sobota, 5 października 2013

Czego tak naprawdę zazdroszczą homoseksualiści?

Prawa i obowiązki małżeństwa cywilnego.


Głośnym tematem ostatnich dni jest małżeństwo. Nie umiem powiedzieć dlaczego ten temat cieszy się ogromnym zainteresowaniem, ale to co czytam i śledzę wskazuje, że jest jednym z TOP 10 tematów facebook-owych i prywatnych dyskusji, w środowiskach w których się obracam. Spór idzie zarówno o sens istnienia instytucji małżeństwa, częstotliwość i przyczyny rozwodów, jak i podstawy do akceptacji w Polsce związków partnerskich na takich samych zasadach, jak polskie prawo traktuje instytucję małżeństwa kobiety i mężczyzny.

Z racji rozlicznych pytań o obowiązki małżonków w świetle prawa cywilnego, warto je wypunktować . I od razu zaznaczyć, że w świetle prawa  obowiązki i prawa to jedno i to samo.Zgodnie z art. 23 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego małżonkowie mają równe prawa i obowiązki na podstawie których zobowiązują się do:

a) wspólnego pożycia; 
b) wzajemnej pomocy; 
c) współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli. 
Ponadto art. 24 K.R.O. stanowi o konieczności wspólnego rozstrzygania o istotnych sprawach rodziny. Jeżeli pomiędzy małżonkami brak jest porozumienia, każde z nich może się zwrócić o rozstrzygnięcie sporu do sądu.

Wyróżnia się następujące prawa i obowiązki małżonków:
niemajątkowe
wspólnego pożycia
wzajemnej pomocy
wierności
współdziałania dla dobra rodziny
majątkowe
przyczynianie się do zaspokajania potrzeb rodziny

W tej chwili zacytuję Wikipedię, która w tym przypadku doskonale wskazuje wykładnię tego



artykułu prawnego: „Obowiązek wspólnego pożycia polega na duchowej, fizycznej i gospodarczej łączności małżonków. Wspólne pożycie stanowi naturalny cel małżeństwa i warunkuje urzeczywistnienie jego treści. Jego przejawami są wspólne zamieszkanie, wzajemna lojalność małżonków, uwzględnienie słusznych interesów i uczuć drugiej strony, poszanowanie itd.
Obowiązek wzajemnej pomocy polega nie tylko na pomocy materialnej, lecz również na pomocy moralnej, na wspieraniu poczynań i przezwyciężaniu trudności drugiego małżonka. Obowiązek ten przejawia się szczególnie silnie np. w wypadku choroby małżonka.
Obowiązek wierności dotyczy obojga małżonków. Małżonek, który dopuszcza się zdrady, łamie swoją przysięgę małżeńską, a doprowadziwszy tym do rozwodu, może zostać uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia małżeńskiego.
Współdziałanie dla dobra rodziny przejawiać się może w przyczynianiu się według sił i możliwości zarobkowych i majątkowych każdego z małżonków do zaspokajania potrzeb rodziny. W szczególności przyczynienie się to może polegać na wspólnym wychowywaniu dzieci oraz na współpracy we wspólnym gospodarstwie domowym. Prawo polskie dopuszcza także model współdziałania, polegający na tym, że jedno z małżonków zarabia na utrzymanie rodziny, a drugie zajmuje się pracą w gospodarstwie domowym.
Obowiązek wspólnego rozstrzygania spraw rodziny stanowi, iż istotne sprawy rodziny muszą być przez małżonków rozstrzygane wspólnie. W zwykłych sprawach rodziny może występować osobno każdy z małżonków, ale wtedy zobowiązania zaciągnięte przez jednego z nich obciążają solidarnie oboje małżonków.”
Zaznaczam, że przedmiotem dyskusji nie jest sakrament małżeństwa. I wyrażając swoją własną opinię, dodam, że wg mnie jak i wg każdego rozsądnego człowieka, tak na dobrą sprawę jeżeli komuś nie zależy by Bóg błogosławił jego związkowi, to właściwie małżeństwo cywilne ma nikły sens. O co rozchodzi się cała dyskusja o związkach partnerskich ? Ponoć, małżeństwa heteroseksualnie mają niewyobrażalnie lepszą sytuację w polskim prawie, niż związki homoseksualne. Jeżeli nie dotykamy na razie kwestii adopcji dzieci, to nie mam zielonego pojęcia o jakież to prawa jest batalia. Jak widać, obowiązki prawnie wskazane, które związki partnerskie musiałyby przyjąć na siebie wraz z prawami – są czymś, co istnieje z założenia między dwojgiem kochających się ludzi. Jeśli się kogoś kocha, to przecież te obowiązki są sprawą oczywistą i właśnie wyznaczają one fakt „kochania”.
Spójrzmy zatem na prawa małżeństw w Polsce.
To o co biją się związki partnerskie to nic innego jak prozaiczne : pieniądze.
Jedynym bowiem naprawdę wyróżniającym małżeństwo prawem jest wspólnota majątkowa. Oznacza ona, że od momentu zawarcia związku małżeńskiego, oboje małżonków jest właścicielami pieniędzy i każdej nabytej rzeczy przez swojego małżonka. W razie rozwodu – dochodzi więc do podziału majątku po połowie (z wyjątkiem b. dobrego udowodnienia, że rozdział powinien być inny ). Natomiast jeśli osoby tej samej płci mieszkają razem, obecne prawo zezwalałoby im teoretycznie sporządzać umowę dot. każdego odrębnego przedmiotu – co jest praktycznie niewykonalne, w przeciwnym razie każdy przedmiot należy do osoby, która za niego zapłaciła i po rozstaniu nikt nie może rościć sobie prawa do czegoś więcej. Propagujący związki partnerskie portal http://www.miloscniewyklucza.pl argumentuje więc, że osoby homoseksulane powinny mieć to samo prawo co małżeństwo ponieważ i tu cytat: „każda rzecz należy do którejś z osób, co może oznaczać, że jedna z nich wychodzi ze związku równie niezamożna, jak do niego wchodziła. Lub – używając powyższego sformułowania - zostaje „na lodzie” i z niczym. I to nawet, gdy dokładała się do czynszu, współfinansowała cotygodniowe zakupy, czy płaciła połowę faktury za paliwo do samochodu.”. Z pierwszą częścią tej wypowiedzi należy szybko polemizować – jakim bowiem prawem, osoba która nie wniosła nic do związku miałaby z niego cokolwiek wyciągnąć? Z drugą nie jest już tak łatwo – powiedzmy że dokładała się do czynszu przez 10 lat, a mieszkanie nadal nie jest jej. Ale chwila, chwila – powie każdy kto miał kiedykolwiek współlokatora – przecież płaciła za to, że mieszkała i gdzieś czynsz płacić i tak by musiała, zakupy robić i takby musiała, za paliwo płacić musiałaby również.   Na co zatem są oburzeni piewcy nierówności ? Jak dla mnie – sprawa z punktu cywilnego wydaje się sto razy prostsza niż przy małżeństwie. Któryż to rozwodnik nie zaklął, że przecież mógł się nigdy nie żenić – i nie miałby żadnych problemów papierkowych. Argument więc podziału majątku w czasie rozwodu – zupełnie mnie nie przekonuje. Zwłaszcza w czasach, kiedy to dwie osoby pracują, każda ma własne oszczędności i liberalny trend nakazywałby dawać każdej z nich wolność i swobodę w kwestiach wydawania własnych pieniędzy, jeśli nie naruszają dobra rodziny.
     Co jednak śmieszy mnie do rozpuku w argumencie portalu miłośćniewyklucza.pl ? To fakt, że ludzie ci biją się o przyznanie im statusu równego małżeństwu, a ich głównym argumentem jest ułatwienie spraw rozwodowych. Jeżeli zakładamy coś takiego na samym początku, to wracamy do ciemnego średniowiecza myśli i kwestii intercyz – zabezpieczających interesy dwojga ludzi, którzy nie kochają się  i ledwo znają, a będą razem egzystować. W XXI wieku rozdział majątku nie jest taki straszny, jest wręcz normalny- bo jeśli się kochamy, mamy do siebie zaufanie, ale zawsze możemy kupić działkę wspólnie, miłości to nie umniejsza, sytuację klaruje.  Jak już wspomniałam, dla mnie osobiście nikły jest sens ślubu cywilnego. Ślub sakramentalny – to zupełnie coś innego, ponieważ przysięgamy sobie wzajemnie pewne rzeczy przed Bogiem i kochamy się na tyle, że chcemy ich dotrzymywać. W ślubie cywilnym – jak w zwykłym kontrakcie – obiecuję osobie, że dochowam wierności, ale robię to ze świadomością że przysługuje mi prawo zerwania kontraktu – oczywiście stracę coś na tym, ale na to się piszę. Łatwiej rozliczam rachunki i na koniec mogę liczyć na połowę majątku – nawet jeśli znajdę lepszą partię lub coś mi się odwidzi, nie ma tu wg mnie miejsca na prawdziwą odpowiedzialność  -miłość. Następnie portal o równej miłości znowu przywołuje argumenty pieniędzy – spadek, podatki itd.  Jeśli chodzi o spadek, prawnik portalowy argumentuje, że małżeństwo dziedziczy po sobie bez problemów, natomiast homoseksualni partnerzy nawet w przypadku testamentu muszą dzielić się z rodziną zmarłego na zasadach zachowku. Jest to bzdurne tłumaczenie, które nie uwzględnia faktu, że notariusz może nam sporządzić umowę dożywocia. Dzięki niej może zobowiązać się, że przeniesie na swojego partnera własność nieruchomości w zamian za opiekę i zapewnienie utrzymania. A sprawa jest jeszcze łatwiejsza, jeżeli jest on właścicielem tylko połowy nieruchomości. Po drugie rodzeństwo zmarłego rości sobie prawa do spadku tylko, jeżeli w zupełności pominięto je w  testamencie. Natomiast jeśli w testamencie znajdzie się zapis na rzecz partnera, cała ta rzecz (mieszkanie, samochód) musi przejść w jego posiadanie.
Jeśli chodzi o argument, że małżeństwo ma prawo rozliczać się wspólnie w PIT – to jest to dość słaby argument. Takie rozliczenie żadnych kokosów zaoszczędzić nie pozwala, a benefity z tych oszczędności wspomogą jedynie dzieci, których jak wiadomo homoseksualiści nie potrafią płodzić. Zgadzam się jednak, że w przypadku, osób które przez długi okres czasu zamieszkują w jednym gospodarstwie domowym, można by ALBO otworzyć furtkę do rozliczania podatku wspólnie ALBO znieść ulgę z tytułu wspólnego rozliczania dla wszystkich – przypominam, że patrzę obiektywnie jako obywatel Polski, który nie jest w żadnym związku a mimo to rozliczać się musi.
Konkluzja : jak dla mnie, gdybym była osobą niewierzącą  i nie miała dzieci, instytucja małżeństwa  cywilnego jest wg mnie zupełnie niekorzystna. Przecież trudniej się rozejść a i ktoś będzie poszkodowany. Jeśli w grę wchodzą dzieci – małżeństwo cywilne jest wg mnie podstawą rodziny i zapewnia spójność tej rodzinie, daje poczucie bezpieczeństwa dziecku i pozwala mu się normalnie wychować – tylko tyle. Związki partnerskie więc poza zmianą może sposobu rozliczania podatku biją się o nic lub o pieniądze.
Wiem, że to radykalne poglądy. Jednak dla mnie małżeństwo jest stricte duchową sprawą i zawierać je będę z pobudek duchowych, moralnych, by utwierdzać swój związek  i z założenia dla zdrowego wychowania dzieci (których związki partnerskie nie mogą mieć fizycznie)  a nie dla rozwiązań prawnych i społecznych. Dla prawa czy na pokaz można sobie zawiązać kontrakt, ale  nie ślub. Nie rozumiem zatem związków partnerskich, które twierdzą że brak „uprawnień” takich jak małżeństwa hetero zagraża ich miłości. I mimo że nie jestem prawnikiem, chyba udało mi się troszeczkę zbić część argumentów prawnych tego lobby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszelkie komentarze zawierające język wulgarny nie będą publikowane.