poniedziałek, 14 października 2013

Czy KEN i nauczyciele zasługują na Święto ?

Dzieci biegające po podwórkach sąsiadów poinformowały mnie dzisiaj, że mają wolne z okazji święta. Święta Nauczyciela tudzież Edukacji Narodowej czy też KEN.Szkolnictwo podstawowe i wyższe obchodzi dziś więc święto. Po tym jak nie zostawiłam suchej nitki na szkolnictwie wyższym w swoim tekście o systemie bolońskim, ciężko jest powiedzieć coś nowego. Nauczyciele wg mnie, obchodzić swój dzień powinni - ale polska edukacja XXI wieku zdecydowanie powinna pozostawić 14 października Międzynarodowym Dniem Zmniejszania Skutków Klęsk Żywiołowych - jak czyni to Nonsensopedia. 

Właściwie nie wiedziałam, za który problem się zabrać w tym wpisie - za edukację publiczną ? Chyba nie warto, koń jaki jest każdy widzi, jednym słowem klęska. Jednym zdaniem - poziom obniża się z roku na rok w zastraszającym tempie. Podejmę więc drugi temat, jako że jest to Dzień Nauczyciela - czy należy im się ten dzień?

Można powiedzieć, że w zawodzie nauczyciela znajdziemy takich ludzi jak wszędzie i dobrych i złych, i tych którzy odwalają fuszerkę i tych którzy wkładają całe serce w swój zawód. Niestety obserwacją, wnikliwą obserwacją nauczycieli zajmuję się od zawsze. Odkąd skończyłam 6 lat  - wtedy nieświadomie i nieumiejętnie, aż do studenckich praktyk, kiedy szczegółowo, wg pewnych kryteriów opisuję ich poczynania.

Znowu dostaną mi się pewnie baty za to co powiem, ale jakieś 80% nauczycieli to ludzie zatrważający. To rzadko niedouki (choć i tacy się zdarzają), a częściej "olewusy", które swoją wiedzą dzielą się niechętnie lub nieumiejętnie. Z drugiej strony, jako wychowawcy narodu, powinni swój dzień obchodzić. Dlaczego ? Z dwóch powodów, po pierwsze - jakaś część z nich może po uroczystym apelu poczuć się doceniona, innym coś w sumieniu powie, że mogliby się bardziej postarać. Po drugie, fakt że nauczyciele obchodzą swój dzień sprawi, że kilku uczniów zawsze pomyśli o tym, że nauczyciel jest kimś ważnym i warto go szanować. 

A między Bogiem a prawdą, problem z uczniami nie bierze się bezpośrednio ze szkoły. Wynika on z wychowania zapewnionego tym dzieciom przez ich rodziców. Wynika z tego, ile wlali oni w głowę dziecka szacunku do nich samych, do obcych, ile zamiłowania do rozwoju.

Piękny rysunek obrazujący współczesną pozycję nauczycieli widziałam na jednym z portali dowcipkujących:

O ile zaszły w tym czasie pewne pozytywne zmiany - nauczyciel nie może bić ucznia po palcach,  o tyle czasami mam takie kontrowersyjne wrażenie, że współcześni uczniowie bardziej na to zasługują niż kiedyś. Ba, nie uczniowie - ale ich rodzice. Jako nauczyciel muszę się w XXI wieku liczyć z tym, że w ogóle nie mogę dotknąć dziecka. Poklepanie go po ramieniu, czy położenie mu ręki na głowie - jest interpretowane jako molestowanie. Jeśli dziecko dostaje same dwóje, muszę się liczyć z tym, że rodzice wpadną do szkoły robiąc awanturę o to, że nie umiem uczyć ich dziecka, które przecież jest genialne lub też znęcam się nad nim, bo tylko on ma dwóje. Jeśli nie daj Boże, na wywiadówce zauważę, że dziecko X pyskuje, chodzi po klasie, nie słucha, bawi się telefonem czy inna z miliona rzeczy, które dzieci uważają za stosowne robić na lekcjach - jest to moja wina, bo albo nie umiem dziecka zainteresować, albo w ogóle wymyśliłam sobie złe zachowanie ucznia, który w domu jest prawdziwym aniołem.

Przykłady można mnożyć, każdy nauczyciel miał sytuację impasu, kiedy rodzice przyszli z pretensjami, groźbami bądź płaczem wymuszali łagodniejsze podejście do ucznia. Jak więc w tym wszystkim, można dzisiaj kogokolwiek czegoś nauczyć ? Ciężko jest powiedzieć. Kłania się cywilizacyjna średnia Gaussa. 
Za te wszystkie przykrości nauczycielom ich dzień się należy. Należy się także tym, którzy poświęcają dodatkowy czas na angażowanie uczniów w przedstawienia, gazetki, kółka, konkursy. O ile nie zaczną narzekać na swoje zarobki. W Polsce każdy narzeka na swoje zarobki, ale mam takie wrażenie (edukują mnie od 17 lat, było ich więc grubo ponad 100 - to, uważam, duża grupa ankietowanych ;) )  że nauczyciele narzekają najwięcej. I tak, o ile początkujący nauczyciel zarabia marnie, o tyle po 3,4 latach nauczania, dodatkach takich i owakich, wolnych weekendach, wakacjach, feriach, małej liczbie godzin - zarabia całkiem dużo. I zazwyczaj zawsze jednak jeździ do pracy samochodem, a nie autobusem - czego biedacy w Polsce nie robią. Oczywiście teraz, obcina się przywileje nauczycieli oraz skraca ilość etatów - to już druga strona medalu. Miejsc dla nauczycieli jest i będzie coraz mniej.

Przykre to, ale co zrobić. Może liczyć na to, że nasza cywilizacja jeszcze nie upadła do końca i zrozumie wartość nauczania, wychowania a może nawet delikatnej kinderssztuby. Czego w Dniu Nauczyciela życzę kolegom po fachu i sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszelkie komentarze zawierające język wulgarny nie będą publikowane.