Kancelaria Premiera szczerze opłakuje dzisiaj śmierć Tadeusza Mazowieckiego, pierwszego premiera III RP, byłego członka PZPR.
poniedziałek, 28 października 2013
wtorek, 22 października 2013
Wszystkiemu winni Żołnierze Wyklęci! czyli Najsztub o żrącym ataku na Kubę
W planach mam kilka wpisów o Żołnierzach Wyklętych, zwłaszcza że osobiście znałam kilku członków Stowarzyszenia Kombatantów AK okręg Wilno, z siedzibą w Gdańsku. Ponadto, między 19-21 września br uczestniczyłam w V Festiwalu Filmów Dokumentalnych "Niepokorni Niezłomni Wyklęci", który przyciągnął całe rzesze, także młodzieży, do Gdyni.
Okazuje się jednak, że mogę zostać posądzona o podburzanie młodzieży do ataków na celebrytów!
Piotr Najsztub publicysta obecnie TVN Style, porównał bowiem promowanie kombatantów AK, którzy po II wojnie światowej działali w podziemiu antykomunistycznym, byli skazywani na śmierć, więzienie bądź represjonowani przez służby bezpieczeństwa - do podżegania do ataków na mainstreamowe persony w Polsce w XXI wieku.
Jako, że wczoraj Jakub "Kuba" Wojewódzki został oblany żrącą substancją przez zamaskowanego mężczyznę pod siedzibą Radia Eska, w DzieńDobry TVN Najsztub przewidział zagrożenie jako rzekomo mają przynieść prawicowe media promujące Żołnierzy Wyklętych:
"Różne postawy promowane są bez pewnego rodzaju refleksji. Ja uważam, że wieloletnie promowanie tzw. Żołnierzy Wyklętych, (…) bezkrytyczne promowanie, bo to były skomplikowane ludzkie losy, a potem przedstawia się to młodym ludziom w prawicowych mediach jako wzory do naśladowania. To promowanie po iluś latach zaowocuje tym, że ktoś się poczuje Żołnierzem Wyklętym, w okupowanym kraju, zacznie wyimaginowanych okupantów zabijać, albo ich w jakiś sposób atakować"
Nie wiem czy się śmiać, czy płakać - ponieważ za chwilę okaże się że Żołnierze Wyklęci są winni wszystkim występkom jakie miały miejsce w Polsce od 1939 roku! Najpierw oberwali za to, że nasi wojenni sojusznicy ich zostawili bez pomocy, potem za to, że działali w partyzantce, za to, że nie chcieli w Polsce komunizmu, a teraz - za sianie zamętu. Na szczęście obronią nas publicyści krzywiący się na sam dźwięk słowa patriotyzm!
*Zaznaczam, że w żaden sposób nie popieram atakowania kogokolwiek czymkolwiek - czyn powinien zostać ukarany, sprawca schwytany, ale znając polskie warunki - jakoś nie wierzę, że to się stanie. Jednakże, skoro nie wiadomo kto, z jakich przyczyn zaatakował Wojewódzkiego, człowieka który obraził setki ludzi i grup, oszczędziłabym sobie prób zwalania odpowiedzialności na ŻW lub próby opartego na faktach wypełniania białych kart w polskiej historii. Zwłaszcza jako osoba publiczna pokroju Najsztuba.
Rosyjscy oligarchowie na tropie polskich spółek
Portal WPolityce.pl dowodzi, że Rosjanie powoli przejmują wpływy w polskich spółkach. Za przykład podaje opublikowane przez „PulsBiznesu” informacje o Władimirze Jewtuszenkowie, którego majątek jest szacowany na 8 mld dolarów. Portal przypomina świeżą sprawę zamknięcia Przekroju, który właśnie Jewtuszenkow przejął.


Ten rosyjski oligarcha jest znany w całej Europie, kilka lat temu wypowiadał się na temat swoich inwestycji w Niemczech, gdzie zamierza prześcignąć Vodafone, jak podaje wnp.pl. Był wówczas zaangażowany w powstanie Sistemy, którą Niemcy uważali za chronioną przez tajne rosyjskie służby. Firma Jewtuszenkowa jest jednym z największych przedsiębiorstw w Rosji. Zajmuje się m.in. telekomunikacją, mediami, bankowością, handlem i turystyką. Poza Przekrojem, zainteresowała się również kilkoma innymi podmiotami Agory, jeszcze niczego nie nabywając. Z drugiej strony WPolityce.pl przypomina doniesienia portalu Defence24 który ostrzegał przed dwuznaczną aktywnością rosyjskiej spółki Acron Wiaczesława Kantora, która zamierza zakupić polskie Azoty, między innymi wg „Wprostu” fundując polskim dziennikarzom m.in. TVP, "Rzeczpospolitej", "Trybuny" oraz "Przeglądu" luksusową wycieczkę do Moskwy. Wg czeskich gazet, osoba organizująca ten wyjazd – Leonid Swidrow (korespondent Ria Novosti w Warszawie) jest rosyjskim szpiegiem, jak opisywały to w 2006 roku (po zablokowaniu akredytacji dla Swidrowa). Ponadto, jak utrzymuje „Wprost” wyjazdem polskich dziennikarzy interesowało się ABW.
Można się kłócić, że właściwie co to kogo obchodzi, kto jest właścicielem polskich mediów. Jednak temat ten przykuł moją uwagę, ponieważ w 2012 roku w opublikowanej przeze mnie pracy pt. „Ekspansja koncernu Gazprom na rynku niemieckim” szczegółowo zbadałam aktywność rosyjskich oligarchów w niemieckich mediach, szkołach, spółkach niezwiązanych w ogóle z gazem. Gazprom jest przecież właścicielem Schalke 04, w Europa Park (niemiecki park rozrywki w Rust) otworzył atrakcję dla dzieci Gazprom’s Energy Experience. O tym, że podejmowane przez Gazprom akcje marketingowe przynoszą pozytywne skutki dla wizerunku korporacji, przekonuje wynik Gazpromu Germania GmbH z czerwca 2010. Korporacja odnotowała wówczas drugi najwyższy w swojej 20-letniej historii zysk roczny za 2009 rok : 496,5 milionów euro. Gazprom Germania wspiera ponadto projekty edukacyjne, popularyzujące w Niemczech naukę języka rosyjskiego w przedszkolach, szkołach i na uniwersytetach. Poza tym, jak korporacja zapewnia w swojej broszurze, organizuje koncerty i wystawy rosyjskich artystów w Niemczech. Gazprom Export poprzez grupę Germania działa także w sferze ubezpieczeń. Z SOVAG wspiera zachodnich inwestorów w ocenie ryzyka inwestycji na terenie Rosji i WNP.
Wszystko to ociepliło wizerunek Rosjan, pozwoliło im tworzyć nowe joint venture, otwierać stacje paliw, zyskiwać dobre wyniki giełdowe. Podobnie, moim zdaniem, są działania rosyjskich podmiotów w Polsce. Gazprom ilustruje w tej chwili Rosję, zwłaszcza że państwo ma 51% udziałów w spółce. Można więc tę metaforę przenieść na działalność Jewtuszenkowa, Kantora i Swidrowa (który reprezentuje Ria Novosti finansowaną przez rosyjski budżet).Sprawa aktywności tych podmiotów na polskim rynku jest poważna, zwłaszcza w przypadku naszego bezpieczeństwa energetycznego i wolności słowa. Chyba, że ktoś wierzy iż Rosja i jej media i spółki są w 100% niezależne od Kremla...
Źródła:
Zdzitowiecka L. , Ekspansja koncernu Gazprom na rynku niemieckim, Uniwersytet Warszawski 2012
poniedziałek, 21 października 2013
OLEJNIK - człowiek od przerabiania Macierewicza... w photoshopie
Facebook ostatnio się uwziął i namiętnie wyświetla mi w proponowanych stronach fanpage Moniki Olejnik. Z ciekawości weszłam i zdaję relację, tak obiektywną jak tylko się da. Czym przez ostatnie 5 miesięcy żyła baronessa polskiego dziennikarstwa i może ważniejsze pytanie, czym karmiła opinię publiczną i co to wniosło na scenę publiczną?
Przeglądam sobie stronę fejsbukową Moniki Olejnik. Otóż, Olejnik, traktowana jest przez niektóre media jako boginii dziennikarstwa, swoista Fanny Fern XXI wieku, publicystka, która potrafi każdego przyprzeć do muru. Kilka(set) razy zdarzyło mi się zupełnie przypadkowo wysłuchać pani Moniki, zwłaszcza na antenie radia Zet. Śmiało mogę chyba przypuszczać, że panią Monikę wielbi co najmniej 43 380 internatów na tyle, żeby polubić jej stronę. Zastanawiam się tylko, czy wielbią ją jako osobowość czy dziennikarkę. Zarówno bowiem z jej audycji jak i zwłaszcza fanpejdża wynika, że osobowością jest na pewno. Co do dziennikarstwa, mam wątpliwości. Chyba, że mówimy o dziennikarstwie, które nie jest obiektywnym przekazywaniem informacji, dawaniem szansy na wypowiedź gościowi programu i mniej więcej szukaniem wad i zalet u wszystkich osób publicznych, a nie tylko z jednej sejmowej strony.
Taki przykład podam. Co dzisiaj, 21 października znajduje się na oficjalnej stronie pani kultowej dziennikarki ? Na okładce, pani Monika biegnie w szortach. Na profilowym przesyła buzi. Dzisiaj –photoshopowane zdjęcie Macierewicza z dziwnym hełmem na głowie, 18.10 – Olejnik pisze „Arcypapież Terlikowski popatrzył na mnie znacząco: Każdy, kto nie jest w związku małżeńskim, powinien żyć w celibacie, nie tylko księża. Idę to przemyśleć ;)” . Dalej zdjęcie Hofmana, zdjęcie Kaczyńskiego, 17.10 – Macierewicz jako Lord Vader, 16.10 – zdjęcie Kurskiego z Kaczyńskim wymieniających uściski z miną ekstazy, dalej 3 wpisy o piłce nożnej w tym zdjęcie pani Moniki pod monumentem na Wembley, dalej zdjęcie Olejnik w Radiu Zet przesyłającej „40 tys buziaków dla 40tys fanów”, wpis o bezczelności braci Karnowskich z 14.10: „Bezczelność braci Karnowskich nie zna granic. Na okładce Tomasz Lis, a w środku artykuł "Brunatne pióra" zilustrowany moim zdjęciem, w którym dziennikarzy porównuje się do architektów nazistowskiej propagandy. I to wszystko w obronie Kościoła. "W ścieku" głupota ściga się z obrzydliwością.” . 11.10 zdjęcie Kaczyńskiego i Macierewicza w dorobionym w paint-cie sercu. Następnie kilka wpisów o Michaliku, jeden biedny poseł PSL – Piechociński z koszem grzybów, 4.10 – Monika z Olbrychskim, Putin, Kościół, Kościół, Fronda, 23.09 – Kaczyński i pytanie Olejnik, sugerujące że Gron-Waltz nie jest okupantem, 22.09 – znowu Olejnik pozuje w radiu Zet, 18.09 – Macierewicz wpleciony z panią Olejnik w obraz Muncha Krzyk, PiS, PiS, Wałęsa, Komorowski, cała masa wakacyjnych zdjęć gdzie Olejnik wdzięczy się niczym 18latka... do fanów, znowu Prezes zaciskający pięści z 1 lipca i wpis, że prawicowa prasa tylko o pięści Tuska, 28.06 - photoshop niezależnych dziennikarzy (Semka, Wildstein, Wolski itd) jako japońska armia z podpisem „japoński odlot polskiej prawicy” 13.06- Macierewicz w photoshopie z Misision Impossible, itd. itd. Dalej, nie chce mi się już przewijać.
Wynik – tyle ile dałam radę obejrzeć, od końca czerwca do dzisiaj – 21.10 pani super-dziennikarka przez duże D, dziennikarzy tak, że zajmuje się
1) umieszczaniem zabawnych obrazków z Macierewiczem, Kaczyńskim i ludźmi związanymi z prawicą
2) przytaczaniem słów przedstawicieli Kościoła i frondy
3) Umieszczaniem swoich zdjęć z wakacji, i zaproszeń do swoich Kropek nad I i innych.
Konkluzja, nie wiem na czym polega fenomen dziennikarstwa pani Olejnik ? Czy może, „leci na opinii”, czy może po prostu powiela gusta fanów? Jedno jest widoczne, z dziennikarstwem ma to niewiele wspólnego. Naprawdę życzyłabym sobie, żeby pani Olej-nik rozliczała wszystkich tak szczegółowo, tak dobitnie i tak „codziennie” jak Macierewicza. Uważam, że opinia publiczna – wiedza czytelników, słuchaczy zyskałaby wiele. W tej chwili , w mojej opinii, z jej komentarzami nie zyskuje prawie nic. Dokładnie za miesiąc 57 urodziny pani Moniki, z tej okazji sprawdzimy czy tematyka artykułów pani Olejnik ulegnie w tym czasie jakiejś obiektywizacji. Może ostatnie 5 miesięcy było tylko wyjątkiem. Osobiście... stawiam jednak na kolejne przeróbki Macierewicza.
poniedziałek, 14 października 2013
Czy KEN i nauczyciele zasługują na Święto ?
Dzieci biegające po podwórkach sąsiadów poinformowały mnie dzisiaj, że mają wolne z okazji święta. Święta Nauczyciela tudzież Edukacji Narodowej czy też KEN.Szkolnictwo podstawowe i wyższe obchodzi dziś więc święto. Po tym jak nie zostawiłam suchej nitki na szkolnictwie wyższym w swoim tekście o systemie bolońskim, ciężko jest powiedzieć coś nowego. Nauczyciele wg mnie, obchodzić swój dzień powinni - ale polska edukacja XXI wieku zdecydowanie powinna pozostawić 14 października Międzynarodowym Dniem Zmniejszania Skutków Klęsk Żywiołowych - jak czyni to Nonsensopedia.
Właściwie nie wiedziałam, za który problem się zabrać w tym wpisie - za edukację publiczną ? Chyba nie warto, koń jaki jest każdy widzi, jednym słowem klęska. Jednym zdaniem - poziom obniża się z roku na rok w zastraszającym tempie. Podejmę więc drugi temat, jako że jest to Dzień Nauczyciela - czy należy im się ten dzień?
Można powiedzieć, że w zawodzie nauczyciela znajdziemy takich ludzi jak wszędzie i dobrych i złych, i tych którzy odwalają fuszerkę i tych którzy wkładają całe serce w swój zawód. Niestety obserwacją, wnikliwą obserwacją nauczycieli zajmuję się od zawsze. Odkąd skończyłam 6 lat - wtedy nieświadomie i nieumiejętnie, aż do studenckich praktyk, kiedy szczegółowo, wg pewnych kryteriów opisuję ich poczynania.
Znowu dostaną mi się pewnie baty za to co powiem, ale jakieś 80% nauczycieli to ludzie zatrważający. To rzadko niedouki (choć i tacy się zdarzają), a częściej "olewusy", które swoją wiedzą dzielą się niechętnie lub nieumiejętnie. Z drugiej strony, jako wychowawcy narodu, powinni swój dzień obchodzić. Dlaczego ? Z dwóch powodów, po pierwsze - jakaś część z nich może po uroczystym apelu poczuć się doceniona, innym coś w sumieniu powie, że mogliby się bardziej postarać. Po drugie, fakt że nauczyciele obchodzą swój dzień sprawi, że kilku uczniów zawsze pomyśli o tym, że nauczyciel jest kimś ważnym i warto go szanować.
A między Bogiem a prawdą, problem z uczniami nie bierze się bezpośrednio ze szkoły. Wynika on z wychowania zapewnionego tym dzieciom przez ich rodziców. Wynika z tego, ile wlali oni w głowę dziecka szacunku do nich samych, do obcych, ile zamiłowania do rozwoju.
Piękny rysunek obrazujący współczesną pozycję nauczycieli widziałam na jednym z portali dowcipkujących:
O ile zaszły w tym czasie pewne pozytywne zmiany - nauczyciel nie może bić ucznia po palcach, o tyle czasami mam takie kontrowersyjne wrażenie, że współcześni uczniowie bardziej na to zasługują niż kiedyś. Ba, nie uczniowie - ale ich rodzice. Jako nauczyciel muszę się w XXI wieku liczyć z tym, że w ogóle nie mogę dotknąć dziecka. Poklepanie go po ramieniu, czy położenie mu ręki na głowie - jest interpretowane jako molestowanie. Jeśli dziecko dostaje same dwóje, muszę się liczyć z tym, że rodzice wpadną do szkoły robiąc awanturę o to, że nie umiem uczyć ich dziecka, które przecież jest genialne lub też znęcam się nad nim, bo tylko on ma dwóje. Jeśli nie daj Boże, na wywiadówce zauważę, że dziecko X pyskuje, chodzi po klasie, nie słucha, bawi się telefonem czy inna z miliona rzeczy, które dzieci uważają za stosowne robić na lekcjach - jest to moja wina, bo albo nie umiem dziecka zainteresować, albo w ogóle wymyśliłam sobie złe zachowanie ucznia, który w domu jest prawdziwym aniołem.
Przykłady można mnożyć, każdy nauczyciel miał sytuację impasu, kiedy rodzice przyszli z pretensjami, groźbami bądź płaczem wymuszali łagodniejsze podejście do ucznia. Jak więc w tym wszystkim, można dzisiaj kogokolwiek czegoś nauczyć ? Ciężko jest powiedzieć. Kłania się cywilizacyjna średnia Gaussa.
Za te wszystkie przykrości nauczycielom ich dzień się należy. Należy się także tym, którzy poświęcają dodatkowy czas na angażowanie uczniów w przedstawienia, gazetki, kółka, konkursy. O ile nie zaczną narzekać na swoje zarobki. W Polsce każdy narzeka na swoje zarobki, ale mam takie wrażenie (edukują mnie od 17 lat, było ich więc grubo ponad 100 - to, uważam, duża grupa ankietowanych ;) ) że nauczyciele narzekają najwięcej. I tak, o ile początkujący nauczyciel zarabia marnie, o tyle po 3,4 latach nauczania, dodatkach takich i owakich, wolnych weekendach, wakacjach, feriach, małej liczbie godzin - zarabia całkiem dużo. I zazwyczaj zawsze jednak jeździ do pracy samochodem, a nie autobusem - czego biedacy w Polsce nie robią. Oczywiście teraz, obcina się przywileje nauczycieli oraz skraca ilość etatów - to już druga strona medalu. Miejsc dla nauczycieli jest i będzie coraz mniej.
Przykre to, ale co zrobić. Może liczyć na to, że nasza cywilizacja jeszcze nie upadła do końca i zrozumie wartość nauczania, wychowania a może nawet delikatnej kinderssztuby. Czego w Dniu Nauczyciela życzę kolegom po fachu i sobie.
Przykre to, ale co zrobić. Może liczyć na to, że nasza cywilizacja jeszcze nie upadła do końca i zrozumie wartość nauczania, wychowania a może nawet delikatnej kinderssztuby. Czego w Dniu Nauczyciela życzę kolegom po fachu i sobie.
Ref-erendalny Ref-ren
Zanim weźmiemy się za temat Święta Nauczyciela muszę się odnieść do wyniku referendum w Warszawie. Zabrakło kilku procent frekwencji by odwołać panią prezydent. Apropos mojej wczorajszej wstawki - wymodliła sobie. Nie zwalałabym jednak całej odpowiedzialności na Pana Boga. Drżący ze strachu dworzanie HGW zrobili co mogli, by taki właśnie wynik uzyskać.
Jak pisałam poprzednio, utrudnili możliwość głosowania, poprzez wymaganie śmiesznych wręcz dokumentów, spóźnione obwieszczanie miejsc lokalów wyborczych i naturalnie niezwykłą machinę propagandy, która zachęcała ludzi do zostania w domu. Ktoś mógłby rzec - do przewidzenia. Nie mam żalu do pani prezydent, nie mam żalu do jej przydupasków, którzy chcieli zachować siedzisko zamiast twarzy. Właściwie mam ogromny żal do mieszkańców Warszawy - choć sama nie wiem czemu, to oni sami siebie ugotowali takim wynikiem. Mieszkając w Warszawie przez rok, na Pradze Południe, w drodze na uczelnię bardzo często zdarzało mi się słyszeć psioczenie na kolejne wymysły HGW, a był to rok 2009. Minęły 4 lata, a mieszkańcy stolicy nadal psioczą, ale udają że jest OK. Czy to tak do końca fala lemingów, fanów Krytyki Politycznej i zatwardziałych komuchów ? Nie sądzę. Warszawa to miasto dużo bardziej zróżnicowane, to miasto ewenement na skalę naszego kraju. To tutaj miesza się Polska to tutaj miesza się z Polską zagranica. Tutaj jest punkt gdzie intelektualiści mijają się na ulicy z bezdomnymi, studentami, gwiazdami filmu i aktorzynami z reklam. Zdaję sobie sprawę, że przysporzę sobie wielu wrogów w momencie w którym to powiem, ale to tutaj większość mieszkańców (z wyjątkami rzędu 10%) to gawiedź, która wyjechała ze swoich miasteczek i wsi, bo tam sobie nie radziła. Warszawa, jako największe miasto w Polsce, działa na zasadzie worka bez dna, nieważne ile osób przyjmuje, zawsze przyjmie więcej, każdy tutaj wtopi się w tłum, każdy zbieg, każde dziecko, każda postać rozpoznawalna.
To tutaj cumują kłębowiska Turków, podejrzanych imigrantów i innych wędrujących elektronów. Wymagam więc zbyt wiele od tej gawiedzi, by ponad 30% tych ludzi, uczestniczyło w demokratycznym referendum. Tzw warszawiacy, są bowiem zawsze zajęci czymś ważniejszym, w ich opinii. Farbowani warszawiacy stanowią tło legend, posiadają stereotyp odpowiedni dla każdej grupy wiekowej. Kiedy zdarza mi się mieć nieszczęście przebywania nad samym morzem latem - jestem w stanie wskazać "warszawiaka" z trafnością 90%.
"Państwo pewnie z Warszawy" - to kultowy już tekst, tak często używany przez pracowników sezonowym nad morzem (w górach i na mazurach pewnie też). Więc cała ta Warszawka, z całą multikulti (wyłączając jakieś 25% ludzi) stwierdziła, że wybrany przez nich prezydent jest godny zaufania.
Sama nie zniosłam długo mieszkania w stolicy. Jest to świetne miasto do spędzenia weekendu, ale na dłuższą metę razi jakąś nadętością, zupełnie nieuzasadnioną. Korki, przestępczość, roboty, budowy, wieżowce, galerie, tłok, ścisk, rachunki, ceny, bilety - to wszystko przyprawia o zawrót głowy, którą trzeba mieć albo mocną albo betonową, albo zakutą, żeby to wszystko wytrzymać. Innymi słowy - jaki elektorat taki prezydent. Jacy mieszkańcy takie referendum.
niedziela, 13 października 2013
Dzień jak nie co dzień
W Warszawie trwa dzisiaj referendum w sprawie odwołania HGW. Emocje na ulicach są odczuwalne. Pogoda nie napawa optymizmem, a przecież dla kogoś zwiastuje to ciemne chmury. Pytanie czy dla Warszawy czy dla Hanki - jest dziś warte milion dolarów i podają je z ust do ust setki Polaków. Już wkrótce się dowiemy kto zwyciężył, czy skutecznie zniechęcono ludzi do ich demokratycznego prawa, czy jednak frekwencja dopisała.
Z drugiej strony 13.10.2013 roku to też inny dzień. Dzień Papieski, obchodzony po raz trzynasty. Główne obchody we wspomnianej Warszawie dziś wieczorem. Dokładnie pamiętam jak rok temu, pani HGW wraz z abp Nyczem stali na scenie na Placu Zamkowym w trakcie Apelu Jasnogórskiego. Można więc stwierdzić że żarliwość ówczesnej modlitwy przyniesie pani jeszcze prezydent właściwy skutek. Jednak nie tylko o Warszawie chciałam wspomnieć w kontekście tego Dnia. Dzień Papieski - a za 3 dni 35 rocznica wyboru Jana Pawła II, Polaka, na Stolicę Piotrową, przypomina nam znowu o nim i jego nauce oraz wzmaga falę komentarzy zahaczających o powyższe. Dołóżmy do tego fakt, że zupełnie niedawno ogłoszono iż 27 kwietnia, za ponad pół roku JP II zostanie kanonizowany. Jan Paweł II to autorytet na który każdy Polak lubi się powoływać. Dlatego, że nie trzeba być Katolikiem, by widzieć wielkość tego człowieka. Przy jego postaci i wszystkim co zrobił w czasie pontyfikatu, bledną sylwetki takiej jak Lech Wałęsa, czy inne osobistości znane w świecie. Nie dziwi więc, że w tym roku hasło Dnia Papieskiego to Papież Dialogu. Tego, czego w Polsce A.D 2013 bardzo brakuje, co powyższy przykład referendum i szumu (czy zakłóceń) wokół niego reprezentuje.
Janem Pawłem II lubią się podpierać politycy lewicy jak np Aleksander Kwaśniewski czy Józef Oleksy ("Spotkałem się z papieżem trzy razy. Obcowanie z nim rodziło poczucie dostojeństwa. Za każdym razem czułem się zaszczycony i wyróżniony rozmową z nim") czy też pierwsi zaciekli obrońcy obecnej władzy jak Stefan Niesiołowski: "Ja byłem na wszystkich pielgrzymkach.", który następnie omawia trudne "Przykazanie miłujcie swoich nieprzyjaciół" udowadniając, że Polacy którzy uczestniczyli w spotkaniach z JP2 byli zjednoczeni, reszta nie.
(http://wiadomosci.wp.tv/i,Z-Wiejskiej-Politycy-o-Janie-Pawle-II,mid,786057,index.html?ticaid=61179e#m786057 ) Pan Stefan, jak wszyscy wiemy doskonale zrozumiał nauki Jana Pawła II i jest idelanym przykładem Polaka, dla którego te nauki są ważne. Niestety nie tylko wśród polityków mamy do czynienia, ze "słownym" szacunkiem wobec osoby Jana Pawła II. Zapytajcie Polaków, kto jest dla nich autorytetem - zaraz po rodzicach wymieniają figurę Karola Wojtyły ( http://www.interklasa.pl/portal/index/strony?mainSP=nowosci&mainSRV=Debaty&page=main&action=news&pn_oid=340017) - drugi sondaż CBOS http://wyborcza.pl/1,76842,9519392,Sondaz_CBOS__Powoli_zapominamy_o_Janie_Pawle_II.html W 2010 roku Jana Pawła II papieża za autorytet uznało aż 93 proc. badanych. 55 proc. Polaków przyznaje, że modliło się do Jana Pawła II , ale już tylko 66% badanych stwierdzało że kieruje się jego nauką.
Widzimy to zresztą na każdym kroku. Z jednej strony w Dniu Papieskim, każdy mówi tak to był wielki człowiek. Z drugiej zgadza się na dokładnie przeciwne wartości niż on propagował.
Z drugiej strony 13.10.2013 roku to też inny dzień. Dzień Papieski, obchodzony po raz trzynasty. Główne obchody we wspomnianej Warszawie dziś wieczorem. Dokładnie pamiętam jak rok temu, pani HGW wraz z abp Nyczem stali na scenie na Placu Zamkowym w trakcie Apelu Jasnogórskiego. Można więc stwierdzić że żarliwość ówczesnej modlitwy przyniesie pani jeszcze prezydent właściwy skutek. Jednak nie tylko o Warszawie chciałam wspomnieć w kontekście tego Dnia. Dzień Papieski - a za 3 dni 35 rocznica wyboru Jana Pawła II, Polaka, na Stolicę Piotrową, przypomina nam znowu o nim i jego nauce oraz wzmaga falę komentarzy zahaczających o powyższe. Dołóżmy do tego fakt, że zupełnie niedawno ogłoszono iż 27 kwietnia, za ponad pół roku JP II zostanie kanonizowany. Jan Paweł II to autorytet na który każdy Polak lubi się powoływać. Dlatego, że nie trzeba być Katolikiem, by widzieć wielkość tego człowieka. Przy jego postaci i wszystkim co zrobił w czasie pontyfikatu, bledną sylwetki takiej jak Lech Wałęsa, czy inne osobistości znane w świecie. Nie dziwi więc, że w tym roku hasło Dnia Papieskiego to Papież Dialogu. Tego, czego w Polsce A.D 2013 bardzo brakuje, co powyższy przykład referendum i szumu (czy zakłóceń) wokół niego reprezentuje.
Janem Pawłem II lubią się podpierać politycy lewicy jak np Aleksander Kwaśniewski czy Józef Oleksy ("Spotkałem się z papieżem trzy razy. Obcowanie z nim rodziło poczucie dostojeństwa. Za każdym razem czułem się zaszczycony i wyróżniony rozmową z nim") czy też pierwsi zaciekli obrońcy obecnej władzy jak Stefan Niesiołowski: "Ja byłem na wszystkich pielgrzymkach.", który następnie omawia trudne "Przykazanie miłujcie swoich nieprzyjaciół" udowadniając, że Polacy którzy uczestniczyli w spotkaniach z JP2 byli zjednoczeni, reszta nie.
(http://wiadomosci.wp.tv/i,Z-Wiejskiej-Politycy-o-Janie-Pawle-II,mid,786057,index.html?ticaid=61179e#m786057 ) Pan Stefan, jak wszyscy wiemy doskonale zrozumiał nauki Jana Pawła II i jest idelanym przykładem Polaka, dla którego te nauki są ważne. Niestety nie tylko wśród polityków mamy do czynienia, ze "słownym" szacunkiem wobec osoby Jana Pawła II. Zapytajcie Polaków, kto jest dla nich autorytetem - zaraz po rodzicach wymieniają figurę Karola Wojtyły ( http://www.interklasa.pl/portal/index/strony?mainSP=nowosci&mainSRV=Debaty&page=main&action=news&pn_oid=340017) - drugi sondaż CBOS http://wyborcza.pl/1,76842,9519392,Sondaz_CBOS__Powoli_zapominamy_o_Janie_Pawle_II.html W 2010 roku Jana Pawła II papieża za autorytet uznało aż 93 proc. badanych. 55 proc. Polaków przyznaje, że modliło się do Jana Pawła II , ale już tylko 66% badanych stwierdzało że kieruje się jego nauką.
Widzimy to zresztą na każdym kroku. Z jednej strony w Dniu Papieskim, każdy mówi tak to był wielki człowiek. Z drugiej zgadza się na dokładnie przeciwne wartości niż on propagował.
niedziela, 6 października 2013
Czy Polacy wstydzą się Polski?
„Jak tylko za to,
że jestem Polakiem,
spojrzeli na mnie ze wzgardą, niesmakiem
i Polak pikolak,
i Polak kelner,
i polska barmanka – dziewczę subtelne,
(…) i polski dyrektor
(co miał polski order) -
a polski kociak
dał mi w polską mordę,
bo pewnie liczył już szalenie
na polsko – francuskie zbliżenie…”
["Skandal międzynarodowy" Marian Załucki]
Jakiś czas temu wpadł w moje ręce tomik Mariana Załuckiego pt "Kpiny i kpinki" i doszłam do wniosku, że szkoda byłoby nie wspomnieć o jego twórczości. Różnorakie, prześmiewcze wierszyki,które dopiekały władzy PRL, ale też dotykały codziennych spraw w niecodzienny sposób. Załucki szczególnie przykuł moją uwagę ponadczasowym charakterem "kpinek" i będąc poezją "lekką i przyjemną" jednocześnie skłonił do przemyśleń. Czytając pewien artykuł pana Waldemara Łysiaka w dawnym "Uważam Rze", od razu przyszła mi do głowy seria wierszy tego zapomnianego, moim zdaniem, kabareciarza. Jego wiersze są nadal aktualne i z powodzeniem można je przełożyć na obecną Polskę. Według mnie, jednak bije w oczy mentalność Polaków, która niewiele różni się od tej, opisywanej przez Załuckiego. Zwracam tu uwagę na "Skandal międzynarodowy" - przezabawną opowiastkę, w której to autor (występujący jako Marianek) wybiera się na obiad do wytwornej restauracji hotelu "Orbis". Przychodzą tu różni obcokrajowcy i Polacy z tzw "salonów". Niestety, jak się okazuje, nasz głodny bohater nie znajduje ani jednego wolnego "polskiego stolika". Postanawia zatem, tylko ze względu na głód, zasiąść przy stoliku "z francuską chorągiewką" i pozować na francuskiego fircyka.
Jako Francuz, bohater przykuwa uwagę wszystkich Polaków znajdujących się w restauracji. Zatem, zostaje obsłużony błyskawicznie, zarówno przez pikolaka jak i kelnera. Zdobywa pochlebne i zalotne uśmiechy pięknych dziewcząt. Jest podziwiana jego "francuska maniera", gust, sposób jedzenia a nawet skarpetki (które rzeczywiście pochodzą nie z Paryża, a z MSD-nu). Co prawda, kawaler nie zna wielu słów po francusku, dlatego też zamawia zwykłe kluski , ale jakoś sobie radzi. Odpowiada zalotnej pannie "ehem", a towarzystwo, które zaprosiło go na szampana (bo francuski – i szampan i kompan), zjednuje sobie wykrzykując "Vive la Pologne", na co gościnni patrioci polscy odpowiadają Marsylianką.
Pewnie wszystko poszłoby wyśmienicie, a nasz fircyk, zakończyłby obiad "pogłębiając stosunki" polsko-francuskie, z którąś z polskich "kociaków", gdyby nie znajomy, który wpadł do restauracji i nieopatrznie zaczął po polsku wołać "Marianka".
Zarówno polska obsługa: kelner, pikolak i barmanka, jak i polscy klienci są rozwścieczeni. Zapewne z jednego powodu – dali się nabrać i doskonale widzą własną niemądrą "gadkę". Oto chwilę temu pobożnie czcili ubiór i zachowanie "paryskie", aż okazało się, że to ich rodak.
Z całej tej sytuacji, nasz drobny oszust, wychodzi obtłuczony i pobity, za wywołanie tytułowego skandalu.
Taka jest, moim zdaniem mentalność Polaków nadal. Niemal codziennie spotykam ludzi, którzy gotowi są wychwalać pod niebiosa (przerysuję tu, używając stereotypów) niemieckie samochody, francuską modę, amerykański styl bycia, i wiele innych rzeczy. Tylko i wyłącznie z tego powodu, że nie są polskie. I to nie jest przykład braku patriotyzmu lub posiadania kosmopolitycznego obeznania. Jest to przykład tępej głupoty i niedostrzegania, że to, iż żyjemy w Polsce, nie znaczy że jesteśmy gorsi. Nie jest tak kolorowo w innych krajach, jak się nam zdaje, a mimo to, nie usłyszymy od innych nacji, aby wyszydzali własne produkty, własne "podwórko", a bili peany na cześć wszystkich pozostałych narodów.
Może, więc ten dowcipny wierszyk Mariana Załuckiego, unaoczni nam, że tak naprawdę niewiele różnimy się od pozostałych narodów. Pozory mogą mylić, a my jako Polacy, nie popadając absolutnie w nacjonalizm, możemy i mamy prawo szczycić się własną Ojczyzną, a co najważniejsze być dumni z tego, co mamy. Warto o tym pamiętać, zanim ludzi którzy chcieli wyrazić swoje przywiązanie do polskich korzeni i wartości w święto narodowe, nazwiemy faszystami.
Marian Załucki mimo, że był patriotą, dostrzegał pewne wady Polaków, takie jak nadmierne picie- o czym mówi w swoim monologu "Wyrodny syn" jednak jeszcze bardziej dostrzegał wady systemu socjalistycznego. Jako warszawiak wyśmiewał np budownictwo w blokach wielkopłytowych. Niestety, żaden z jego wierszy nie przestał być aktualny - "Komfort działa" przypomina do złudzenia opowieści mieszkańców nowobudowanych we współczesnej Polsce bloków "na szybko", w których podobno ściany są kartonowe, balkony się zapadają a usterki się piętrzą. Nie jest to jednak powód do krytyki polskości, a jedynie do szukania błędów i naprawiania ich w Polsce. Warto posłuchać samego Mariana Załuckiego i liczyć, że w polskiej kulturze XXI wieku wyłonią się kabareciarze podobnego formatu.
"Skandal Międzynarodowy" dostępny w wersji mp3 http://www.zalucki.net/cds/z_koncertu_big/skandal_miedzynarodowy_arkadiusz_brykalski.mp3
na bardzo dobrej stronie, poświęconej twórczości Mariana Załuckiego http://zalucki.net/
sobota, 5 października 2013
Czego tak naprawdę zazdroszczą homoseksualiści?
Prawa i obowiązki małżeństwa cywilnego.
Głośnym tematem ostatnich dni jest małżeństwo. Nie umiem powiedzieć dlaczego ten temat cieszy się ogromnym zainteresowaniem, ale to co czytam i śledzę wskazuje, że jest jednym z TOP 10 tematów facebook-owych i prywatnych dyskusji, w środowiskach w których się obracam. Spór idzie zarówno o sens istnienia instytucji małżeństwa, częstotliwość i przyczyny rozwodów, jak i podstawy do akceptacji w Polsce związków partnerskich na takich samych zasadach, jak polskie prawo traktuje instytucję małżeństwa kobiety i mężczyzny.
Z racji rozlicznych pytań o obowiązki małżonków w świetle prawa cywilnego, warto je wypunktować . I od razu zaznaczyć, że w świetle prawa obowiązki i prawa to jedno i to samo.Zgodnie z art. 23 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego małżonkowie mają równe prawa i obowiązki na podstawie których zobowiązują się do:
a) wspólnego pożycia;
b) wzajemnej pomocy;
c) współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli.
Ponadto art. 24 K.R.O. stanowi o konieczności wspólnego rozstrzygania o istotnych sprawach rodziny. Jeżeli pomiędzy małżonkami brak jest porozumienia, każde z nich może się zwrócić o rozstrzygnięcie sporu do sądu.
Wyróżnia się następujące prawa i obowiązki małżonków:
• niemajątkowe
• wspólnego pożycia
• wzajemnej pomocy
• wierności
• współdziałania dla dobra rodziny
• majątkowe
• przyczynianie się do zaspokajania potrzeb rodziny
W tej chwili zacytuję Wikipedię, która w tym przypadku doskonale wskazuje wykładnię tego
piątek, 4 października 2013
System boloński czyli studia uśredniające
Nie jestem wiecznym studentem, nie zamierzam skakać od kierunku do kierunku, ale doświadczenia ze szkołami wyższymi mam sporo. Trzy lata na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie poznałam najpierw realia studiowania dziennie a przez kolejne dwa lata – zaocznie oraz 3 lata na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie stacjonarnie zgłębiałam tajniki wiedzy anglistycznej. I obecny rok, dalej już w Gdańsku kontynuuję studia II stopnia na tym samym kierunku. Przyczyna mojego studiowania jest prosta – od 3 lat staram się osiągnąć uprawnienia nauczyciela języka angielskiego w najnormalniejszy sposób, jakim są odpowiednie studia i specjalizacje. Jednak z nastaniem października widzę że o ile o papierek bardzo łatwo, o tyle o wiedzę już dużo trudniej.
My studenci, jesteśmy edukowani obecnie w systemie bolońskim, który oznacza że po 3 latach I stopnia nasze wykształcenie nie nadaje żadnego tytułu ani zawodu, poza umownym licencjatem, a następnie możemy się kształcić na II stopniu w wybranej dziedzinie. Będę się tu opierać na swoim przykładzie, jednak z rozmów ze studentami najróżniejszych uczelni i kierunków, wiem, że wszędzie istnieją te same warunki, i odpowiednio te same problemy.
Propsy, nerdy, gratki, SWAGi
Czyli jakie są korzenie najmodniejszych słów w polskich portalach społecznościowych.
Wg danych serwisu Socialbakers ze stycznia br, prawie 10 mln Polaków korzysta z Facebooka. Około miliona korzysta z Twittera. Mniej więcej 5 mln osób w Polsce korzysta z forów internetowych natomiast jak wynika z badania przeprowadzonego przez NetTrack 57% Polaków korzysta z internetu w ogóle. Jasnym jest więc, że język polski kształtuje się dziś w internecie tak samo jak w przestrzeni publicznej. Stąd mój pomysł, aby od czasu do czasu przyjrzeć się najmodniejszym słówkom używanym w internecie. Nie będziemy cofali się w czasie i dyskutowali czym są kwejki, lajki, komenty, czy tweety, bo z pewnością większość internautów już się do nich przyzwyczaiła ale zastanawia mnie etymologia kilku słów, które aktualnie rozmnożyły się w sieci i są nagminnie stosowane w rozmowach młodzieży w twz realu.
"Props" to żargonowe angielskie słowo określające "Proper Recognition" (odpowiednie rozpoznanie) lub "Proper Respect Due" (należny szacunek).Props jest powszechnie używany w Stanach jako przedrostkowa fraza, w Polsce jako czasownik. Propsować oznacza w obu przypadkach stylistyczny sposób docenienia czyichś umiejętności lub osiągnięć. Polacy najczęściej używają frazy: „propsuję” w znaczeniu „podbijam, akceptuję, respektuję”. Często też wykorzystują to słowo błędnie uważając je za odpowiednik „like” – lubię. To ciekawa sprawa, ponieważ błędne używanie jakiegoś wyrazu zapożyczonego, szybko doprowadzi zapewne do uznania jego znaczenia w polskim j. kolokwialnym za poprawne tak, jak interpretują je Polacy, a nie jak intepretowałyby je osoby anglojęzyczne.
"Nerd" - obecnie w języku angielskim oznacza głupiutką lub niewartościową osobę, której brak jest umiejętności nawiązywania kontaktów społecznych. Jest to pośrednio odpowiednik słowa “kujon” z naciskiem na fakt, iż osoba ta ciągle się uczy i nie ma ani czasu na zabawę ani umiejętności towarzyskich. Z drugiej strony słowo “nerd” w języku angielskim oznacza inteligentą osobę nastawioną na pogłębianie technicznej wiedzy z zakresu jednej dziedziny.
Jest to właściwie synonim słowa geek.
"SWAG" - samo słowo swag istniało w j. angielskim co najmniej od XVI wieku i było związane ze słowem swing – kołysać się, a znaczyło tyle co „ciężki ruch”. W XVIII w. przybrało znaczenie materiału promocyjnego. Natomiast w latach ’60 zostało wykorzystane przez grupę gejów z Hollywood rzekomo jako zakodowana wiadomość o orgiach. SWAG – Secretly We Are Gay – potajemnie jesteśmy homoseksualni, z pewnością było etykietą, którą posługiwano się w poszukiwaniu partnerów. Obecnie znaczenie tego słowa zostało zmienione i w języku potocznym określa się nim mężczyzn skobieciałych, ubranych w obcisłe ciuchy, modnie wystylizowanych i oczywiście samych gejów.
"Gratki" – tu sprawa jest prosta, jest to skrócona forma od „gratulacje”. Zapisuję je tutaj, ponieważ mam wrażenie, że jednak częściej w wyobrażeniu użytkowników internetu jest ono spolszczeniem od słowa „gratz” – które to z kolei istnieje w kolokwialnym języku angielskim jako zdrobnienie słowa „congratulation”. Przywołuję je tutaj, ponieważ jako że uczę języka angielskiego, okazuje się, że w świadomości Polaków 10-15letnich „gratki” wywodzą się prosto z angielskiego. Z tego też powodu dziesiątki osób składają na lekcjach gratulacje z nieistniejącym czasownikiem „gratulation”. Pokazuje to ciekawe zjawisko. W świadomości młodych internautów modne skróty używane w wirtualnym świecie pochodzą z angielskiego. W ciągu roku minęła więc era, kiedy to internet „jarał się” (kolejny przykład modnego zwrotu) polskimi zwrotami takimi jak „syto”, "zacnie" , "zaiste" ;).
Na zakończenie dodam tylko, że ze względu na krótkotrwałość językowych trendów w sieci, nie da się przewidzieć, które słowa wejdą do polskiego języka (nawet nieformalnego) na stałe, a które już za kilka miesięcy staną się niemodne. Osobiście jako anglista, lubię zabawy językiem, ale jestem zwolenniczką pięknej polszczyzny, więc mam nadzieję że jak najmniej.
środa, 2 października 2013
Milionowe straty przez spór o pieniądze, których i tak nie ma
-Shutdown
W USA w najlepsze trwa shutdown instytucji rządowych niższej
rangi. W efekcie z jednej strony oznacza to paraliż Waszyngtonu – miasta którego
dziesiątki tysięcy mieszkańców, to pracownicy tych instytucji. Z drugiej strony
pokazuje także co innego, że na przeciętnego obywatela Stanów ten brak
urzędników nie ma większego wpływu. Może poza turystami, którzy chcieliby
dzisiaj pozwiedzać parki czy muzea państwowe w DC. Amerykanie przedstawiają
aktualny impas niczym Armagedon.
Na stronie NY Times można obejrzeć film ilustrujący opustoszałe ulice stolicy USA, wiejące pustkami metro, kafejki i ochroniarzy zamykających wejścia do budynków.
W istocie, zgodnie z falą uśmiechniętych gagów, amerykańscy posłowie a konkretniej Republikanie i Demokraci, walczą o to, co zrobić z pieniędzmi, których tak naprawdę nie ma.
W istocie, zgodnie z falą uśmiechniętych gagów, amerykańscy posłowie a konkretniej Republikanie i Demokraci, walczą o to, co zrobić z pieniędzmi, których tak naprawdę nie ma.
Należy również zaznaczyć tak, jak w genialny sposób zrobił to komediowy prezenter Jon Stewart, że Republikanie ciągle podpierają się konstytucją, ciągle starają się pokazać jak bardzo są pokrzywdzeni przez Baracka Obamę, ale zgodnie z tą właśnie konstytucją tak naprawdę przegrali już swoją bitwę i nie powinni wymagać dialogu, który nie może tutaj wnieść nic nowego. Jak zauważył Stewart, nie jest tak jak mówią amerykańskie media mainstreamowe: że walka między tymi ugrupowaniami to walka o to, kto pierwszy zjedzie z pasa – ponieważ to Republikanie wtargnęli na lewy pas i idiotyzmem jest spowodować wypadek, a nie przykładem odwagi.
Inna sprawa, że cała Obamacare stawia wiele pytań. Na wstępie ma także kłopoty techniczne - jak chociażby obciążenie internetowych serwisów sprzedających polisy, ponieważ okazuje się że niemal połowa Amerykanów nie posiada jakiejkolwiek polisy ubezpieczeniowej. Tak naprawdę problem USA leży głębiej niż na poziomie zamykania budżetu. Nie da się go wyleczyć w ciągu najbliższych dni, a jasnym jest że obecna sytuacja nie może trwać długo – każdy dzień zamknięcia rządowych instytucji kosztuje Stany Zjednoczone co najmniej 300 mln $ i stale rośnie.
Co prawda, sami pracownicy (których wg Johna
Boehners-a jest 800tys
John Boehner’s Opinion on Shutdown ) są na urlopie bezpłatnym, ale jasne jest, że niezarobionych pieniędzy nie
wydadzą na zakupy, napędzające amerykańską gospodarkę. W dodatku kolejny milion ludzi będzie pracować za darmo.
Konkluzja jest więc taka, że Republikanie chcą zachować
twarz, po tym jak zawiedli społeczeństwo nie mogąc obronić swoich argumentów, a
Demokraci i Barack Obama zrobią wszystko by im na to nie pozwolić. Pytanie
tylko czy warto i właściwie po co to wszystko. Śmieją się sami Amerykanie
wtórując Stewartowi na Comedy Central, śmieje się cała Europa. Nie mówiąc już o
tym, czy przypadkiem Rosja i Chiny nie zacierają rąk (Barack Obama z okazji shutdownu
odwołał np. wizytę w Malezji) a obecne ok. 600 mln $ strat w budżecie, którego
nie ma, to plus dla konkurentów USA.
Sto lat, Stówka , Najlepszego
Rzecz dotyczy sovoir vivre, ale nie tylko. Na facebooku
można zauważyć modę na składanie jednowyrazowych życzeń urodzinowych. O ile moda na składanie tu życzeń trwa odkąd powstał ten portal społecznościowy (w prawym rogu ekranu
wyświetla się informacja o urodzinach naszych facebookowych znajomych), o
tyle w tej chwili mamy modę na te konkretne zwroty.
Użytkownicy, posiadający przeciętnie 300-600 znajomych, prawdopodobnie codziennie otrzymują informację o czyichś urodzinach.Z tego też względu przejmują popularne zwroty zamieszczane na tablicach znajomych. Tu się nie elaboruje, nie życzy „wszystkiego dobrego, zdrowia i pomyślności”, nie mówiąc już o tym, żeby się wysilić na krztynę kreatywności. Współczesne życzenia urodzinowe, zostały , jak wszystko w tej epoce, uśrednione, skrócone i podawane są w uniwersalnej pigułce. Przyczyn popularności zwrotów „sto lat”, „stówka” i „najlepszego” jest kilka. Doskonale pokazują one procesy jakie zaszły na przełomie ostatnich 5 lat – w okresie w którym FB zyskał miliony wiernych.
Użytkownicy, posiadający przeciętnie 300-600 znajomych, prawdopodobnie codziennie otrzymują informację o czyichś urodzinach.Z tego też względu przejmują popularne zwroty zamieszczane na tablicach znajomych. Tu się nie elaboruje, nie życzy „wszystkiego dobrego, zdrowia i pomyślności”, nie mówiąc już o tym, żeby się wysilić na krztynę kreatywności. Współczesne życzenia urodzinowe, zostały , jak wszystko w tej epoce, uśrednione, skrócone i podawane są w uniwersalnej pigułce. Przyczyn popularności zwrotów „sto lat”, „stówka” i „najlepszego” jest kilka. Doskonale pokazują one procesy jakie zaszły na przełomie ostatnich 5 lat – w okresie w którym FB zyskał miliony wiernych.
1) Ilość znajomych, która przekracza 100, oznacza
że tak naprawdę nie znamy większości ludzi z facebooka. Nie jesteśmy więc w
stanie życzyć im niczego konkretnego, ponieważ nie znamy ich potrzeb ani nawet
aktualnej sytuacji. Kłóci się ten argument z faktem, że większość użytkowników
FB udostępnia o sobie masę informacji. Jednak dochodzimy tutaj do drugiego
argumentu, który wyjaśnia tę rozbieżność:
2) Ludzie nie chcą wiedzieć więcej o osobie, którą znają
pobieżnie, ponieważ nie zamierzają poświęcać czasu na jej poznawanie –ani w
realu, ani na FB. Czas wolą poświęcić na używanie scroll’a na innych portalach
i setki innych spraw zabijających czas. Człowiek tak naprawdę niewiele dla nas
znaczy –jest wart sekundy poświęconej na „sto lat” czy „stówkę”.
3) Ludziom nie chce się wysilać. Najmniejsza linia
oporu popularna od wieków, aktualnie stała się czymś normalnym. Po co mam
myśleć i się wysilać, skoro napisanie jednego słowa załatwi sprawę i odhaczy
mój udział w życiu danej osoby.
4) Tak naprawdę życzenia składane na FB, nic dla
nikogo nie znaczą. Wiedzą o tym zarówno składający jak i jubilaci. Wolą jednak
trwać w złudzeniu, że „pamiętamy o tobie”. Użytkownicy FB tworzą własny świat
iluzjonistycznych znajomości. Często ilość znajomych świadczy o naszym
prestiżu, otwartości czy kontaktach. Żeby stworzyć wrażenie, że nie są to tylko
puste literki nazwiska i zdjęcie, ale prawdziwa znajomość, czy związek – ludzie
wstawiają post swoim „znajomym”, bezwiednie, po prostu zaznaczając w ten sposób
swoje istnienie.
5)
Wstawiając tak modny zwrot jak „stówka”
użytkownicy są „cool”. Nie wydają się staromodni, przywiązani do tradycji czy
nazbyt sentymentalni. Idą z postępem,
pokazują kompaktowość i nowoczesność. Zadzwonienie czy odwiedzenie osoby nam
znajomej, jest staromodne.
6) Ostatni argument jest właściwie podsumowaniem
pozostałych. Zatytułuję go „tak wypada”. Użytkownik wchodzi na portal, z prawej
strony widzi informację o urodzinach i myśli sobie „no dobrze, nasi wspólni
znajomi coś tam napisali, to mnie też wypada”. A przy tym, użytkownicy liczą na
to, że rzeczona osoba im się odwdzięczy i również okrasi ich wall-a tego typu
komentarzem, kiedy nadejdzie czas. A zgodnie z punktem 1 – ilość komentarzy w
dniu urodzin określa popularność danej osoby, nadmuchuje ego. Wiemy, że tylko
1-2 % tych życzeń jest szczere, ale wolimy udawać (nb pkt 4) że jest inaczej,
wszyscy nas lubią i życzą jak najlepiej.
Konkludując, chciałam tym wpisem zaznaczyć
jedynie, że wg mnie „sto lat, stówka i najlepszego” sprawia, że ludzie wydają
się trywialni. Pokazuje, że tak naprawdę nic dla nich nie znaczy jubilat i
zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby oszczędzili sobie zachodu wstawiania takiego
komentarza. Szczerych i serdecznych życzeń od ludzi, którzy są w stanie
poświęcić nam więcej niż 30sekund nie przebije nawet sto „stówek”, więc po co
udawać?
Subskrybuj:
Posty (Atom)