widoczne do dzisiaj” - powiedział, Gwiazda zaznacza iż nie dalej jak wczoraj słyszał w telewizji, jak doradca prezydenta z komitetu bezpieczeństwa usprawiedliwiał Jaruzelskiego, iż ten wyprowadził czołgi przeciwko własnemu narodowi, ponieważ Moskwa zagroziła odcięciem dostaw gazu i benzyny. Wg Andrzeja Gwiazdy jest to o tyle niepokojące, iż stawia przed nami znak zapytania – co będzie jeżeli Rosja zagrozi nam odcięciem gazu? Czy prezydent Komorowski wprowadzi stan wojenny, skoro jego doradcy uważają to za wystarczające usprawiedliwienie?


Wielu działaczy Solidarności, którzy wypowiadali się dzisiaj w TV Trwam, stwierdza iż ciągle nie czują  się w Polsce wolni. Gdyby nie wprowadzono w Polsce stanu wojennego, powiew wolności który przyniosła Solidarność, mógł doprowadzić do skazania winnych zniszczenia Polski w okresie PRL, a nasz kraj rozwinąłby się o wiele szybciej. Gdyby  losy naszego kraju wzięli w ręce ludzie bardziej odpowiedzialni niż Mazowiecki, Wałęsa a następnie Kwaśniewski z lewicą, z dużym prawdopodobieństwem mielibyśmy w Polsce do czynienia ze swoistą Norymbergią. Winni stanu wojennego oraz wszystkich napaści na polskich robotników w PRL zostaliby osądzeni czy nawet powieszeni. Tymczasem, polityka grubej kreski i powrót do lewackich idei, postawił nasz kraj w sytuacji która do dziś hamuje jego rozwój. 

W okresie stanu wojennego, ok. 800 tys młodych ludzi zostało zmuszonych do emigracji.  Sytuacja jest dzisiaj niemal lustrzana. Wówczas młodzi, zdolni, najczęściej wykształceni ludzie, dzisiaj młoda siła robocza, która miast wspierać polską gospodarkę, jest siłą wyrobniczą obcych państw. 

Podczas gdy wydarzenia na Majdanie na Ukrainie są emitowane w każdej polskiej stacji telewizyjnej, zgrupowania Polaków czy to patriotyczne, czy to upamiętniające bolesne wydarzenia w naszej historii, zasługują sobie jedynie na krótką wzmiankę, najczęściej przedstawioną w  negatywnym świetle, pokazującą tę część społeczeństwa, która na deszczu, zimnie i wietrze idzie w pochodzie z polskimi flagami, śpiewając pieśni i wykrzykując to co leży jej na sercu, jako zelotów, fanatyków i głupców. Tak media działały też 33 lata temu. 

Jarosław Kaczyński powiedział dzisiaj, iż tylko sprawiedliwość jest spoiwem solidarności - "Dlatego mamy prawo i obowiązek domagać się sprawiedliwości". A Polska nie jest dziś państwem sprawiedliwym. „Nie. Po stokroć nie” – powiedział Kaczyński. I jest tak, jak mówi, odbiera się podstawowe prawa pracownikom, zmusza się nas do zawierania umów śmieciowych. Likwiduje się instytucje użyteczności publicznej, miejsca pracy – to wszystko co kiedyś osiągnęła  Solidarność znosi się, w imię naszego „dobra”.  Nie ma za grosz sprawiedliwości. Ludzie tacy jak Jaruzelski odpowiedzialni za śmierć setek Polaków, nie zostali rozliczeni. Nie zostali nawet potępieni moralnie!! W żadnym normalnym kraju taka sytuacja nie miałaby szans zaistnieć. Zniszczono nasz kraj, zniszczono naszą przyszłość. Sprawiono, że jesteśmy zacofanym państewkiem, gdzie wciąż luksusem jest samochód, gdzie dojechanie z Gdańska do Katowic zajmuje niemal dobę, gdzie służba zdrowotna nie działa, gdzie edukacją zajmują się konowały po dziennikarstwie... Gdzie kapitalizm doszedł do ekstremu.

Odbyło się to wszystko, nie bez winy samych Polaków, którzy niczym stado baranów podążają do urn bezmyślnie, wierząc w słomiane obietnice i nie rozliczając ani polityków ani mediów ze swoich obowiązków. Podobnie było 30 lat temu, kiedy większość ludzi uciekała w czasie manifestacji na sam dźwięk uderzania milicji pałkami w tarcze – tak mówią mi po latach działacze opozycji z Gdańska. Z tą różnicą, że społeczeństwo przed trzydziestoma laty posiadało sporą grupę tych, którzy nie uciekali. Tych, którym zależało -  było znacznie więcej, niż dziś. Dzisiaj, więcej ludzi patrzy wyłącznie na koniuszek własnego nosa. A ci, którzy próbują coś robić, są pokazywani jako banda faszystów czy zacofanych dewiantów. Ci ludzie, i ja chcę się też do nich zaliczać, mogą dzisiaj powiedzieć, to co przed trzema laty śpiewali polscy raperzy w utworze "Nagapiłem się" https://www.youtube.com/watch?v=Do5lT-wH2V4 , jakkolwiek to smutne, że ciągle te teksty są aktualne. Dzisiaj, 13 grudnia AD 2013, część naszego społeczeństwa chciałaby zacytować szczególnie tekst Łukasza Małkiewicza:

"Stoję pośród świadków cudów i tragedii,
Których ten rząd ma w d**ie, tak jak każdy poprzedni
I chcemy czegoś dokonać zanim nasi krewni
Rozstawią pamiątki po nas po zakamarkach mebli
Choć nagapiłem się już dość, nie tracę wiary
Idę odebrać swój sos błogosławiąc kapitalizm
Mijam o mały włos zwątpienie, więc nie p***l,
Że mam opanować złość, bo nie jest mi wszystko jedno"

W 1980 nie było wszystko jedno wielu polskim patriotom. Wówczas właśnie dlatego mordowano tych ludzi- bo około 100 niewinnych żyć odebrał stan wojenny (głównie w tzw "niewyjaśnionych okolicznościach"), życia licealistów, robotników, studentów, księży, elit, a o wiele więcej żyć zniszczył, nadłamał, pokaleczył. Za działalność opozycyjną w tym czasie groziła kara śmierci, co nie powstrzymało wielu ludzi przed prowadzeniem podziemnych drukarni (jak choćby znana mi osobiście drukarnia w domu Lechosława Witkowskiego w Gdańsku Oliwie), rozprowadzaniem bibuły czy organizowaniem aktów dywersji.

Tymczasem, sprawcy aktów przemocy na podstawie dekretów, które zostały kilka lat temu uznane przez Sejm RP za niezgodne z ówczesnym prawem, nigdy nie zostali rozliczeni. Ci ludzie, żyją wśród nas, niejednokrotnie są gwiazdami mediów. Ludzie ci, są chowani ze wszystkimi honorami, obok bohaterów narodowych na Powązkach. Wylegują się na mazurskich plażach (Kiszczak), jednocześnie dla sądów będąc zbyt chorymi aby się stawić. Rokrocznie udają się do szpitala, by uniknąć odpowiedzialności (Jaruzelski). 
Ludzie ci uniknęli odpowiedzialności w taki sposób, w jaki nigdy w żadnym zachodnim, cywilizowanym kraju nie przeszedłby. A Komorowski – prezydent który powinien być symbolem, z dumą noszącym ten tytuł – najjaśniejszej Rzeczpospolitej, powiada, że nie rozumie ludzi, którzy „Boże coś Polskę” kończą wierszem „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”.

Zmarnowaliśmy już 24 lata. Nie zrobiliśmy w tym kraju nic by żyło się godnie i na poziomie. Ludzie, którzy oddali życie za Ojczyznę w stanie wojennym i we wszystkich innych wydarzeniach patriotycznych, muszą przewracać się w grobie. Ile czasu jeszcze będziemy marnować? Dlaczego marsze 13 grudnia muszą odbywać się pod pomnikiem Piłsudskiego ? Gdzie są symbole tamtych wydarzeń? Czy za 10 lat, młodzież będzie jeszcze wiedziała, co wydarzyło się 13 grudnia 1980 roku? Czy będziemy celebrować pod pomnikami czterech śpiących przyjaźń polsko-rosyjską. Albo pod kolorową tęczą polsko-europejską. A może pójdziemy za radą pewnej radnej z PO, która sugerowała by w jej rodzinnym Poronienie na powrót postawiono pomnik Lenina, bo napędzi agroturystykę (SIC!)??? Kiedy czeka nas kolejny stan wojenny ? Emigracja jest rutyną, która stała się w Polsce tradycją. Co 30 lat, tysiące ludzi ucieka samemu, potem z rodzinami za granicę. Jak długo jeszcze będzie się utrzymywał ten stan? Czy kiedykolwiek osądzimy zbrodniarzy, czy wszyscy zdążą wyginąć? Ile czasu jeszcze z naszych podatków będą wspierani emerytowani ZOMO-wcy? Kiedy znowu podniosą na nas pałki?


Panie Prezydencie, droczy Czytelnicy, osobiście – nie rozumiem ludzi, którzy na koniec roku 2013 potrafią kończyć „Boże coś Polskę” inaczej niż „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”.


Źródła:
-Relacja z Marszu Wolności, Solidarności, Niepodległości TV Trwam, 13.12.2013
-Podziemna Drukarnia: http://www.tvp.pl/gdansk/aktualnosci/spoleczne/wyposazenie-podziemnej-drukarni-z-lat-80tych-trafilo-do-zbiorow-ecs/12297704
- O propozycji odbudowy Lenina w Poroninie: http://wyborcza.pl/1,76842,9046003,Powrot_Lenina_do_Poronina.html
-http://www.wykop.pl/link/1712768/chory-dla-sadu-kiszczak-wyleguje-sie-na-mazurskiej-daczy/
-Nagapiłem się https://www.youtube.com/watch?v=Do5lT-wH2V4

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Co wschodzi na Wschodzie ? Wiele hałasu o nic ?

Na kijowskim Majdanie, niegdyś terenie polskiej gminy Lacka Słoboda, od wielu dni manifestują Ukraińcy, lecz wczoraj ich liczba przekroczyła 250 tysięcy. Protestowali przeciwko rezygnacji Ukrainy z podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Rezygnacji, która była przewidywalna od listopada.

Jak mówi analiza Wojciecha Konończuka z Ośrodka Studiów Wschodnich :
„w wypowiedziach władz ukraińskich pojawiały się wyraźne sygnały świadczące o tym, że Kijów może zrezygnować z podpisania umowy stowarzyszeniowej w przededniu szczytu w Wilnie. Zwrot we współpracy Kijowa z UE wynika z uwarunkowań wewnętrznych oraz rosnącej w ostatnich miesiącach presji ze strony Rosji. W kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich na początku 2015 roku” 

Podobnie jak w 2004 roku z Polski wyjechali znani politycy by wesprzeć tę inicjatywę. Wtedy, wystąpienie Lecha Kaczyńskiego pomogło jego wizerunkowi, wczoraj słowa Jarosława Kaczyńskiego również korzystnie wpłynęły na jego PR. 
W dawnym kijowskim grodzie księcia Jarosława, Jarosław Kaczyński podbił serca zgromadzonych, którzy wg Ryszarda Czarneckiego skandowali „Polsza, Polsza!” na jego widok. Przeciwnicy prezesa zostali pozostawieni bez możliwości krytyki. Wręcz przeciwnie, pokazują jak bardzo popierają działania Kaczyńskiego. Donald Tusk publicznie pochwalił go na Twitterze:




A nie kto inny jak sam Adam Michnik powiedział w Polsacie, iż „Jarosław Kaczyński zachowuje się jak prawdziwy polski patriota!”, ponieważ sam brał on udział w warszawskiej manifie popierającej ideę z Kijowa. Felietonista Klubu Jagiellońskiego Adam Michalak pisze: „Muszę przyznać, że myślałem, że ten ten ruch Kaczyńskiego to błąd. Jak się okazało był to chyba najlepsze posunięcie jakie mógł zrobić.” I nie jest odosobniony w tej opinii. 
Nie ma się co dziwić, ponieważ Kaczyński uderzył w bardzo bliskie dość euroentuzjastom tony, chociaż zaznaczył iż „w UE nie wszyscy rozumieją” wartość Ukrainy:

„Ukraina się znów budzi, znów powstaje i bardzo liczę na to, że nasze dwa narody będą razem w UE. Z ogromną radością patrzę na pozytywne gesty wobec Polski. Mamy szansę stworzyć coś naprawdę bardzo ważnego i pozytywnego, co chciał zrobić mój brat. Tu nie chodzi o polityki jagiellońskie, ale o to, by nasza część Europy dużo znaczyła!”
„Drodzy bracia Ukraińcy, przyjechałem tutaj żeby poprzeć to, co jest waszym dążeniem, waszym marzeniem, żeby poprzeć tworzenie waszego związku z Unią Europejską, z Europą, wasz marsz na Zachód”

Z Kolei nasz własny dyplomata Radosław „Radek” Sikorski  twittuje (jak szalony i chyba osobiście, co mnie <osobiście> przeraża) wyśmiewając Kaczyńskiego, że UE nie powinna wspierać skorumpowanej gospodarki Ukrainy. Ta wypowiedź szefa MSZ, to poważne i niedyplomatyczne obciążenie, stojące w sprzeczności z wypowiedzią szefa rządu. Jakie wreszcie jest stanowisko Polski ? Popieramy quasi rewolucję czy nie ? Ciężko stwierdzić, zważywszy na to, że media podniecają się manifestacją bardziej niż pomarańczową rewolucją sprzed lat, podczas gdy, mam wrażenie – z dużej chmury poleci mały deszcz. Jak zauważył Piotr Zaremba „na ulice wylegli najaktywniejsi, najmłodsi Ukraińcy, ale niekoniecznie większość narodu”. 250 tys obecnych na Majdanie ludzi, to ułamek z ok.  45 milionów mieszkańców tego kraju. Wg sondaży tylko 14% obywateli opowiada się za Unią Celną z Europą. Dla porównania – po stu tysięcznym marszu niepodległości, media polskie mówiły o grupce agresywnych aktywistów, a w Kijowie dopatrują się przełomowej masy rewolucjonistów widzących zaletę postępu ku zachodowi.

Osobiście, mam wrażenie że na Ukrainie nie chodzi o dążenie do wstąpienia do Unii. Ukraińcy to bardzo dumna nacja, która ostrożnie podchodzi do wszystkiego co mogłoby zaburzyć ich odrębność. Widać to po ukrywaniu znaków polskości i manifestowaniu przynależności do Ukrainy. Wg Ryszarda Czarneckiego (PIS) manifestacja w dużej mierze prezentuje antyrządowe nastroje, co wprawia nas w niesłychaną ironię losu jeśli porównamy te protesty z 2004 rokiem : 

„Ale dla polityków ukraińskich i dla tego bardzo  niechętnego Janukowyczowi i władzy tłumu to była także manifestacja także stricte opozycyjna. To było dziś trudno oddzielić. Przy czym my nie oceniamy, nie chcemy  się wtrącać w ukraińską politykę. To jest sprawa samych Ukraińców. Natomiast te nastroje ulicy w Kijowie były jednoznaczne. Oni uważają, że ta władza ukradła im marzenia o Europie. I to jest  jedno z wielu oskarżeń, które pod adresem  Janukowycza i jego ekipy padają.”

Jest to też oczywiście sprzeciw wobec nasilających się wpływów Rosji, które od lat rządzą niemalże Ukrainą. To głównie od niej młodzież ukraińska deklaruje niezależność. Widać to na profilach fejsbukowych które gromadzą tysiące ludzi, takich jak „Independence from Russian Gas and Oil” (Niepodległość od rosyjskiego gazu i benzyny). Powiem więcej, zastanawiam się, czy ta część ludzi tak bardzo ucieka przed rosyjskim niedźwiedziem, że nie zauważa iż pcha się prosto pod europejski walec.

Opinia Władimira Bukowskiego, rosyjskiego dysydenta i pisarza:

„ Te wszystkie gry wokół Ukrainy to całkowity idiotyzm. Ten świat zwariował. Europa i kierownictwo Unii Europejskiej nie rozumieją, że Ukraina zupełnie nie pasuje do Unii. Ukraińcy, którzy na siłę pchają się do tej Unii, nie rozumieją, że to może spowodować ich tragedię narodową. Umowa z Unią zrujnuje ich rolnictwo.” 

Przykre to, ale Bukowski ma dużo racji.  Ukraińskie PKB spada, do spłaty mają 10 mld dolarów w długu zagranicznym w br, nie ma funduszy na wykonanie zapisów ew. umowy stowarzyszeniowej. Ukraińcy muszą zadać sobie pytanie co jest mniejszym złem w tym impasie. Rosja naciera, z polskiego punktu widzenia, Ukraina jest „przedmurzem” komunizmu i im bardziej będzie europejska, tym bardziej Rosja będzie dalej od nas. Wiemy jednak, że Unia Europejska w żaden sposób nie uchroni Ukrainy od Rosji, a ta jest od niej zależna we wszystkich dziedzinach ekonomii (np. fakt, iż 1/3 całego eksportu Ukrainy wędruje do  Rosji). Jak pokazują różne przykłady nakładania embarga, czy zakręcania kurka przy gazociągach, UE nie reaguje na to, co robi Rosja ze strachu (bo jak miałaby jej podskakiwać), a często nawet jej nie potępia na międzynarodowym forum, a wręcz klepie po ramieniu. Z drugiej strony po części rację mają polskie media mówiące, iż Ukraina to na tyle skorumpowany kraj, iż o europejskości  ciężko mówić, chyba że ktoś chciałby przychylić się np kontrowersyjnym opiniom dziennikarzy Eastbook.eu, takich jak K. Chodkowski (blog o Partnerstwie Wschodnim), którzy podkreślają iż łapówka na Ukrainie to jedyne sprawiedliwe rozwiązanie i że dzięki niej da się tam wszystko załatwić i jest to stan dobrze się sprawdzający. Polskie media mogłyby zastanowić się nad tym czy w naszym kraju, nie ma przypadkiem bardzo podobnych oligarchicznych układów i korupcji (o czym ubiegły tydzień świadczy dość ewidentnie). Jak mówi Michał Karnowski w dzisiejszej dyskusji na FB profilu wSieci : 

„Śmieszy mnie troche pełne pychy nauczanie niektórych polskich dziennikarzy jak powinna wygladać wzorcowa demokracja. Może niech spojrzą krytycznie na nasze media, czy naprawde nie ma u nas patologii i oligarchii, czy tak bardzo różni się nasz medialny świat od ukraińskiego? Watpię”. 

Tymczasem, Władimir Putin przerwał dziś milczenie w sprawie "zamieszek", które określił mianem "ekstremistycznego pogromu bardziej niż rewolucji". Dopatruje się on tu (słusznie zresztą) zorganizowanej akcji przeciwko wyborom prezydenckim, które odbędą się w 2015 roku. Ukraińcy nie mają szczęścia do władzy być może więc kolejna rewolucja dopiero przed nimi. Ciśnie się na usta w tym kontekście pytanie : "a co z Polską" ? Czy nie ma u nas podstaw do obaw iż w końcu sytuacja może być podobna?
Kilka tygodni temu pisałam o wpływach rosyjskich oligarchów w polskich spółkach medialnych... Rosja to drapieżnik, który poluje na ofiary z zaskoczenia lub małymi kroczkami. 

Źródła:
1)Independence from Russian Gas and Oil 
2) 1000 historycznych miejsc, które musisz zobaczyć , historyczna informacja o Majdanie https://www.facebook.com/photo.php?fbid=164504983760557&set=a.161965814014474.1073741828.161668844044171&type=1    
3) Kokończuk Wojciech, Ukraina rezygnuje z podpisania umowy stowarzyszeniowej w Wilnie: przyczyny i implikacje., Ośrodek Studiów Wschodnich
8) RT Russian, Wystąpienie Władimira Putina  https://www.youtube.com/watch?v=rQzhOeru4sM 
10)Karnowski Michał , chat wSieci

niedziela, 24 listopada 2013

Megaafera ? Nie sądzę.

Już myślałam, że ten tydzień będzie tak nudny, że nie da się nic ciekawego o nim napisać, aż tu nagle wybuchła afera, do tego korupcyjna, do tego największa, do tego ciągle jeszcze jej pomniejsze odłamki wybuchają na różnych polach. Jednak ja tu się nie "jaram", bo to przecież standardzik.


Poświęcę więc krótką notkę korupcji w Polsce. Krótką żeby nie zawstydzać Faktów TVN, które poświęciły jej 33sekundy, w serwisie gdzie 4 min przeznaczono na Monthiego Pythona, czyli jak zwykle postawiono cyrk przed chleb powszedni.

Zmiany w rządzie, sięgające szczytu komizmu (widać szczególne zainteresowania alpinistyczne tej partii, o szczytach hipokryzji, pisałam miesiąc temu), nad którymi media rozwodziły się, jak wściekłe, w oczach Polaków niczego nie zmienią. Nadzieja pokładana przez niektórych w „Elżbiecie I” Bieńkowskiej również opiera się głównie na medialnym szukaniu chwytliwych tekstów.
Ogólnie, każdy dziś w Polsce wie, że chleb i wędlina będzie tak droga jest, na autostrady będziemy mogli popatrzeć jak tylko przekroczymy zachodnią granicę, a jeśli boli nas akurat ząb, trzeba było zapisać się do dentysty miesiąc temu.

I dokładnie z tym samym podejściem, Polacy podchodzą do największej afery korupcyjnej, jaką widziała Polska. Część Polaków, ta która nigdy nie głosowała na PO - wieszczyła taki obrót spraw od dawna. Od samego początku, można rzec, znajdując potwierdzenie swych słów w różnych pojedynczych przypadkach, które kumulację uzyskały przy nazwisku Sawicka, po czym bardzo szybciutko znów się rozpłynęły. Druga część Polaków, może i trochę myślała o sprawach korupcyjnych, ale zwyczajnie „olewała” fakt, iż miliony złotych wykradane są z budżetu. Dlaczego ? Dlatego, że każdy z nas ma na co dzień do czynienia z korupcją. Dla Polaków, stan korupcji jest jedynym normalnym, jedynym jaki znają. I normalne jest (w naszej podświadomości) że im wyższe stanowisko tym wyższe lewe profity. To właśnie dlatego, łzy Sawickiej chwytały za serce niejednego. To dlatego, dziwaczne wyroki sądów nikogo nie dziwią. Łapówki to dla większości ludzi stan który jest był i będzie. Łapówka, korupcja i kradzież – coś z czym nigdy prawdopodobnie nie będziemy w stanie wygrać. Coś, o czym jak mówi poseł Andrzej Halicki „idziemy ku zachodowi” – z tą różnicą, iż najwyraźniej nie zdaje on sobie sprawy, że na zachodzie korupcja już dawno jest, tylko jeszcze lepiej ukryta.

Ilu jest w Polsce pracowników, którzy nie ukradli czegoś z pracy ? Którzy nie wydrukowali, skserowali czegoś w pracy. Nie zabrali zszywek, taśmy. Czegokolwiek. W Polsce, kradzież to dobro narodowe. Tylko nikt tego nie nazywa kradzieżą. Tak samo jak łapówki nie nazywa się oszustwem i złodziejstwem. U szarych człowieczków „chodzi” wódka, kwiatek, czekolada, przysługa – chyba najbardziej popularna, dyszka na piwo, i wiele innych. A na najwyższych szczeblach naszego w pełni zbiurokratyzowanego państwa „chodzą ” z goła inne rzeczy, jak wycieczki , jachty i połowę tańsze mieszkania. Tak jak większość Polaków, nie zdziwiłam się na kolejną aferę ani troszeczkę.

Jeżeli państwo jest chore, i nic , prostych rzeczy nie można załatwić legalnie – to w jaki sposób można wyleczyć korupcję ? Ludzie sobie radzą. A nikt tak dobrze jak Polak sobie nie poradzi.

Nie ma więc szans na wyplenienie w Polsce korupcji, dopóty, dopóki nie będzie się tu żyło jak w cywilizowanym kraju, dopóki nie będzie się opłacało niskiego podatku od wszystkiego. Dopóki będą kolejki w szpitalach, pobłażanie w szkołach, bezrobocie i inne. To co pleni się na najniższych społecznych szczeblach, to kiełkuje na najwyższych. I to już od dawna. To nihil novi.

poniedziałek, 18 listopada 2013

(Za)cofanie obyczajów

W ciągu ostatnich kilku tygodni zaszło wiele rzeczy, które wskazywałyby na kolejny już etap dziczenia części Polaków. Wbrew temu co się nam wmawia – iż idziemy z postępem, czytając codzienną prasę, mam wrażenie że cofamy się i za chwilę będziemy nago biegać na czterech łapach.Studentowi ASP, który w Gdańsku ustawił pomnik radzieckiego żołnierza gwałcącego polską kobietę grozi 1500 złotych grzywny, areszt, ograniczenie wolności lub nagana, za to że swoją rzeźbę umieścił na ulicy, a policja usunęła natychmiast po zgłoszeniu skargi. Natomiast mężczyźnie, który kopuluje z krucyfiksem grozi jedynie sława w pewnych środowiskach i duże pieniądze, a jego twór jest wywieszony w Zamku Ujazdowskim.

Czy uważacie Państwo, że gdziekolwiek, ktokolwiek ważyłby się zmontować „instalację  artystyczną”, w której kopulacja odbywa się z Koranem, Buddą, bądź zwojem Tory ? A jednak krucyfiks jest „ na propsie?” – przypadek ? Nie sądzę.   Jednak wystarczy zajrzeć na stronę "najbardziej obiektywnego polskiego tygodnika" by przekonać się, co jest dobre a co złe. (Przepraszam że przytaczam tu tę okładkę, ale ostatnio Newsweek przechodzi sam siebie w rozprawianiu się z "zaściankowym" podejściem prawicy do seksu, właściwie nie ma tam innych artykułów niż te promujące LGBT, promujące wyzwolony seks, szkalujące prawicę, szkalujące KK, naprawdę wolę poczytać Wyborczą - i dziwi mnie to, bo Amerykański Newsweek to magazyn na najwyższym poziomie).


http://www.newsweek.pl
Nie tak dawno, 14.11 br rozpętała się mała wojenka w Starym Teatrze w Krakowie, gdzie gwizdami i krzykami przerwano obsceniczny (słowo, z którym niestety reżyser i aktorzy chyba się wcześniej nie zapoznali) spektakl „Do Damaszku” w reżyserii Klaty. Oczywiście jak mówią portale, spektakl przerwali katole, tradycjonaliści i ludzie nie mający pojęcia o sztuce – jak wynika np. z tego co pisze Zofia Rojek na portalu natemat.pl. Mówi ona również, iż „Oburzenie rzekomo dotyczyło zbyt odważnych scen erotycznych (ubrani aktorzy imitowali stosunek seksualny) oraz "kopulacji Globisza ze scenografią".  – cóż, „rzekomo” bo widać Rojek, mimo iż przy zdarzeniu nie była, wie najlepiej na co widzowie mogli się oburzyć, ona sama zaś publicznej kopulacji najwidoczniej się nie sprzeciwia. 

Po zjadliwych wywodach, z których paradoksalnie wynika czarno na białym (a powołuje się na krytyka GW Rafała Romanowskiego), że spektakl Klaty w istocie prezentował „pustkę intelektualną, przegadanie”  i był przydługi (co właśnie prawicowe portale mu zarzucały wtórując krytykom), Rojek konkluduje, iż „Prawicowi aktywiści cały czas nie mogą przywyknąć do tego, że zarówno sztuka, jak i cała rzeczywistość jest zupełnie inna niż sto lat temu.”
Podobne komentarze można znaleźć pod artykułem, które jako ciekawostkę tutaj prezentuję:

Cóż, z ostatnim zdaniem Rojek muszę się zgodzić. Rzeczywistość jest inna niż sto lat temu, jednak to, co Rojek, Klata i wielu innych nazywa sztuką, w istocie ze sztuką nie ma nic wspólnego. Tylko ciągle, od lat, brakuje ludzi, którzy jak ten przypadkowy (od czasu do czasu) chłopiec powie, że „cesarz jest nagi”. To nie sztuka, to chłam, który ma szokować – ponieważ na nic innego go nie stać. I to właśnie przez brak takich zdecydowanych głosów, Jan Klata ze swoimi nic nie wnoszącymi „sztuczkami” zaszedł na szczebel dyrektora Starego Teatru w Krakowie. Krytycy nieznający się na „nowoczesnej sztuce” – jeżeli ją nazywają po imieniu, zostają wykluczeni z ekskluzywnego kręgu opiniotwórców. Boją się, a podanie do sądu Tomasza Raczka (za przedpremierowe ujawnienie miałkości i głupoty zawartej w Kac Wawie) pokazuje, że jest się czego bać.

To samo prezentuje film Jacka Markiewicza pt. „Adoracja”, który w Centrum Sztuki Współczesnej „można” zobaczyć (lub moim zdaniem, jeżeli ktoś jest normalny to „przez przypadek można się  na niego nadziać”) . I tu nie tylko Centrum „sztuki współczesnej” obwiniam za doszczętną ignorancję i głupotę, ale także Muzeum Narodowe, które na ten cel wypożyczyło Markiewiczowi średniowieczny zabytek (sic!). Otóż, drodzy Państwo, ja nie wiem, czy ktoś tu jeszcze zostanie zdrowy na umyśle. Z tego co  wiem, normalni dorośli ludzie, uważają pornografię za sprawę, którą dobrze byłoby zamiatać pod dywan, a z pewnością nie wyciągać na światło dzienne i jeszcze uznawać za sztukę, nawet przy całym uznaniu jakim zwłaszcza użytkownicy kwejka.pl czy demotywatorów.pl obdarzają Sashę Grey.

Jak pokazuje przykład modowy, także na tym froncie sztuką jest co innego, niż 100 lat temu. 8 listopada Maciej Zień zorganizował pokaz mody w kościele, gdzie modelki w kusych i przezroczystych strojach, często z koloratkami pod szyją wiją się w takt muzyki z "Dziecka Rosemary i "Tajemnic Brokeback Mountain” prezentując „stroje”, których pewnie i tak nikt nie założy w celu innym niż zaszokowania i zgorszenia. Żal budzi fakt, iż proboszcz parafii, o której mowa, zgodził się na to wszystko. Tym samym pozwolił bowiem w świetle prawa kanonicznego do sprofanowania świętego miejsca chrześcijan(1). 

Zastanawia mnie jedno – czemu akurat w listopadzie w Polsce pojawiło się tyle kontrowersji we wszystkich dziedzinach sztuki? Zbieg okoliczności ? Czy może jakiś sprzeciw wobec tego, że ten miesiąc zaczyna się wizytą milionów Polaków na cmentarzach, gdzie czczą pamięć zmarłych i najczęściej właśnie modlą się. Czy może również sprzeciw przeciwko Polsce katolickiej, w której ogromna rzesza ludzi idzie do kościoła 11 listopada w Święto Niepodległości, mimo że nie jest to święto kościelne? To Kościół jest bowiem dla postępowców symbolem tradycji, konserwatyzmu, i moralności. To Kościół nazywa pornografię, prostytucję i zboczenia złem. Z jednej strony, wyciąga się więc dwa  przypadki pedofilii wśród księży i nagłaśnia do granic możliwości, tak że wydaje się iż nigdy nie skazano za pedofilię osoby świeckiej, z drugiej strony atakuje się tradycje i poczucie smaku – zacierając rączki, oczekując na burzliwe reakcje, na które potem można narzekać. 

Do tego możemy dodać walkę o tęczę na placu Zbawiciela, którą kolejny raz Ratusz będzie odbudowywał i, która nawet jeśli nie była tak planowana- dzisiaj jest symbolem środowisk LGBT, co potwierdza poniższe zdjęcie oraz setki wypowiedzi na Twitterze i FB, oraz informacje iż firma namiętnie tęczę odbudowująca przynosi profity jednemu z polityków PO.

Oczywiście nie mogłabym też pominąć kwestii Warsaw Shore, czyli najbardziej obśmianego programu MTV Polska, wzorowanego na amerykańskich badziewach, w których grupa nierobów imprezuje, pije i oczywiście puszcza się na prawo i lewo i jeszcze dostaje za to wszystko pieniądze, co nie jest aż tak dziwne jak fakt, że miliony gł. nastolatków – to lubią oglądać. Oczywiście rodzima wersja po pierwsze gorsza, po drugie jeszcze bardziej pusta, bo pozbawiona nawet tej krztyny inteligencji, która Amerykanom pozwala między jednym „numerkiem” a drugim wrzucić celną ripostę czy żart.
Reasumując, chciałabym tylko powiedzieć, że żałuję iż poszliśmy do przodu tak, że wkrótce jaskiniowcy poczują się zażenowani poziomem naszego smaku i wyczucia.


1)Kodeks Prawa Kanonicznego: „Miejsca święte zostają zbezczeszczone przez dokonanie w nich czynności ciężko niesprawiedliwych, połączonych ze zgorszeniem wiernych, co – zdaniem ordynariusza miejsca – jest tak poważne i przeciwne świętości miejsca, iż nie godzi się w nich sprawować kultu, dopóki zniewaga nie zostanie naprawiona przez obrzęd pokutny, zgodnie z przepisami ksiąg liturgicznych” (kan. 1211). 


* Update z 18.11.2013
Próbowałam wyciągnąć komentarz od red. Feusette , lakoniczny ale jest [kliknij zdj by powiększyć]  :

Źródła:

http://natemat.pl/82117,hanba-na-spektaklu-jana-klaty (współwł. portalu jest Tomasz Lis)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Ja jestem Polak, proszę pana...

„Ja jestem Polak, proszę pana, czy pan nie słyszy? (...)
Zresztą to tym bardziej świadczy, że Polska jest, jeżeli przyznają się do niej nawet tacy jak ja. (...)I ja nie opuszczę Polski w nieszczęściu. I nawet wrócę do niej. A ona będzie potem wolna i potężna jak Anglia - i ja będę miał prawo pysznić się nią. Ja ją kocham. Kocham. (Maria Dąbrowska, „Marcin Kozera”)





Wolność nie jest dana raz na zawsze i zawsze należy o nią zabiegać poprzez pamięć i szacunek dla własnej nacji i Ojczyzny. Jeśli nie trzeba, nie walczymy zbrojnie, ale może właśnie za mało staramy się o pamięć i szacunek? Może nawet nieco się wstydzimy? Nie chcemy się wywyższać. Jednak ,jak wskazuje powyższy fragment utworu Marii Dąbrowskiej, mamy prawo pysznić się naszym krajem, w znaczeniu - cieszyć się, chwaliić się jego pięknem. Spójrzmy na Amerykanów. Jestem pewna, że większość z nas uważa USA za kraj tolerancyjny. Mimo to Amerykanie pysznią się i cieszą swoją tożsamością. Uwielbiają afiszować się faktem „I’m American”, uwielbiają stosować pompatyczną frazę „God bless America”. I nikt im tego nie wypomina i nie zarzuca (polecam np artykuł o najdziwniejszych scenach z filmów gdzie stosowano ujęcie flagi tutaj). 


Natomiast, jeśli chodzi o Polaków, jest coś takiego w mediach mainstreamu, co każde dusić wszelkie przejawy patriotyzmu, co miłość do ojczyzny, do swojej ziemi i historii nazywa faszyzmem. Co każe rozglądać się na boki i uwzględniać każdą nację, przed swoją.
Np. Gazeta Wyborcza z okazji Święta Niepodległości, słowami niejakiego Jana Sowy z UJ, mówi iż "Zabory pod wieloma względami oznaczały postęp i modernizację".
Mainstream chciałby byśmy ciągle byli pod czyimś butem, byśmy klepali po główce sąsiadów i dziękowali np. Ukrainie za to, że plenią resztki tego co polskie we Lwowie, Litwie, to samo w Wilnie, a Niemcom, za to że mniejszość polska nie ma tam żadnych praw.

Mamy się uśmiechać i kiwać głowami, bo przecież nasza szlachta „ciemiężyła” wszystkich dookoła. To bzdura, której powielać nie powinniśmy. Dlaczego nie mamy dumnie wywiesić flagi biało-czerwonej, symbolizującej czystość, odwagę i waleczność ? Wspomniani tu Amerykanie, nie mają z tym problemu. Ba, nie raz widuję w Polsce czy na filmach koszulki, bluzy, spodnie prezentujące amerykańską flagę i barwy. Kiedy oglądam amerykańskie seriale czy kreskówki, mogę być pewna że z dumą będą tam prezentowane ich barwy i godło. W Polsce natomiast – od wielkiego dzwonu, zaśpiewamy jedną zwrotkę hymnu w szkole, ubierzemy szalik i jeszcze rozglądamy się na boki, czy za bardzo się nie rzucamy w oczy.

Jestem Polakiem i jestem z tego dumny, tak jak każdy inny człowiek ma prawo być dumny ze swojej ojczyzny. Jestem dumna z tego, że mój pradziadek był ułanem i że potem, poszedł na wojnę z faszystowskimi Niemcami. Nigdy nie wrócił i nigdy nie dowiedzieliśmy się co się z nim stało. Jednak, dzisiaj w takim dniu, mamy prawo, a wręcz moralny obowiązek uczcić pamięć nie tylko tych, którzy 123 lata byli ciemiężeni przez zaborców, ale tych wszystkich, którzy zapewnili naszym pokoleniom życie w wolnym kraju, gdzie językiem oficjalnym jest polski, gdzie możemy podziwiać góry, morze, zróżnicowane krajobrazy i  ciekawostki regionalne. Gdzie ludzi, jacy są tacy są, ale – kiedy znajdziesz się za granicą i usłyszysz Polaka, zawsze przywitasz go uśmiechem.

Polskość, patriotyzm, to nie wyraz nietolerancji, to nie powód do spuszczenia oczu i wstydu po kątach. Jestem Polakiem, nie wstydzę się tego i kocham ten kraj.

Nigeria – historia prawdziwa

Wczoraj obchodziliśmy dzień misyjny pod hasłem łączności z Nigerią. W tym roku, najświeższym przypadkiem prześladowań chrześcijan w Nigerii jest zamordowanie 6.11 br rodziny  w islamskim ataku na dom chrześcijan, a 4 listopada br 70 osób w ataku militarnym Boko Haram w kilku miejscach Nigerii.  4 września br wykonano samowolną egzekucję na 5 chrześcijanach w Ditch. Ekstremiści wyrzucili ich siłą z samochodu i rozstrzelali.  6 czerwca zaatakowali szkołę mordując 29 dzieci i nauczyciela. 25 marca w ataku na kościół zamordowano co najmniej 19 ludzi. Historia prześladowań chrześcijan w Nigerii, sięga jednak dużo dalej i zawiera w sobie potworną przemoc, która do tej pory wg fundacji Open Doors  zmusiła ponad 250 tysięcy chrześcijan do ucieczki z kraju, a przyniosła śmierć 2 tysiącom osób wedle oficjalnych danych. Islamscy ekstremiści  zburzyli również do tej pory 50 kościołów na 52 w samym tylko stanie Maiduguri .


Nigeria to jeden z najludniejszych krajów w Afryce Zachodniej (prawie 160 mln ludzi), podzielony na 36 stanów i 1 terytorium. W 19 stanach na północy dominują muzułmanie, głównie gr Hausa i Fulanie, w 17 południowych – chrześcijanie, z największą grupą etniczną Ibo, (pamiętajmy katolicy jak i ewangelicy). Ciągle jednak grupy religijne żyją obok siebie, stanowiąc mniej więcej podział 50:50. W stanach północnych, w sprzeczności z nigeryjską konstytucją, która zapewnia wolność religijną (z drobnym kruczkiem, iż dostosowaną do kultury regionu) wprowadzono prawo szariatu. Nigerię w 50 % zamieszkują muzułmanie, ale ich celem, co pokażą wskazane niżej przykłady, jest stworzenie z tego kraju, kraju islamskiego. Stąd, na drugą połowę ludności – tę niemuzułmańską, nakłada się zasady sprzeczne z ich światopoglądem i zmusza do opuszczenia kolejnych stanów.

Ze względu na to, że 22 kwietnia br uczestniczyłam w konferencji z udziałem nigeryjskich  działaczy społecznych zorganizowanej w Parlamencie Europejskim przez EFD , stwierdziłam że istnieje potrzeba przypomnienia tego, co dzieje się w Nigerii. Na ogół myślimy o świecie jako o tolerancyjnym. Problem nietolerancji, mam wrażenie, jest nagłaśniany tylko wówczas, gdy dotyczy środowisk LGBT, czarnoskórych lub żydów. Tymczasem o tym, że co 5 minut w Afryce ginie jeden chrześcijanin – wie mało kto. Czytając raporty z  konferencji zorganizowanej 5.10.2010 roku z inicjatywy Konrada Szymańskiego z PiS (ECR) oraz Mario Mauro z Ludu Wolności (EPL) wiadomo, że to właśnie w Nigerii odsetek morderstw na tle religijnym jest najwyższy. Ogólnie rzecz biorąc, 75% prześladowań na całym świecie wymierzone jest w chrześcijan, głównie przez islamistów wprowadzających siłą prawo szariatu.

Doskonale obrazuje to poniższy film, który zaprezentowano na wspomnianej przeze mnie konferencji w tym roku: 


W piśmie, które pomagałam przygotować, na kwietniową debatę w PE, poseł Szymański pisze, iż od grudnia 2011 do kwietnia 2012 „Ponad 250 osób zginęło, zaś wiele odniosło poważne obrażenia, w brutalnych atakach w Musari, Nijiri, Saminaka, Ratas, Mangor i Matog, w regionach Bokkos oraz Plateau czy w ataku na wioskę w chrześcijańskiej części stanu Kaduna. W marcu w wyniku eksplozji samochodu pułapki na dworcu autobusowym w chrześcijańskiej dzielnicy Sabon Gari w stanie Kano zginęło kolejne, co najmniej 60 osób”. Jest to jednak tylko wierzchołek góry lodowej.

W stanach północnych wprowadzono prawo zabraniające zmiany wiary z islamu na jakąkolwiek inną. Zabranianie ubierania się inaczej niż przewiduje szariat, czy sprzedaży i spożywania alkoholu bądź podróżowania jednakowym środkiem komunikacji przez kobiety i mężczyzn – byłoby jednak jeszcze do przeżycia, gdyby nie fakt, że działające na terenie Nigerii bojówki terrorystycznej grupy Boko Haram od lat, zbierają krwawe żniwo w tym kraju, nie oszczędzając kobiet i dzieci.

Sekta Boko Haram od 2001 roku prowadzi otwarty dżihad. Przemoc powiązana z tą grupą, przyniosła łącznie śmierć ok. 10 tysiącom ludzi, jak podają źródła wymienione tutaj. Grupa działa głównie w północnych stanach Nigerii, takich jak  Borno, Adamawa, Kaduna, Bauchi, Yobe i Kano. O ile, przed rokiem 2009 ataki ze strony Boko Haram były przypadkami jednostkowymi, o tyle po tej dacie sytuacja zmieniła się drastycznie. Grupa przeistoczyła się na wzór jednostek militarnych, zaopatrzyła w nielegalną broń i zaczęła skupiać dzieci porywane w czasie napadów i szkolone na najzacieklejszych morderców w sekcie. Wszystko w imię Allaha i „czystości” Nigerii.


7 września 2010 roku kilkunastu członków grupy zostało aresztowanych. W odwecie sekta zorganizowała napaść na więzienie Bauchi, doprowadzając do zamieszek ze strażnikami i siłami rządowymi, w których zginęło 700 osób. Lider i założyciel grupy  Mohammed Yusuf został zabity w czasie aresztowania, co popchnęło Boko Haram do szykowania odwetu. Od tego też czasu, tożsamość liderów Boko Haram pozostaje w najściślejszej tajemnicy.

31 grudnia tego samego roku, sekta zrzuciła więc bombę na baraki w okolicy Abudży – stolicy kraju, zabijając 4 osoby, a raniąc 26. W roku 2011 natomiast, rozpoczęła się fala drobniejszych ataków terrorystycznych na Borno, Yola, czy Maiduguri (bomba zabiła 25 czerwca 25 osób). Ze względu na to, że Boko Haram to sekta, nie uznają także islamskich liderów. Dowodem na to jest zamordowanie 12.08.2011 muzułmańskiego mułły. Wkrótce jednak, profil grupy nastawia się w zupełności przeciwko chrześcijanom. 4.11.2011 roku bomba wybucha w Damaturu, zabijając 100 osób, a sunnita z sekty mówi, że jest to dopiero początek. Tak też dzieje się dalej. W katolickiej dizelnicy Abudźy wybucha samochód pułapka 26 sierpnia, w wyniku czego 60 osób jest rannych a 21 ginie. W Święta Bożego Narodzenia, modlących się w 4 kościołach w Madalla, Jos, Gadaka, i Damaturu zaskakują fanatycy, rozpoczynając jednostronną strzelaninę, która przynosi śmierć 41 osobom, a rany kilkuktrotnie większej liczby ludzi. Przypadki można mnożyć i podawać w nieskończoność. Poza tymi, których wyciągnięto z mieszkania i zamordowano dokładnie w taki sposób w jaki czynili to nazistowscy Niemcy (wg sporządzonej listy, pytając czy wyrzekasz się wiary, z tą różnicą, że nie strzelano lecz odcinano głowę jeżeli człowiek nie powiedział, że przyjmuje nauczanie Mahometa). Znane są też przypadki, kiedy to bojówki wykorzystują wszelkie wypadki, by winą za nie obarczyć chrześcijan, i zachęcić ludzi do wystąpienia przeciw nim (niedawne porwanie muzułmańskiej dziewczynki, które przekształcono w ideologiczną napaść na nie-muzułmanów).  

Nie jest tak, że wszyscy Nigeryjczycy muzułmanie, chcieliby śmierci chrześcijan. Widoczne są przykłady codziennej współpracy, sąsiedztwa i sympatii. Niestety coraz częściej, ektremistyczne grupy islamistów, wymuszają na muzułmanach wrogość w kierunku chrześcijan i zabraniają jej pomagać katolikom, ewangelikom i ateistom. Chciałabym jednak zakończyć, zostawiając iskierkę nadziei na zmiany w kierunku tolerancji w Nigerii. Po pierwsze, zwiększa się świadomość ludzi, na temat sytuacji nie-muzułmanów w Afryce. Także, dzięki organizowanym przez Open Doors, czy Parlament Europejski konferencjom. Powstaje też wiele organizacji szerzących prawdę o zachowaniu ekstremistów w Afryce (np. The Christian Post, Vine of Life News, persecution.org, SMA Religious Freedom, Voice 4 Persecuted, N. Catholic Register, i inne). Ale co najważniejsze, istnieją lokalni działacze, którzy stawiają na edukację, nie poddają się I zachęcają ludność nie-muzułmańską do pozostania, rozmowy z ich sąsiadami, do utrzymania przyjaznych kontaktów w społeczeństwie, ponieważ tylko w ten sposób jest szansa na tłumienie wybuchów agresji. W Dafurze widzieliśmy tego efekty – muzułmanie pomogli chrześcijanom odbudować kościół rzymskokatolicki w 2010 roku, a wiele głosów ze strony liderów muzułmańskich mówi o potrzebie chronienia przez rząd nie-muzułmanów przed atakami terroru. Fakty są takie, że nietolerancja i czystki religijno etniczne w Nigerii, mogą przynieść w krótkim czasie, jedynie spustoszenie dla całego kraju. Nie można więc milczeć i nie zauważać.

Źródła:
Materiały i filmy z konferencji o Nigerii dostępne na stronie EFD :
Konferencja o prześladowaniu chrześcijan z 5 października 2010:
Boko Haram
Pozostałe źródła:
http://www.persecution.org/?p=50838

poniedziałek, 28 października 2013

Żałoba i nie-żałoba

Kancelaria Premiera szczerze opłakuje dzisiaj śmierć Tadeusza Mazowieckiego, pierwszego premiera III RP, byłego członka PZPR.
https://www.premier.gov.pl/static/files/styles/min797x444/public/images/_60q0140.jpg


Tadeusza Mazowieckiego zna każdy uczeń historii i WOSu, ponieważ człowieka tego wylansowanego na autorytet o skali światowej. Zmarł w wieku 84 lat, jednak o czym nie mówią dzisiaj media, opłakujące jego śmierć - to fakt, iż jego rząd robił wszystko by nie zmieniać zastałej sytuacji, a jego członkami w większości byli komuniści, którzy dzierżyli wszystkie kluczowe resorty. Wówczas to propaganda wbijała Polakom do głowy iż jest to nasz, przełomowy rząd. Sam Mazowiecki od 1953 roku brał udział w szkalowaniu Prymasa Wyszyńskiego, opowiadając się po stronie Gomułki. W czasie piastowania stanowiska premiera zezwolił on komisji Michnika na penetrowanie tajnych akt SB. Jednak tym co mnie i wielu innych ludzi boli najbardziej i nie pozwala przebaczyć Mazowieckiemu i uznać go za autorytet i narodowego bohatera, jest fakt iż promował on i wręcz wymyślił pojęcie odcięcia się grubą kreską od przeszłości - niewygodnej ani dla niego, ani dla żadnego donosiciela PRL. Człowiek, który sprawił że w naszym kraju nie przeprowadzono lustracji i do dziś nie wiemy kto był kim, co kto ukrywa i drobne grzeszki niektórych ludzi, jak mały donosik, urosły do rangi wielkiego zakłamania. Człowiek, który przyłożył się bezpośrednio do utrzymania  SB-ków na emeryturkach lub bezpośrednio w służbach III RP. Niemalże wszystkie media w dzisiejszym dniu, (w którym przyznaję, rodzinie zmarłego należy się spokój), odcięły się grubą kreską od jego przeszłości - ale  nachalne lansowanie go na autorytet moralny jest po prostu denerwujące, a za główną jego zaletę podawanie elegancji i klasy ...


Przypadkowo, z datą śmierci  Tadeusza Mazowieckiego zbiegło się wydanie przez tygodnik wSieci numeru z okładką, prezentującą jak w dniu narodowej katastrofy, jak można określić wypadek w Smoleńsku w 2010 roku, gdzie zginęło 96 osób i w tym głowa państwa i politycy wszystkich opcji politycznych. Zdjęcie na pewno wykonano po tym jak premier Tusk dowiedział się o śmierci swoich znajomych, w dniu w którym cały świat widział jego rozpacz. Ale czegoś chyba jednak nie widział. Zdjęcie wykonał Rosjanin, a Władimir Putin na pewno ma zarejestrowanych więcej tego typu wyrazów żałoby ze strony Premiera.

Pozostawiam do własnej interpretacji.

Źródła:



wtorek, 22 października 2013

Wszystkiemu winni Żołnierze Wyklęci! czyli Najsztub o żrącym ataku na Kubę

    W planach mam kilka wpisów o Żołnierzach Wyklętych, zwłaszcza że osobiście znałam kilku członków Stowarzyszenia Kombatantów AK okręg Wilno, z siedzibą w Gdańsku. Ponadto, między 19-21 września br uczestniczyłam w V Festiwalu Filmów Dokumentalnych "Niepokorni Niezłomni Wyklęci", który przyciągnął całe rzesze, także młodzieży, do Gdyni.
Okazuje się jednak, że mogę zostać posądzona o podburzanie młodzieży do ataków na celebrytów!

        Piotr Najsztub publicysta obecnie TVN Style, porównał bowiem promowanie kombatantów AK, którzy po II wojnie światowej działali w podziemiu antykomunistycznym, byli skazywani na śmierć, więzienie bądź represjonowani przez służby bezpieczeństwa - do podżegania do ataków na mainstreamowe persony w Polsce w XXI wieku.

Jako, że wczoraj Jakub "Kuba" Wojewódzki został oblany żrącą substancją przez zamaskowanego mężczyznę pod siedzibą Radia Eska, w DzieńDobry TVN Najsztub przewidział zagrożenie jako rzekomo mają przynieść prawicowe media promujące Żołnierzy Wyklętych:

"Różne postawy promowane są bez pewnego rodzaju refleksji. Ja uważam, że wieloletnie promowanie tzw. Żołnierzy Wyklętych, (…) bezkrytyczne promowanie, bo to były skomplikowane ludzkie losy, a potem przedstawia się to młodym ludziom w prawicowych mediach jako wzory do naśladowania. To promowanie po iluś latach zaowocuje tym, że ktoś się poczuje Żołnierzem Wyklętym, w okupowanym kraju, zacznie wyimaginowanych okupantów zabijać, albo ich w jakiś sposób atakować"

Nie wiem czy się śmiać, czy płakać - ponieważ za chwilę okaże się że Żołnierze Wyklęci są winni wszystkim występkom jakie miały miejsce w Polsce od 1939 roku! Najpierw oberwali za to, że nasi wojenni sojusznicy ich zostawili bez pomocy, potem za to, że działali w partyzantce, za to, że nie chcieli w Polsce komunizmu, a teraz - za sianie zamętu.  Na szczęście obronią nas publicyści krzywiący się na sam dźwięk słowa patriotyzm!


*Zaznaczam, że w żaden sposób nie popieram atakowania kogokolwiek czymkolwiek - czyn powinien zostać ukarany, sprawca schwytany, ale znając polskie warunki - jakoś nie wierzę, że to się stanie. Jednakże, skoro nie wiadomo kto, z jakich przyczyn zaatakował Wojewódzkiego, człowieka który obraził setki ludzi i grup, oszczędziłabym sobie prób zwalania odpowiedzialności na ŻW lub próby opartego na faktach wypełniania białych kart w polskiej historii. Zwłaszcza jako osoba publiczna pokroju Najsztuba.

Rosyjscy oligarchowie na tropie polskich spółek

        Portal WPolityce.pl dowodzi, że Rosjanie powoli przejmują wpływy w polskich spółkach. Za przykład podaje opublikowane przez „PulsBiznesu” informacje o Władimirze Jewtuszenkowie, którego majątek jest szacowany na 8 mld dolarów. Portal przypomina świeżą sprawę zamknięcia Przekroju, który właśnie Jewtuszenkow przejął. 


Ten rosyjski oligarcha jest znany w całej Europie, kilka lat temu wypowiadał się na temat swoich inwestycji w Niemczech, gdzie zamierza prześcignąć Vodafone, jak podaje wnp.pl. Był wówczas zaangażowany w powstanie Sistemy, którą Niemcy uważali za chronioną przez tajne rosyjskie służby. Firma Jewtuszenkowa jest jednym z największych przedsiębiorstw w Rosji. Zajmuje się m.in. telekomunikacją, mediami, bankowością, handlem i turystyką. Poza Przekrojem, zainteresowała się również kilkoma innymi podmiotami Agory, jeszcze niczego nie nabywając. Z drugiej strony WPolityce.pl przypomina doniesienia portalu Defence24 który ostrzegał przed dwuznaczną aktywnością rosyjskiej spółki  Acron Wiaczesława Kantora, która zamierza zakupić polskie Azoty, między innymi wg „Wprostu” fundując polskim dziennikarzom m.in.  TVP, "Rzeczpospolitej", "Trybuny" oraz "Przeglądu"  luksusową wycieczkę do Moskwy. Wg czeskich gazet, osoba organizująca ten wyjazd – Leonid Swidrow (korespondent Ria Novosti w Warszawie) jest rosyjskim szpiegiem, jak opisywały to w 2006 roku (po zablokowaniu akredytacji dla Swidrowa). Ponadto, jak utrzymuje „Wprost” wyjazdem polskich dziennikarzy interesowało się ABW.

         Można się kłócić, że właściwie co to kogo obchodzi, kto jest właścicielem polskich mediów. Jednak temat ten przykuł moją uwagę, ponieważ w 2012 roku w opublikowanej przeze mnie pracy  pt. „Ekspansja koncernu Gazprom na rynku niemieckim” szczegółowo zbadałam aktywność rosyjskich oligarchów w niemieckich mediach, szkołach, spółkach niezwiązanych w ogóle z gazem. Gazprom jest przecież właścicielem Schalke 04, w Europa Park (niemiecki park rozrywki w Rust) otworzył atrakcję dla dzieci Gazprom’s Energy Experience. O tym, że podejmowane przez Gazprom akcje marketingowe przynoszą pozytywne skutki dla wizerunku korporacji, przekonuje wynik Gazpromu Germania GmbH z czerwca 2010. Korporacja odnotowała wówczas drugi najwyższy w swojej 20-letniej historii zysk roczny za 2009 rok : 496,5 milionów euro. Gazprom Germania wspiera ponadto projekty edukacyjne, popularyzujące w Niemczech naukę języka rosyjskiego w przedszkolach, szkołach i na uniwersytetach.  Poza tym, jak korporacja zapewnia w swojej broszurze, organizuje koncerty i wystawy rosyjskich artystów w Niemczech. Gazprom Export poprzez grupę Germania działa także w sferze ubezpieczeń. Z SOVAG wspiera zachodnich inwestorów w ocenie ryzyka inwestycji na terenie Rosji i WNP.  

      Wszystko to ociepliło wizerunek Rosjan, pozwoliło im tworzyć nowe joint venture, otwierać stacje paliw, zyskiwać dobre wyniki giełdowe. Podobnie, moim zdaniem, są działania rosyjskich podmiotów w Polsce. Gazprom ilustruje w tej chwili Rosję, zwłaszcza że państwo ma 51% udziałów w spółce.  Można więc tę metaforę przenieść na działalność Jewtuszenkowa, Kantora i Swidrowa (który reprezentuje Ria Novosti finansowaną przez rosyjski budżet).Sprawa aktywności tych podmiotów na polskim rynku jest poważna, zwłaszcza w przypadku naszego bezpieczeństwa energetycznego i wolności słowa. Chyba, że ktoś wierzy iż Rosja i jej media i spółki są w 100% niezależne od Kremla...

Źródła:



Zdzitowiecka L. , Ekspansja koncernu Gazprom na rynku niemieckim, Uniwersytet Warszawski 2012

poniedziałek, 21 października 2013

OLEJNIK - człowiek od przerabiania Macierewicza... w photoshopie

Facebook ostatnio się uwziął i namiętnie wyświetla mi w proponowanych stronach fanpage Moniki Olejnik. Z ciekawości weszłam i zdaję relację, tak obiektywną jak tylko się da. Czym przez ostatnie 5 miesięcy żyła baronessa polskiego dziennikarstwa i może ważniejsze pytanie, czym karmiła opinię publiczną i co to wniosło na scenę publiczną?

 Przeglądam sobie stronę fejsbukową Moniki Olejnik. Otóż, Olejnik, traktowana jest przez niektóre media jako boginii dziennikarstwa, swoista Fanny Fern XXI wieku, publicystka, która potrafi każdego przyprzeć do muru.  Kilka(set) razy zdarzyło mi się zupełnie przypadkowo wysłuchać pani Moniki, zwłaszcza na antenie radia Zet. Śmiało mogę chyba przypuszczać, że panią Monikę wielbi co najmniej 43 380 internatów na tyle, żeby polubić jej stronę. Zastanawiam się tylko, czy wielbią ją jako osobowość czy dziennikarkę. Zarówno bowiem z jej audycji jak i zwłaszcza  fanpejdża  wynika, że osobowością jest na pewno. Co do dziennikarstwa, mam wątpliwości. Chyba, że mówimy o dziennikarstwie, które nie jest obiektywnym przekazywaniem informacji, dawaniem szansy na wypowiedź gościowi programu i mniej więcej szukaniem wad i zalet u wszystkich osób publicznych, a nie tylko z jednej sejmowej strony.

Taki przykład podam. Co dzisiaj, 21 października znajduje się na oficjalnej stronie pani kultowej dziennikarki ? Na okładce, pani Monika biegnie w szortach. Na profilowym przesyła buzi.  Dzisiaj –photoshopowane zdjęcie Macierewicza z dziwnym hełmem na głowie, 18.10 – Olejnik pisze „Arcypapież Terlikowski popatrzył na mnie znacząco: Każdy, kto nie jest w związku małżeńskim, powinien żyć w celibacie, nie tylko księża. Idę to przemyśleć ;)” . Dalej zdjęcie Hofmana, zdjęcie Kaczyńskiego, 17.10 – Macierewicz jako Lord Vader, 16.10 – zdjęcie Kurskiego z Kaczyńskim wymieniających uściski z miną ekstazy, dalej 3 wpisy o piłce nożnej w tym zdjęcie pani Moniki pod monumentem na Wembley, dalej zdjęcie Olejnik w Radiu Zet przesyłającej „40 tys buziaków dla 40tys fanów”, wpis o bezczelności braci Karnowskich  z 14.10: „Bezczelność braci Karnowskich nie zna granic. Na okładce Tomasz Lis, a w środku artykuł "Brunatne pióra" zilustrowany moim zdjęciem, w którym dziennikarzy porównuje się do architektów nazistowskiej propagandy. I to wszystko w obronie Kościoła. "W ścieku" głupota ściga się z obrzydliwością.” . 11.10 zdjęcie Kaczyńskiego i Macierewicza w dorobionym w paint-cie sercu.  Następnie kilka wpisów o Michaliku, jeden biedny poseł PSL – Piechociński z koszem grzybów, 4.10 – Monika z Olbrychskim, Putin, Kościół, Kościół, Fronda, 23.09 – Kaczyński i pytanie Olejnik, sugerujące że Gron-Waltz nie jest okupantem,  22.09 – znowu Olejnik pozuje w radiu Zet, 18.09 – Macierewicz wpleciony z panią Olejnik w obraz Muncha Krzyk, PiS, PiS, Wałęsa, Komorowski, cała masa wakacyjnych zdjęć gdzie Olejnik wdzięczy się niczym 18latka... do fanów, znowu Prezes zaciskający pięści z 1 lipca i wpis, że prawicowa prasa tylko o pięści Tuska, 28.06  - photoshop niezależnych dziennikarzy (Semka, Wildstein, Wolski itd) jako japońska armia z podpisem „japoński odlot polskiej prawicy” 13.06- Macierewicz w photoshopie z Misision Impossible, itd. itd. Dalej, nie chce mi się już przewijać. 

Wynik – tyle ile dałam radę obejrzeć, od końca czerwca do dzisiaj – 21.10 pani super-dziennikarka przez duże D, dziennikarzy tak, że zajmuje się
1)      umieszczaniem zabawnych obrazków z Macierewiczem, Kaczyńskim i ludźmi związanymi z prawicą
2)       przytaczaniem słów przedstawicieli Kościoła i frondy
3)      Umieszczaniem swoich zdjęć z wakacji, i zaproszeń do swoich Kropek nad I i innych.

Konkluzja, nie wiem na czym polega fenomen dziennikarstwa pani Olejnik ? Czy może, „leci na opinii”, czy może po prostu powiela gusta fanów? Jedno jest widoczne, z dziennikarstwem ma to niewiele wspólnego. Naprawdę życzyłabym sobie, żeby pani Olej-nik rozliczała wszystkich tak szczegółowo, tak dobitnie i tak „codziennie” jak Macierewicza. Uważam, że opinia publiczna – wiedza czytelników, słuchaczy zyskałaby wiele. W tej chwili , w mojej opinii, z jej komentarzami nie zyskuje prawie nic. Dokładnie za  miesiąc 57 urodziny pani Moniki, z tej okazji sprawdzimy czy tematyka artykułów pani Olejnik ulegnie w tym czasie jakiejś obiektywizacji. Może ostatnie 5 miesięcy było tylko wyjątkiem. Osobiście... stawiam jednak na kolejne przeróbki Macierewicza.